[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kich, co uważają swój klasztor za więzienie; a klasztor jest dla mnie więzieniem stokroć
okropniejszym od tych, gdzie zamykają złoczyńców; muszę albo z niego wyjść, albo w nim
36
zginąć. Wielebna matko  mówiłam dalej bardzo poważnym tonem, patrząc na nią śmiało 
posłuchaj mnie: gdyby prawo, do którego się zwróciłam, zawiodło moje oczekiwania i gdy-
bym, przynaglona uczuciem rozpaczy zbyt dobrze mi znanej... jest tu studnia... są okna w
klasztorze... wszędzie dokoła mury... można pokrajać ubranie... zrobić użytek z rąk...
 Przestań, nieszczęsna. Twoje słowa przejmują mnie dreszczem. Jak to, mogłabyś...
 Mogłabym, nie uciekając się do tego wszystkiego, co kończy nagle niedole życia, od-
mówić przyjmowania pokarmów; człowiek może pić i jeść lub się od tego powstrzymać...
Gdyby się zdarzyło po tym, co ci powiedziałam, że zdobyłabym się na odwagę, a wiesz, że mi
jej nie brak i że niekiedy trzeba jej więcej, by żyć, niż aby umrzeć, przenieś się myślą na sąd
boski i powiedz mi, którą Bóg uważałby za bardziej winną: przełożoną czy jej mniszkę?...
Wielebna matko, nie żądam niczego od klasztoru i nie zażądam nigdy; oszczędz mi popełnie-
nia ciężkiego przestępstwa, oszczędz sobie długotrwałych wyrzutów sumienia: ułóżmy się...
 Co też przychodzi ci do głowy, siostro Zuzanno? że ja uchybię pierwszemu z mych obo-
wiązków, że przyłożę ręki do zbrodni, że wezmę udział w świętokradztwie?
 To ja popełniam co dzień prawdziwe świętokradztwo profanując pogardą poświęcone
szaty, które noszę. Zdejmij je ze mnie, nie jestem ich godna; każ poszukać na wsi łachmanów
najbiedniejszej chłopki; i żeby furtka klasztorna była uchylona.
 A dokąd pójdziesz, aby ci było lepiej?
 Nie wiem, dokąd pójdę, ale zle jest człowiekowi tylko tam, gdzie Bóg go nie chce; a Bóg
nie chce mnie tutaj zgoła.
 Nic nie masz.
 To prawda, ale nie biedy boję się najbardziej.
 Obawiaj się rozwiązłego życia, do którego bieda wciąga.
 Przeszłość ręczy mi za przyszłość; gdybym była chciała słuchać podszeptów zbrodni,
byłabym wolna. Ale jeśli wyjdę z tego domu, stanie się to bądz za twoją zgodą, bądz z mocy
prawa. Możesz, wielebna matko, wybierać...
Ta rozmowa trwała długo. Przypominając ją sobie rumienię się za rzeczy niedyskretne i
śmieszne, które popełniłam i powiedziałam; ale stało się. Przełożona wciąż jeszcze wykrzy-
kiwała swoje:  Co powiedzą ludzie! co powiedzą siostry! , gdy dzwon wzywający na nabo-
żeństwo rozłączył nas. Wychodząc powiedziała mi:
 Siostro Zuzanno, idziesz do kościoła, proś Boga, żeby cię wzruszył i przywrócił ci ducha
twego stanu; zbadaj swe sumienie i wierz temu, co ono ci powie: nie podobna, aby ci nie czy-
niło wyrzutów. Zwalniam cię od śpiewu.
Zeszłyśmy prawie jednocześnie. Nabożeństwo się skończyło; pod koniec nabożeństwa,
gdy wszystkie siostry gotowały się do rozejścia, przełożona uderzyła dłonią po brewiarzu i
zatrzymała je.
 Moje siostry  powiedziała  wzywam was, byście padły do stóp ołtarza i błagały Boga o
zmiłowanie nad jedną zakonnicą, którą On opuścił, która utraciła ducha życia zakonnego i
gotowa jest popełnić czyn świętokradzki w oczach Boga i sromotny w oczach ludzi.
Nie potrafię panu opisać ogólnego zdumienia; w mgnieniu oka każda, nie ruszając się z
miejsca, przebiegła wzrokiem twarze towarzyszek, usiłując rozpoznać winną po jej zmiesza-
niu. Wszystkie legły krzyżem i modliły się w milczeniu. Po dość długim czasie przełożona
zaintonowała ściszonym głosem Veni Creator; następnie po chwili ponownego milczenia
przełożona uderzyła w pulpit i zakonnice wyszły.
37
VIII
Może pan sobie wystawić, jak całe zgromadzenie zaczęło szeptać: która to jest? a która
nie? co ona zrobiła? co chce zrobić?... Te podejrzenia nie trwały długo. Moje żądanie zaczy-
nało być głośne w Paryżu; odwiedziło mnie mnóstwo osób  jedni przychodzili z wyrzutami,
inni z radami; jedni pochwalali mój krok, inni mnie ganili. Miałam jeden tylko sposób uspra-
wiedliwienia się w oczach wszystkich: wyjawić im postępowanie moich rodziców; a pojmuje
pan, że chciałam zachować dyskrecję w tym względzie; pozostało mi zaledwie kilka osób
szczerze oddanych i pan Manouri, który się podjął prowadzenia mojej sprawy i z którym mo-
głam być zupełnie szczera. Gdy ogarniało mnie przerażenie na myśl o udrękach, które mi
groziły, w mojej wyobrazni jawił się w całej okropności loch, dokąd mnie już raz zawleczo-
no; znałam okrutną zajadłość mniszek.
Zwierzyłam się z mych obaw panu Manouri, powiedział mi:
 Nie może pani uniknąć wszelkiego rodzaju przykrości; będzie je pani miała, powinna się
była pani tego spodziewać; trzeba się uzbroić w cierpliwość i pokrzepić się nadzieją, że
przyjdzie ich kres. Co do tego lochu, przyrzekam pani, że nie wrócisz tam nigdy; to już moja
sprawa...
Istotnie, w kilka dni potem przyniósł rozkaz dla przełożonej, aby pozwoliła mi zawsze
stawić się osobiście, ilekroć tego od niej zażądają.
Nazajutrz, po nabożeństwie, polecono mnie raz jeszcze publicznym modłom zgromadze-
nia; modlono się po cichu i odśpiewano półgłosem ten sam hymn co poprzedniego dnia.
Ta sama ceremonia odbyła się na trzeci dzień, z tą różnicą, że kazano mi stanąć pośrodku
prezbiterium i odmawiano modlitwy za konających, litanię do wszystkich świętych z refre-
nem ora pro ea 12.
Czwartego dnia urządzono ponure widowisko, które wykazało dobitnie, jak dziwaczny
charakter miała przełożona. Po skończonym nabożeństwie kazano mi się położyć do trumny
ustawionej pośrodku prezbiterium; po bokach umieszczono lichtarze i kropielnicę; okryto
mnie całunem i odprawiono egzekwie, po czym każda mniszka wychodząc skraplała mnie
święconą wodą mówiąc: Requiescat in pace. Trzeba znać język klasztorny, aby zrozumieć
rodzaj grozby zawarty w tych słowach13. Dwie mniszki zdjęły całun i pozostawiły mnie w
trumnie, zmoczoną do nitki wodą, którą mnie złośliwie polały. Moje ubranie wyschło na mnie
 nie miałam w co się przebrać.
Po tym umartwieniu przyszło inne. Całe zgromadzenie zebrało się, uznano mnie za potę-
pioną, mój krok został osądzony jako odszczepieństwo; i pod karą odpowiedzialności za nie-
posłuszeństwo zabroniono wszystkim zakonnicom rozmawiać ze mną, pomagać mi, zbliżać
się do mnie, a nawet dotykać rzeczy, których mogłam używać. Te zarządzenia zostały ściśle
wykonane. Nasze korytarze są wąskie, w niektórych miejscach dwie osoby z trudem mogą
przejść obok siebie  jeżeli jakaś mniszka szła naprzeciw mnie, to albo zawracała, albo przy-
wierała do ściany przytrzymując swą suknię i welon z obawy, aby nie otarły się o moje ubra-
nie. Jeżeli która musiała wziąć coś ode mnie, stawiałam tę rzecz na ziemi i brano ją przez gał-
12
Ora pro ea  módl się za nią.
13
Prócz zwykłego w modłach za umarłych znaczenia:  niech odpoczywa w spokoju , słowo  in pace oznacza
również loch, gdzie trzymano i torturowano więzniów Inkwizycji.
38
ganek; jeżeli miano mi coś dać, rzucano mi to, jeżeli która z mniszek miała nieszczęście do-
tknąć mnie, uważała siebie za skalaną i szła do przełożonej wyspowiadać się z tego i otrzy-
mać od niej rozgrzeszenie.
Powiedział ktoś, że pochlebstwo jest rzeczą podłą i niską, ma ono w sobie jeszcze więcej
okrucieństwa i pomysłowości, gdy zamierza przypodobać się przez upokorzenia, jakie wymy-
śla. Ileż razy przypominałam sobie słowa mej świętej przełożonej de Moni.  Wśród wszyst-
kich tych istot  mówiła  które widzisz dokoła mnie, tak uległych, tak niewinnych, tak ła- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl