[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieśmiałym spojrzeniu.
Zwyczajem stały się długie rozmowy po kolacji w zajazdach, gdzie zmieniali konie.
Benedikte i on tyle sobie mieli do powiedzenia, tyle ze sobą wspólnego, mimo że pochodzili
z tak różnych środowisk. Często okazywało się, że myślą podobnie, a kiedy tak nie było,
starali się zrozumieć argumenty przeciwnika. W takich chwilach oboje rozkwitali, chętnie
powierzając sobie tajemnice, którymi nigdy dotąd z nikim się nie dzielili. Naturalnie do
pewnych granic.
Wieczory jednak zawsze kończyły się identycznie. Przychodziła Adele Wide wystrojona
specjalnie dla Sandera i narzucała konwersacji przy stole własny ton. Benedikte nie mogła
uczestniczyć w takich rozmowach. Napomknienia utrzymane w tonacji flirtu i
niedopowiedzenia sprawiały, że czuła się nieswojo, zwłaszcza że Sander łatwo
dostosowywał się do tego stylu.
Po pewnej chwili więc Benedikte się żegnała, mimo podejmowanych przez Sandera prób
wciągnięcia jej do rozmowy, a potem on odprowadzał ją do drzwi i natychmiast wracał do
Adele.
Tak było codziennie i Benedikte cierpiała z tego powodu iście piekielne męki. Wolała jednak
wycofać się, niż być świadkiem, jak tych dwoje żartuje i świetnie się ze sobą bawi.
Gdyby wiedziała, jak sprawy potoczą się już trzeciego wieczora, jej smutek byłby jeszcze
większy.
Sander pił wtedy bardzo dużo, a nie zawsze potrafił się w takiej sytuacji kontrolować. Miał
wrażenie, że znalazł się w siódmym niebie, nie czuł się za nic odpowiedzialny, a kiedy Adele
60
szepnęła mu do ucha, że ma w pokoju jeszcze pełną piersiówkę, uznał, że nie stanie się nic
złego, jeśli pójdzie tam razem z nią.
Długo siedzieli rozmawiając o obojętnych sprawach, o których Sander natychmiast
zapomniał, ale potem Adele zaczęła opowiadać mu o sobie, o nie dającym jej satysfakcji
pożyciu z narzeczonym. Przedstawiła go zresztą w bardzo niekorzystnym świetle,
podkreślając własne zalety. Półsłówkami starała się dać Sanderowi do zrozumienia, jak
gorąca krew płynie w jej żyłach, ale z Mortenem Hjortsbergiem nigdy nie mogła osiągnąć
tego, czego naprawdę pragnęła.
W następnej chwili odwróciła kota ogonem i zaczęła mówić o swej samotności, o tym, jak
nieszczęśliwa się czuje po zniknięciu narzeczonego. Szukając pociechy u Sandera,
przytuliła się do niego.
A on pozwolił, by wszystko po prostu się stało. Jej dłoń, która tarła jego udo, jakby zmarzł, a
ona chciała go rozgrzać, jej bluzka, która rozpięła się niby sama z siebie... Jak dobrze to
wszystko znał... Ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia, akurat w tej chwili był
dostatecznie pijany, by uznać, że taka lekkomyślność jest czymś normalnym.
Choć nie znali się wcześniej, pochodzili z tego samego środowiska, w którym spędzenie z
kimś jednej tylko nocy nie było niczym szczególnym. Nie pociągało za sobą żadnych
zobowiązań i dziewczęta chętnie uczestniczyły w takiej grze. W czasach gdy zewnętrzna
fasada miała nieskończenie wielkie znaczenie, a wszystko co poniżej pasa na pozór nie
istniało, panowała taka sama rozwiązłość jak wcześniej, tyle że w ukryciu. Adele miała duże
doświadczenie, a wiedziała, że i Sanderowi go nie brakuje. Aatwo to poznała po jego
stosunku do niej.
Sam Sander także uważał, że wszystko jest jak najbardziej w porządku, skoro dziewczyna
otwarcie daje znak, że pragnie krótkiej erotycznej przygody i niczego więcej. Z
przyjemnością zaspokajał jej wymagania. O żadnym trwałym związku nie mogło być mowy,
Adele także to podkreślała, w ostatniej chwili przypominając sobie o zasadach moralnych;
była wszak zaręczona!
Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale następnego dnia, kiedy
Sander witał się z Benedikte, poczuł się dziwnie nieswojo. Nie był z siebie zadowolony. Nie
rozumiał dlaczego, bo przecież podobne miłostki przytrafiały mu się wcześniej w te wieczory,
kiedy wypił za dużo, a nigdy nie odczuwał wyrzutów sumienia. I Benedikte była przecież
tylko przyjacielem!
Wyprawa, która okazała się bardzo męcząca dla wszystkich, wciąż trwała.
Lensman Sveg zatrzymywał się od czasu do czasu, by rozpytać o drogę. Wszędzie jednak
potrząsano głową. Nie, o Fergeoset nikt nie słyszał.
61
Jechali jeszcze przez dwa i pół dnia w górę - jak się wydawało - nie kończącej się rzeki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl