[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ponieważ Marjory mieszkała w East Village, niedaleko World Trade
Center, Paige odwiozła ją i uściskała na pożegnanie. Rano miała odwiedzić
jeszcze jedną galerię, a zaraz potem ruszyć do domu.
- Koniecznie zadzwoń zaraz po powrocie i opowiedz, jak ci poszło z
Groefflingiem - poleciła Marjory.
- Obiecuję. Dzięki za wszystko, Margie. Zwietnie zorganizowałaś mój
pobyt.
- Uczciwie zapracowałam na swoją prowizję, prawda? - zażartowała
Margie, raz jeszcze ucałowała przyjaciółkę, wysiadła i pomachała dłonią na
pożegnanie.
Tymczasem myśli Paige krążyły bynajmniej nie wokół planowanego
spotkania z nowym marszandem ani wysokości prowizji dla agentki, lecz wokół
Dallasa. Chciała spytać, czy pożywił się kanapką i piwem, lecz słowa uwięzły
jej w gardle. Zastanawiała się, dokąd szofer pojedzie po skończeniu pracy, kogo
będzie woził nazajutrz i czy wszystkie pasażerki otacza tak troskliwą opieką.
36
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
W nie oświetlonym wnętrzu limuzyny głowa kierowcy, nakryta
przepisową czapką, wydawała się ciemną plamą. Paige gotowa była się założyć,
że Dallas, tak jak ona, stracił ochotę na rozmowę.
Mijali kolejne przecznice, a Paige coraz gorzej czuła się we własnym
ciele. Kości i mięśnie utworzyły ciasny, uwierający pancerz. Kiedy limuzyna
skręciła w ulicę, przy której stał wynajęty na kilka dni dom, Paige zaczęła
wiercić się na siedzeniu. Chciała czegoś niewysłowionego, płonęła z
ciekawości, a do tego ten upał...
Dallas zaparkował, zgasił silnik i przez chwilę siedział w milczeniu, a
potem niespiesznie otworzył drzwi. Paige, oszołomiona i onieśmielona,
przygryzła wargę, kurczowo
zacisnęła palce na torebce i ujmując pomocną dłoń szofera, wysiadła.
Zdawało jej się, że Dallas trzymał ją za rękę mocniej niż przy poprzednich
okazjach, ale przypisała to wrażenie wybujałej wyobrazni. Na pewno jednak nie
wyobraziła sobie, że oddycha coraz szybciej, żołądek podchodzi jej do gardła i
że Dallas wcale nie puścił jej dłoni, kiedy powoli szli do schodów, a potem
wspinali się do frontowych drzwi.
Uliczne latarnie rzucały blade światło na opustoszałą okolicę. Paige
uwolniła dłoń, aby wyjąć klucz z torebki. Z pochyloną głową bezradnie obracała
w palcach chłodny metalowy kształt. Chciała coś powiedzieć, coś zrobić...
Poczuła na brodzie szorstki palec, który delikatnie uniósł jej głowę. I oto
tuż przed sobą zobaczyła oczy Dallasa. Nie umiała czytać w męskich twarzach,
ale jako rzezbiarka znała mowę dotyku. Bezbłędnie wyczuła w kierowcy to
samo napięcie, które narastało w niej podczas jazdy przez miasto. Kiedy
pochylił głowę, nie cofnęła się.
Musnął ustami wargi Paige - raz i drugi. Dawał jej szansę, by się cofnęła,
odmówiła, udzieliła surowej reprymendy, jak pracodawca pracownikowi. Nie
uczyniła jednak tego. Stała nieruchomo, zaczarowana dotykiem warg Dallasa.
Zamknęła oczy i dała się unieść fali wydarzeń.
37
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Mężczyzna nie spieszył się. Najcichszym szeptem tuż przy jej ustach
wybłagał, aby otworzyła je z własnej woli, wiedziona ciekawością i
pożądaniem.
Dopiero wtedy przystąpił do ataku. Dopiero wtedy Paige poznała, jak
smakuje prawdziwy pocałunek. Był słodki, rozgrzewał krew, podsycał apetyt na
więcej. Był podniecający, rozkoszny i oszałamiający.
Zaskoczona, odchyliła głowę w tył i spojrzała na Dallasa. Zapadający
zmrok przydawał jego twarzy tajemniczości, lecz nawet wielkomiejski hałas nie
zdołał zagłuszyć arytmii oddechu.
- Masz klucz? - spytał ochryple półgłosem, przechodząc na ty i tym
samym przekraczając kolejną granicę.
Kiwnęła głową i podała mu klucz. Dallas otworzył zamek i nacisnął
klamkę.
Wpatrywała się w ledwie widoczne rysy szofera. Bała się uwierzyć, że
dzięki jakiemuś mężczyznie mogła poczuć się... kobieco. Właściwie - nie dzięki
jakiemuś mężczyznie, lecz temu, jednemu, szczególnemu, którego znała niecały
dzień i właściwie nic o nim nie wiedziała. Przecież był tylko jej kierowcą! Ale
to się nie liczyło. Liczyło się tylko to, że Dallas miał klucz do serca Paige. A już
myślała, że jej uczucia to kraina wiecznych lodów.
Przesunął dłoń na jej szyję i pieścił kciukiem kontur policzka. Kiedy tym
razem przybliżył usta do pocałunku, czekały na niego rozchylone wargi Paige.
Nigdy nie zaznała takiej rozkoszy i żadna siła nie była w stanie oderwać
jej od ust Dallasa, przerwać cudowne igraszki dwóch języków. Kierował nią
instynkt - a może jednak Dallas? Wiedziała jedno - to, co się z nią działo, było
najbardziej naturalnym, najradośniejszym doświadczeniem jej życia.
Ciałem szofera wstrząsnął dreszcz. Podniósł wzrok.
- Mam wejść? - spytał tonem, który nie pozostawiał jej wyboru.
Zaszokowana i podekscytowana, zdołała ledwie kiwnąć głową w
odpowiedzi.
38
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Jesteś pewna?
Znów potwierdziła skinieniem. Nie miała złudzeń. Dallas pragnął tego
samego co ona - kilku chwil rozkoszy. Różnica między nimi polegała na tym, że
dla Dallasa taka sytuacja nie była niczym nowym, podczas gdy Paige
doświadczała czegoś takiego po raz pierwszy. Chciała pójść aż do końca tam,
dokąd prowadził ją instynkt. Nie miała nic do stracenia, nawet gdyby nocne
igraszki okazały się absolutnym fiaskiem. Rano wyjeżdżała do domu. Nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl