[ Pobierz całość w formacie PDF ]
większej przyjemności niż uduszenie własnego syna.
Co tam jeszcze było? spytała szybko pani Krystyna. Co to za jakaś lista
mienia przesiedleńczego? Jakie mienie?
Pan Roman oderwał morderczy wzrok od Pawełka i żałośnie spojrzał na żonę.
Wszelkie mienie rzekł ponuro. Tam podobno nic nie ma, a jeśli, to tak
drogie, że już lepiej kupować w Stanach Zjednoczonych. To znaczy artykuły
przemysłowe, bo artykuły spożywcze istnieją w wielkiej obfitości i tanie. Kontrahent
ma prawo wziąć ze sobą i przewiezć bez cła wszystko, co mu będzie potrzebne do
egzystencji, i trzeba sporządzić taką listę zabieranych przedmiotów, która to lista ma
być poświadczona przez Polservis i przez ambasadę algierską. Podobno pani& jakże
jej tam? Kawałkiewicz, ma wzór najlepiej opracowanej listy i wypożycza go nowym
osobom. Muszę do niej jechać& Nie, najpierw muszę zadzwonić. I do tego
Wiśniewskiego muszę zadzwonić. Czy dzień jutrzejszy mógłby mieć tak chociaż ze
czterdzieści godzin?
I tak by ci z tego nic nie przyszło, bo jutro jest sobota i wszystko nieczynne
mruknął Pawełek.
Podzielimy się zaproponowała uczynnie pani Krystyna. Do pani
Kawałkiewicz mogę jechać ja. Ty zacznij załatwiać to, przy czym musisz być
osobiście&
* * *
W środę wieczorem Janeczka siedziała w swoim pokoju przy biurku i w
zatroskanej zadumie wpatrywała się w okno. Teoretycznie odrabiała lekcje, w
praktyce zajęta była zupełnie czym innym. Już trzy razy w ciągu ubiegłych pięciu dni
jej ojciec usiłował upominać się o swoje dokumenty, zdradzając niepohamowaną i
nietaktowną chęć poznania ich treści. Za żadną cenę nie wolno było do tego dopuścić.
Przeczytanie przezeń jego własnej biografii przed definitywnym załatwieniem sprawy
wyjazdu mogłoby osiągnięty już sukces przei stoczyć w klęskę, należało zatem
niebezpieczną chwilę odsunąć w czasie jak najdalej. Należało znalezć sposoby
odwracania jego uwagi w jakimkolwiek innym kierunku. Należało zgromadzić tych
sposobów tak dużo, żeby wystarczyły na długo, a najlepiej do końca.
Na krótką chwilę Janeczka oderwała wzrok od okna, kiwnęła głową sama do siebie
i zapisała coś na leżącej z boku kartce. Widniało na niej już kilka pozycji. Janeczka
przyjrzała się im ze zmarszczoną brwią i znów zapatrzyła się w skupieniu w ciemną
przestrzeń za szybami.
Drzwi za jej plecami szczęknęły nagle i do pokoju zaglądnął Pawełek.
Ty, chodz prędko! wysyczał przenikliwym szeptem. Ojciec wrócił!
Janeczka żywo odwróciła się do brata.
I co& ?
Zdaje się, że załatwił. Skończy się wreszcie ta nerwówka. Chodz!
Coś ty, jeszcze co najmniej do jutra rana. Aż ten samolot z panem Wiśniewskim
odleci&
Wślizgnęli się do jadalni w chwili, kiedy pan Roman, półżywy ze zdenerwowania,
padał bezwładnie na fotel.
Przepadło, wola boska mówił głosem posępnie rozpaczliwym. Oddałem
temu Wiśniewskiemu kontrakt. Nic mnie już nie uratuje, trudno, przepadło,
oddałem&
Mam nadzieję, że nie zapomniałeś go przedtem podpisać? przerwała sucho
pani Krystyna.
Nie, podpisałem. Jak cyrograf& Przepadło. I jestem mu winien osiemdziesiąt
tamtejszych groszy.
Kazał sobie zapłacić za przewiezienie? To jest jakaś taksa?
Nie, tylko tam na miejscu musi przylepić znaczek i wysłać pocztą, żeby doszło
oficjalną drogą. Pomógł mi napisać na kopercie adres szefa. Poza tym on mieszka w
innej miejscowości. W El Asnam. W El Asnam jest epicentrum trzęsień ziemi&
No i proszę! wyrwał się Pawełek. I on tam mieszka, w tym epicentrum, i
jest żywy, i zdrowy! Znaczy, to nic takiego&
Zamknij się! uciszyła go gniewnie Janeczka. Nie zwracajmy na siebie
uwagi&
Udało mi się kupić potwornie drogi słownik techniczny ciągnął pan Roman
w rozgoryczeniu. Poza tym zdaje się, że muszę odrobić lekcje. Pani Modlińska z
miejsca wzięła straszliwe tempo i myli mi się czas przyszły od być i mieć. Niech ktoś
się uczy razem ze mną, bo muszę mieć doping. Dzieci.
Dobrze, możemy się uczyć obydwoje zgodziła się pośpiesznie Janeczka.
Nie, ja chciałem wreszcie&
Głodny jestem! ogłosił gromko Pawełek.
Ja też jestem głodny, ale&
Zaraz powiedziała pani Krystyna, bezwiednie dopomagając swoim
dzieciom. Słuchaj, ta lista mienia zaczyna mnie niepokoić. Kawałkiewiczowa
mówi, że tam rzeczywiście nic nie ma, ona już tam była. Mówi, że pralkę musisz
wziąć koniecznie. Nie mamy drugiej pralki, a tej jednej ja ci nie oddam. Piecyki
elektryczne ostatecznie można zabrać pózniej, bo jedziesz wiosną, ale bez
termowentylatora się nie obejdzie. Mnóstwo rzeczy trzeba kupić. Musisz zabrać całą
bieliznę pościelową, talerze, garnki, naczynia&
Mnie ta lista mienia niepokoi od początku mruknął Pawełek.
Bo co? zainteresowała się podejrzliwie Janeczka.
Bo nie wiem, czy tam jest wszystko, co nam będzie potrzebne. Jeszcze jej z
bliska nie widziałem.
Ja też nie. Obejrzymy przy okazji&
Pani Krystyna bezlitośnie wyliczała dalej. Pan Roman chwycił się za głowę i
jęknął.
Przestań, proszę cię! Nie wszystko na raz! Ja i tak wyraznie widzę, że pójdę z
torbami, bo za przejazd trzeba samemu zapłacić. Potem podobno zwracają koszta
podróży, ale zapłacić trzeba przedtem!
Ejże& ! wyrwało się znowu Pawełkowi.
Naprawdę trzeba zapewnił go żałośnie pan Roman.
Nie, nie to&
Cicho, ty głupi! syknęła rozwścieczona Janeczka.
Pani Krystyna roztargnionym spojrzeniem obrzuciła swoje dzieci i na nowo
przystąpiła do rozważań nad listą mienia. Zaskoczony Pawełek z oburzeniem
odwrócił się do siostry.
No co ty? Przecież wydadzą wszystko i zostaniemy na lodzie!
Nawet niechby, nie waż się słowem na ten temat odezwać! Zapaskudzisz mi
całe ukrywanie papierów!
Jak to!
A tak to. To jest jedna z tych rzeczy, które mam w zapasie, żeby wywlec, jak
znów zacznie gadać o dokumentach. Głowę daję, że na długo zapomni, że chciał je
czytać. Powiedzieć o tym byle kiedy, to jest zwyczajne marnotrawstwo.
O rany! No fakt, masz rację, zapomniałem& No dobra, ale zużyj to w pierwszej
kolejności, bo inaczej leżymy&
Pani Krystyna i pan Roman nadal rozpatrywali listę mienia, pani Krystyna
nerwowo i z wielkim ożywieniem, pan Roman w narastającym przygnębieniem.
Pawełek obserwował ich z uwagą.
Pomóż mi! zażądał stanowczo. Ja to muszę dostać i spokojnie przeczytać.
Matka tej całej listy z ręki nie wypuszcza, a potem się okaże, że połowę rzeczy trzeba
przemycać.
Powiedz im, że pomożemy przy zakupach poradziła bez namysłu Janeczka.
Przypomnij sobie coś, co trudno dostać. Ja już mam.
Pawełek zastanowił się, kiwnął głową i wyczekał odpowiedniej chwili.
Wiem, gdzie sprzedają wiertła! ryknął potężnym głosem, kiedy
zaabsorbowani rodzice na moment zamilkli. Wszystkie rozmiary, po państwowej
cenie!
Pan Roman wzdrygnął się, spojrzał na syna i w oku błysnęła mu iskra
zainteresowania.
Wiem, gdzie wczoraj sprzedawali lniane ścierki kuchenne włączyła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]