[ Pobierz całość w formacie PDF ]
misce, a Sara stała sobie jakby nigdy nic, świeża i wypoczęta, i tak
pociągająca, że miał ochotę zanieść ją prosto do łóżka.
- Szatan bardzo wyprzystojniał.
- Rzeczywiście wygląda lepiej, ale nie zaryzykowałbym określenia
przystojny" wobec tego potwora. Dobrze spałaś?
- Tak. - Szybko pokiwała głową. - Przepraszam, że tak pózno wstałam.
Czy zostało jeszcze coś ze śniadania?
Bezsenna noc nie wpływa szczególnie dobrze na ludzką cierpliwość.
- Był omlet, ciepłe rogaliki i świeża kawa, ale nie chciało ci się wstać.
Sara przetarła zaspane oczy.
- Która godzina? - spytała.
- Dochodzi dwunasta.
79
RS
Dopiero ta informacja rozbudziła ją na dobre.
- Niemożliwe! Naprawdę mi przykro.
- Miałem nadzieję, że spędzimy trochę czasu razem.
- O!
W jej głosie nie było nawet cienia entuzjazmu. Gavin zauważył, że
niepewnym gestem przykłada rękę do brzucha.
- yle się czujesz?
- Nie, skądże! - Zaczerwieniła się lekko.
- Co sprawiło, że w końcu zdecydowałaś się wstać? - zapytał za
zjadliwą uprzejmością.
- Telefon. Dzwonił Jess. Pytał, czy mogę przyjść dzisiaj do schroniska.
- Dlaczego? Przecież nie pracujesz tam w niedziele.
- Nie, ale obiecałam mu, że przyjdę.
Gavin zacisnął szczęki. Ten dzień powoli zamieniał się w koszmar.
- Na długo? - rzucił przez zęby.
- Nie mam pojęcia. Powiedziałam, że przyjadę za godzinę.
- Cholera! Dlaczego dzisiaj? Czy to nie mogłoby poczekać?
Sara cofnęła się o krok, a potem uniosła hardo głowę.
- Nie klnij, dobrze? I nie krzycz na mnie. To zasada numer jeden
naszego układu. I nie mów mi, co mam robić, a ja nie będę mówić, co ty
masz robić!
Gavin wiedział, że przesadził, a jednak nie mógł pohamować złości.
Zbyt długo trzymał zmysły na uwięzi. Gdyby buzujące w nim hormony
wydostały się na zewnątrz, byłoby ich więcej niż sierści Szatana. Nawet
święty nie wytrzymałby tylu prowokacji ze strony urodziwej kobiety.
Odchrząknął raz, a potem drugi.
- Po prostu wolałbym wiedzieć o tym wcześniej.
80
RS
- Miał nadzieję, że mówi dość spokojnie.
- Przeziębiłeś się? - Przyjrzała mu się badawczo.
- Masz straszną chrypę.
- Nie. Jestem zdrowy. - Wziął głęboki oddech i natychmiast zakrztusił
się kocimi kłakami.
Machnął ręką do zaniepokojonej Sary.
- Idz. Ja i tak mam co robić. Odkurzę dom. Sierść Szatana jest
wszędzie. O której wrócisz?
- Nie musisz sprzątać po moim kocie - burknęła.
- Ale wyszczotkowanie go było moim pomysłem. - Spojrzał na nią
ponuro.
- To nie ma znaczenia.
O co jej chodziło? Czyżby myślała, że Gavin się obrazi i pójdzie sobie
tylko dlatego, że trzeba posprzątać? O, nie. Nie doczeka się. Zbyt ciężko się
napracował, żeby tu się wprowadzić!
Sara nie ruszyła się z miejsca, tylko przygryzła wargę. O Boże!
Dlaczego ona to robi? Przecież mówił jej tyle razy, że jej krzywy ząbek
działa na niego jak afrodyzjak.
- Pytałem, o której wrócisz do domu?
- Wrócę, kiedy mi się spodoba! - wybuchnęła.
Ta gwałtowna reakcja zaskoczyła ich oboje. Sarę bardziej niż Gavina -
widać to było po jej minie. Postała jeszcze chwilę, a potem odwróciła się na
pięcie i wybiegła z domu. Rozległ się hałas samochodowego silnika i już jej
nie było. Tym razem Gavin klął na cały głos.
Wybrał złą taktykę! Oczywiście! Dwie wspólnie spędzone noce były
równie frustrujące dla niej jak dla niego. Nie mogło być inaczej. Gavin
nigdy nie zgadzał się z wyznawanym przez niektórych mężczyzn poglądem,
81
RS
że kobiety mają inne potrzeby seksualne. Nie spełnione pragnienia
powodują jednakowy stres u obu płci.
A Sara go pragnęła. Wiedział o tym dobrze. A może - uśmiechnął się
szeroko - powinien zmienić postępowanie? Pójść z nią do łóżka, żeby
pokazać, jak bardzo mu na niej zależy? Może wtedy uda się im osiągnąć tę
specyficzną emocjonalną więz, która pojawia się czasem między
kochającymi się ludzmi? Niech tylko Sara zrozumie, że relacje między mmi
opierają się na uczuciu, a nie zwyczajnym uprawianiu seksu! On, Gavin, nie
ma zamiaru być tylko obiektem pożądania. Nie da się wykorzystać, bo
chodzi mu o coś więcej.
Postanowił nie czekać na noc. Da się uwieść Sarze zaraz po jej
powrocie do domu. To będzie piękne, pomyślał, przeciągając się rozkosznie.
A Szatan, który był wszystko rozumiejącym kotem, przeciągnął się razem z
nim.
Sara nie mogła się doczekać, kiedy znowu zobaczy Gavina. Nie miała
dzisiaj dobrego dnia, a obecność obcej osoby w domu tylko komplikowała
sprawę. Gdyby tylko Gavin się domyślił i zostawił ją w spokoju... Na pewno
zdołałaby się opanować.
A skoro mowa o trudnej sztuce opanowania... Ciągły jazgot
dochodzący z tylnego siedzenia stawał się coraz bardzo uciążliwy.
Wydawało go z siebie miniaturowe stworzenie niewiadomej rasy. Był to
najbardziej hałaśliwy pies, jakiego w życiu widziała. Oraz najszybszy. Nie
miała pojęcia, jakim cudem zwierzę, które ma tylko trzy łapy, może
poruszać się w tempie błyskawicy.
To z jego powodu wracała wcześniej do domu. Jechała z duszą na
ramieniu. Gavin był naprawdę zły, kiedy wyjeżdżała, i nie wiadomo, jak
teraz zareaguje na nowego lokatora. O ile się nie wyprowadził...
82
RS
Odetchnęła z ulgą, widząc, że jego furgonetka wciąż stoi na
podjezdzie. Miło jest wracać do domu, w którym ktoś na ciebie czeka. I
wychodzi ci naprzeciw, kiedy tylko wjeżdżasz na podwórze.
Na jego widok zrobiło się Sarze gorąco. Matka Natura nie oszczędzała
trudu, stwarzając tego faceta. Był wspaniały. Sara zerknęła w lusterko i
zacisnęła dłonie na kierownicy. Nie chciała wysiadać. Miała podpuchnięte,
zmęczone oczy i wyglądała strasznie. I jeszcze to szczekanie. Gavin też je
słyszał. Nie mógł nie słyszeć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]