[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I, w moim oddaleniu, tylu Greków stratÄ™«.
Obraził się Ksant groznym rycerza przekazem,
Więc rozgniewany w sercu przemyśla, jak razem
125
Achilla wstrzyma zapał, a Trojan ochroni...
I wydając bóg gniewny wyrazy człowiecze,
Z głębi swoich przepaści do Achilla rzecze:
»Achillu! Ufny w mÄ™stwo i od bogów wsparty,
Za co na biednych ludzi tak jesteś zażarty?
130
Jeśli Zeus już Trojany oddał w ręce twoje,
Przynajmniej nie w mych nurtach srogie czyń zaboje!
Zawalony trupami, ściśnioną mam drogę
I toczyć już do morza wód moich nie mogę.
Czy tu mają Trojanie zginąć nieszczęśliwi?
135
PrzestaÅ„! Dość dla twej chwaÅ‚y, że ci siÄ™ bóg dziwi«.
Achilles rzekÅ‚: »Skamandrze! SÅ‚uszne twoje żale,
Lecz pózniej cię usłucham, dzisiaj trwam w zapale,
Dzisiaj walczÄ™ bez przerwy, mszczÄ…c siÄ™ za lud grecki,
Aż do miasta zapędzę ten naród zdradziecki
140
I z walecznym Hektorem zmierzÄ™ siÄ™ wzajemnie.
Czy ja zginÄ™ od niego, czyli on ode mnie...«
I nic go już w zapędzie rycerskim nie wstrzyma.
Skacze w koryto: rzeka mÄ…ci siÄ™ i wzdyma,
Wzrusza gwałtownie wody i z swego łożyska
145
Powałem obalone trupy na brzeg ciska,
Ryczy jak wół; w głębokich swych otchłań ukryciu
Ocala tych, co jeszcze zostali przy życiu.
Grozne wały o puklerz bijąc strasznie warczą:
197
Już się im oprzeć siły Achilla nie starczą,
150
Już silnym porwanego pędem nurty niosły.
On się za wiąz chwyciwszy, na brzegu wyrosły,
Wyrywa go z korzeniem i kruszy brzeg cały;
Gałęzie jakby tama zatrzymują wały.
Wysoki wiąz na wodzie jak most się roztoczył;
155
Bohater z czarnych głębi na niego wyskoczył
I zdumiony na pole czym prędzej ucieka.
Sczerniona bardziej jeszcze nadyma siÄ™ rzeka
I ściga za Achillem, aby go oddalić,
A nieszczęśliwych Trojan od zguby ocalić.
160
Rycerz na rzut oszczepu wielkie sadzi skoki;
Albo jak lekkim skrzydłem wzniesień pod obłoki
Orzeł, górny król ptaków, zdobycz swoją pędzi,
Tak on bystrze się rzuca i kroków nie szczędzi.
Miedz mu dzwoni na piersiach, krzywym skacze zwrotem,
165
A rzeka za nim ściga z szumiącym łoskotem.
Jak ogrodnik od zródła, sączącego wody,
Wiedzie strumień przez gaje, przez wdzięczne ogrody
Tylko co uprzątnęła zawady motyka,
Po głazach, po kamieniach słychać bieg ponika;
170
Na pochyłej on z wolna toczy się równinie
I ubiegłszy wieśniaka, słodko mrucząc, płynie:
Tak tam wody prędkiego Achilla goniły
Przy boskiej sile słabe bohaterów siły,
Ilekroć chciał się oprzeć, mocno stawiać nogi,
175
I widzieć, czy go wszystkie niebios pędzą bogi,
Tylekroć Ksant wezbrany w trop za nim poskoczył
I groznymi bałwany ramiona otoczył.
Przerażon wyskakuje, ucieka od brzegu,
Ale Ksant gniewny, w krętym ścigając go biegu,
180
Mdli mu kolana, ziemiÄ™ spod nogi podrywa.
Patrzy w niebo i z gorzkim jękiem się odzywa:
»Zeusie, czyż bogowie tak sÄ… zagniewani,
%7łe mię nie wyrwie żaden z tej strasznej otchłani?...
Oby, co najdzielniejszym w tej ziemi jest mężem,
185
Hektor mię był zwycięskim obalił orężem!
Jak rycerz z rÄ…k rycerza zginÄ…Å‚bym szlachetnie.
Dzisiaj dni moje wyrok najnikczemniej przetnie:
Pogrążony w tych wałach, marnie stracę ducha
I umrÄ™ w gÅ‚Ä™bi na ksztaÅ‚t lichego pastucha...«
190
Ale Ksant z strasznym szumem wzniósł wody obfite.
Pianą, krwią i gęstymi trupami okryte,
Na powietrzu zawieszon stanął potok wzdęty;
Już nim zupełnie rycerz został ogarnięty.
Krzyknęła Hera, trwożna, żeby nie utonął,
195
%7łeby go potok w głębiach swoich nie pochłonął,
Więc prędko tymi słowy do Hefajsta rzekła:
»Zpiesz synu! Patrz, jak rzeka sroży siÄ™ zaciekÅ‚a!
Ty sam uskromisz Ksantu wody szalejÄ…ce,
Natęż twe siły, natęż twe tchnienie gorące!
198
200
Ja z morza wzbudzÄ™ wiatry: przez ich silne wianie
Wzmoże się ogień, pożar niezgasły powstanie.
I trupy, i trojańskie zbroje zniszcz płomieniem,
I drzewa, wdzięczny Ksantu brzeg chłodzące cieniem,
Potem zwróć na koryto ognie nieodporne,
205
A nieczuły na grozby, na prośby pokorne,
Pal i w zapędzie twoim żadnej nie znaj miary;
Dopiero za mym znakiem wstrzymasz twe pożary«.
Wraz Hefajst ogniom biegu wolnego pozwala,
Ogarnia całe pole i wszystko wypala,
210
Trawi trupy, niezmiernym pożarem oddycha:
Cofa się rzeka w biegu, równina osycha.
Jak w jesieni hojnymi namoczone wody
Dech Boreasza czyści z wilgoci ogrody,
Widok ten miłym czuciem gospodarza wzrusza:
215
Tak Hefajst pali trupy, równiny osusza.
Potem na rzekę zwraca pożary ogniste,
Zjada zielone wierzby, wiązy rozłożyste,
Topole i cyprysy, i te piękne ziela,
Których kwiat Ksantu brzegi tak wdzięcznie wyściela.
220
Igrające po głębiach ryby ledwie żyją,
Omdlewają od ciepła i na dnie się kryją.
Palą się wody Ksantu, wrą spienione wały.
Więc się smutnym odzywa głosem zaziajały:
»HefajÅ›cie, żaden z bogów sprostać ci nie zdoÅ‚a!
225
I ja ogniu strasznemu nie stawiłbym czoła.
Przestań! Pelid niech mury trojańskie wypróżni!
Na co dane im wsparcie mnie i ciebie różni?«
Kipiała woda gęstą wyziewając parę.
A jako, gdy zabijÄ… wieprza na ofiarÄ™,
230
Rozpalone naczynie na żarze ognistym
Skwarzy tłustość i miota wybuchem pienistym:
Tak Ksant, gdy go pożary swymi Hefajst niszczy,
Uwięziony w korycie, warzy się i świszczy.
Nareszcie mocą jego całkiem przytłoczony,
235
Pokornym głosem wzywa Hery, Zeusa żony:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]