[ Pobierz całość w formacie PDF ]
hałdy śmieci. To tyle, panie Lewis. Mam przeczucie, że właśnie tak się stało. Już
wcześniej niektóre fakty powinny były wydać mi się podejrzane, na przykład to,
że policję wezwano dopiero następnego dnia.
— Czy po tak długim czasie uda się odnaleźć ciało?
144
— Chyba tak. Będzie to okropnie brudna robota, ale jestem dobrej myśli.
W departamencie miernictwa będą mniej więcej wiedzieli, które części hałdy były
niwelowane, kiedy i gdzie, dlatego ją znajdziemy. Biedne dziecko!
— I pomyśleć, że mieliśmy przez nich tyle problemów!
Morse skinął głową.
— Im także nie było łatwo utrzymać tajemnicy. Może gdy się popełni morder-
stwo i usunie ciało, inaczej patrzy się na te sprawy.
Kiedy Morse przedstawił swój punkt widzenia, Lewisowi chodziła po głowie
pewna myśl.
— Sądzi pan, że Ainley był na dobrym tropie?
— Nie wiem — odpowiedział Morse. — Mógł mieć masę różnych pomysłów.
Zresztą to nie ma teraz żadnego znaczenia. Znaczenie ma fakt, że niektórzy my-
śleli, że Ainley coś zwęszył.
— A do czego, według pana, pasuje ten list?
Morse spojrzał przed siebie.
— Właśnie, list. Jego autor najprawdopodobniej nie wiedział jeszcze o śmier-
ci Ainleya. Myślałem, że list miał odwrócić uwagę policji od miejsca zbrodni
i skoncentrować ją na Londynie. Wydawało się możliwe, że sami Taylorowie go
napisali, ponieważ sądzili, że Ainley za bardzo zbliżył się do prawdy.
— Ale już pan tak nie myśli?
— Musimy przyjąć, iż napisał go Baines.
— Czy wie pan, dlaczego?
— Chyba wiem, chociaż. . .
W połowie zdania przerwał mu dzwonek do drzwi i prawie natychmiast zja-
wiła się pani Lewis z lekarzem. Morse podał rękę Lewisowi i wstał.
— Niech pan nie wychodzi, sir. To nie potrwa długo.
— Nie, lepiej pójdę — powiedział Morse. — Wpadnę po południu. Wyszedł
z domku Lewisów i wrócił do kwatery policji w Kidlington. Usiadł w czarnym
fotelu i ze zgrozą spojrzał na gruby plik papierów do przeczytania. Będzie miał
niewiele czasu na korespondencję. Ale nie załatwi jej dzisiaj. Być może cieszył
się, że wizyta lekarza przerwała rozmowę z Lewisem, bowiem w jego rekonstruk-
cji zdarzeń było kilka słabych punktów, które należało gruntownie przemyśleć.
Morse nie był do końca zadowolony.
Rozdział 30
Pieniądze często kosztują zbyt wiele
(Ralph Waldo Emerson)
Przez następną godzinę siedział w milczeniu i starał się wszystko jeszcze raz
przemyśleć, poczynając od pytania, które zadał mu Lewis: dlaczego Baines napi-
sał list do Taylorów? O dwunastej w południe wstał z fotela, przeszedł korytarzem
i zapukał do drzwi nadinspektora Strange’a.
Godzinę później drzwi gabinetu otworzyły się, a dwaj mężczyźni kończyli
rozmowę.
— Będzie pan musiał coś zdecydować, panie Morse — mówił Strange. —
Nie można trzymać dwóch srok za ogon. Jeśli uzna to pan za słuszne, proszę ich
przesłuchać, ale prędzej czy później, chcę mieć ciało. Musimy mieć ciało.
— Zgadzam się z panem, sir — odpowiedział Morse. — Bez ciała wszystko
brzmi trochę fantastycznie.
— Z ciałem też — powiedział Strange.
* * *
Morse udał się do stołówki, gdzie jak zwykle siedział Dickson. Zamawiał wła-
śnie dużą porcję mięsa z surówkami.
— Jak się czuje sierżant Lewis, sir? Ma pan jakieś wieści?
— Dużo lepiej. Widziałem się z nim rano. Wróci lada dzień. Zamawiając
własny posiłek, myślał nadal o Lewisie. Pytanie sierżanta pozostawało bez od-
powiedzi. Dlaczego Baines napisał ten list? Morse rozważył wszystkie motywy,
jakie towarzyszą pisaniu listów, lecz żadna odpowiedź go nie zadowalała. Mimo
to wierzył, że znajdzie rozwiązanie. Ciągle niewiele wiedział na temat Baines a,
146
lecz kilka dni temu polecił sprawdzić stan jego konta i niedługo powinien mieć
raport.
Musiał jeszcze przejrzeć dokumenty leżące na biurku, ale odłożył to na póź-
niej. Pomyślał, że dobrze mu zrobi łyk świeżego powietrza, wyszedł więc na uli-
cę. Skręcił w prawo i poszedł do pubu. Chciał uniknąć spotkania z panią Taylor.
Z ulgą stwierdził, że nie ma jej w lokalu. Zamówił kwartę piwa i wyszedł na-
tychmiast po opróżnieniu kufla. Udał się w kierunku głównej ulicy. Po drodze,
w samym centrum Hatfield Way zauważył wąską, boczną uliczkę, na którą wcze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]