[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak? - Ann podniosÅ‚a brwi, wyglÄ…daÅ‚a na rozbawionÄ…·
- Dzięki niemu zostałam zatrudniona na pół etatu w bibliotece.
- Wspaniale!
- Może nawet przejdę na cały etat. Moja przełożona ostrzegła mnie przed pogadankami, na które
zwykle przychodzą dzieci w wieku Mimi. Z pewnością 'nie wiedziała, że ja bardzo lubię takie
dzieci. Lubię też opowiadać im różne historyjki.
Matthew roześmiał się.
- Wierzę. Pamiętam, że gdy byliśmy dziećmi, zadręczałaś mnie i Willa różnymi wymyślonymi
przez siebie opowieściami.
- To był zwykły instynkt samozachowawczy.
Gdybym nie zainteresowała was swoimi opowieściami, zaciągnęlibyście mnie na jakieś śmierdzące
bagna, by robić podwodne doświadczenia.
- Zawsze mówiłam, że tacy dwaj chuligani nie powinni przebywać z dziewczynką - rzekła Ann
rozbawiona. - Gdy kiedyś przyprowadziliście Livvy do domu, wszyscy troje byliście umazani
błotem, mieliście podarte spodnie i kieszenie pełne kapsli. Twój ojciec, Livvy, powiedział wtedy, że
jeszcze nigdy nie widział córki w takim stanie .
- Miał przynajmniej okazję. Pamiętam, że Willie przyniósł wtedy ze sobą dwie żaby.
- Po co? - zapytała Mimi z ustami wypełnionymi czekoladowymi chrupkami.
- Twój tatuś uważał, że żaby są lepsze od czekoladowych chrupek - odpowiedziała Ann. Chciała
wytrzeć Mimi buzię serwetką, ale dziewczynka wyjęłają babci z ręki i sama to zrobiła. .
JOn jadł żaby? - zapytała z obrzydzeniem.
- Nie, kochanie. Trzymał je w swoim akwarium. Mimi otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- No, Fasolko - powiedział Matthew - Wydaje mi się, że nadchodzi już pora, gdy małe dzieci
chodzą spać.
- Livvy, czy mogłabyś pójść ze mną na chwilę do drugiego pokoju? - poprosiła Ann. - Chciałabym
ci coś dać.
Livvy podążyła za nią. Ann wysunęła szufladę komody. Uśmiechając się wyjęła kawałek drewna i
podała synowej.
- Znalazłam to, gdy przeglądałam stare rzeczy Willa - powiedziała czule. - Nie zabrał tego ze sobą,
wyprowadzajÄ…c siÄ™ z domu.
Livvy wzięła do ręki kawałek sosnowego drewna w kształcie konia.
- Pamiętam! - wykrzyknęła. - Sama to zrobiłam! Ann kiwnęła głową.
- Gdy miaÅ‚aÅ› dziesięć lat, Matthew nauczyÅ‚ ciÄ™ rzezbić. Tego konika daÅ‚aÅ› Willowi na Boże Naro­
dzenie. Matthew też dostał podobnego.
- Nie wyszedł mi zbyt dobrze, prawda?
- Dla Willa liczyło się tylko to, że zrobiłaś go własnoręcznie i podarowałaś mu.
- Dziękuję. - Livvy schowała figurkę do kieszeni. - Cawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo
jestem ci wdzięczna.
- Zdaję sobie sprawę, kochanie - odparła Ann i mocno przytuliła Livvy.
Podczas drogi powrotnej Livvy prawie się nie odzywała. Palcami delikatnie gładziła
spoczywającego w kieszeni spodni drewnianego konia. Mimi usadoWił3 się na przednim siedzeniu
między nią a Matthew. Oparła główkę o ramię matki.
- Porozumiem się jutro z psychologiem - rzekła wreszcie.
- Może wolisz, żebym ja to zrobił? - powiedział Matthew.
Potrząsnęła głową.
- Nie, dziękuję. Bardzo pomogłeś mnie i Mimi. Zawahała się. - Chciałabym, żebyśmy ... żebyśmy
przestały pogrążać się w żałobie. Nadszedł czas, by zacząć żyć nowym życiem.
Matthew uśmiechnął się. Odnalazł w ciemnościach rękę Livvy. Uścisnął ją lekko.
- Ja również bardzo tego pragnę.
ROZDZIAA SZÓSTY
Livvy należała do kobiet, które, chcąc stłumić niepokój w sercu, zabierały się do sprzątania. Od
czasu wizyty u Ann odczuwała taką potrzebę. Z samego rana zadzwoniła do pani psycholog i
umówiła się z nią na przyszły tydzień. Nie miała co robić, a bardzo potrzebowała jakiegoś zajęcia.
Matthew, jak co dzień, zabrał Mimi na lody, więc była sama w domu.
Kuchnia aż lśniła czystością. To zdenerwowało Livvy jeszcze bardziej. Koniecznie musiała się
czymś zająć.
Zabrała się więc do sprzątania salonu. Potem wy_ czyściła schody, posprzątała hol, wreszcie
korytarz prowadzący do sypialni Matthew. Niepewnie zajrzała do pokoju. ,,Matthew nie będzie
miał chyba nic przeciwko temu" - usprawiedliwiła się.
Weszła do środka i zbliżyła do szafki. Chciała zetrzeć z niej kurz. Znalazła na niej stary grzebień,
dwa ołówki i kilka monet. Wyczyściła sti:lfannie powierzchnię szafy. Potem podeszła do toaletki.
Stały na niej trzy fotografie. Podniosła je. Pierwsza przedstawiała rodziców Matthew. Pops
wykrzywiał się z zadowoleniem do obiektywu. Connie, stojąca obok, właśnie chciała uderzyć go
pięścią w ramię. Usta miała otwarte - musiała akurat coś mówić. Connie upinała zwykle włosy w
kok, ale na tym zdjęciu opadały jej na ramiona. Wpatrując się w Popsa, Livvy domyśliła się, że to
on musiał przed zrobieniem zdjęccia wyciągnąć z jej włosów spinkę. Livvy przepadała za takimi
nie pozowanymi zdjęciami. Odstawiła fotografię na miejsce.
Zaczęła oglądać drugie .zdjęcie. Było nieco wyblakłe i przedstawiało ją samą oraz Matthew. Livvy
przypomniała sobie, kiedy zostało zrobione. Tego dnia wrócili właśnie z wędkarskiej wyprawy.
Livvy trzymała dumnie największą rybę, jaką kiedykolwiek udało się jej złowić. Był to
ośmiofuntowy okoń. Oboje z Matthew ubrani byli w dżinsy, trykotowe koszulki i trampki.
Trzecie zdjęcie nie było już takie stare. Livvy pomyślała, że nie mogło zostać zrobione dawniej niż
przed rokiem. Była na nim Mimi w ramionach Willa Obok stał Matthew, a przy nim Lois. Livvy
przyjrzała się jej dokładniej. Zaniepokoił ją sposób, w jaki Lois uśmiechała się do Matthew.
Pomyślała z nadzieją, że może powiedział właśnie coś zabawnego. Will wyglądał na bardzo
zmęczonego, Mimi była roześmiana i wyrywała się z jego rąk do Matthew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl