[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatnio kruszec ten staniał... Alchemik chodzi po mieście i szuka. Najdłużej przyglądał się
kamienicy opodal Dworca Głównego. Ma stąd widok na teatr im. Słowackiego oraz Stare
Miasto. Teraz trzeba przejść się do hipoteki i postudiować księgi wieczyste.
Całe szczęście to budynek prywatny. Właściciel, który odzyskał dom po półwieczu
dewastowania, nie ma funduszy na renowację. Kamienica wybrana przez Sędziwoja nadaje
się tylko do generalnego remontu. W pierwszej kolejności należałoby wymienić dach. A
zatem do dzieła.
* * *
Klacz w zadumie obwąchała kawałek sernika, a potem przyjęła poczęstunek, wyjmując go
aksamitnymi wargami z dłoni Moniki. Dziewczyna pogładziła ją po szyi i przytuliła się na
chwilę do ciepłego zwierzęcia. Zanurzyła twarz w grzywie. Koń przestąpił z nogi na nogę, a
potem chrapami zaczął badać jej kieszenie w poszukiwaniu cukru. Puściła.
Stanisława i Katarzyna obserwowały scenę z daleka.
Nawet jeśli się wie, co się stało, niewiele widać mruknęła młodsza z dziewcząt
upijając łyk herbaty z filiżanki.
Mimo wszystko to niepokojące odparła jej kuzynka.
Dlaczego? Zresztą nie musisz odpowiadać...
Zobaczmy, czy doszłyśmy no tych samych wniosków... Dziewczyna jest wampirem. Jej
biologia jest inna. Ssie krew, choć czyni to delikatnie i z wyczuciem.
Oswojony drapieżnik? domyśliła się Katarzyna.
Tak. Spotkała innych, powiedzieli co robić. Nie szaleje po nocy, gryząc w szyje
przechodniów. Nie wiem od jak dawna wampiry pojawiają się wśród ludzi, lecz jej
zachowania są wyuczone...
To znaczy że...
Zaszedł proces socjalizacji. Osobniki nadmiernie agresywne z pewnością eliminują się
same. Te, które narzuciły sobie ciasny gorset cywilizacji, przeżyją... No, w każdym razie mają
większe szansę. Nie można wykluczyć, że istnieją także takie, które działają jak opisane w
brukowcach... Zresztą nieważne. Balansujemy nadal na cienkiej linie. Zaskoczyłyśmy Monikę
w sytuacji, gdy nie mogła wykorzystać swojej szybkości. A posiada fantastyczny refleks, siłę
i odporność... Wyobraz sobie oswojonego wilka... Pozostaje mieć nadzieję, że instynkt
solidnie usnął... Ciekawe ile wypiła zmieniła temat.
Trwało to około piętnastu sekund...
Księżniczka bawiła się z koniem, jakby chciała pieszczotami naprawić wyrządzoną mu
krzywdę...
Może około pół litra. Dla zwierzęcia tej masy to tyle, co nic. wzruszyła ramionami
Stanisława. Wyjęła z torebki suwak logarytmiczny. Liczmy, że ta klacz waży około trzystu
kilogramów z wprawą trzasnęła suwakiem. Krew to jedna ósma masy ciała... Czyli
jakieś trzydzieści siedem kilo. Półtora procenta...
Katarzyna ostrożnie wyjęła urządzenie z dłoni kuzynki.
Choroba pokręciła głową. W życiu czegoś takiego nie widziałam...
W tej chwili to już zabytek, wszyscy mają kalkulatory, ale ja jakoś przywykłam...
wyjaśniła. Szkoda, że dziś się już ich nie produkuje.
Czy popełniłyśmy błąd? Czy powinnyśmy ją mimo wszystko zabić?
Stanisława ujęła w dłoń uszko filiżanki i zamyśliła się głęboko.
Nie powiedziała wreszcie. Zabijanie jest łatwe, czasem zbyt łatwe... Nie należy
nim szafować. Ona przeżyła ponad tysiąc lat. Po parę tu, po parę gdzie indziej. Postępowała
ostrożnie, dzięki temu przetrwała, choć wydaje się to prawie niemożliwe. Ja, będąc osobą
dorosłą, miałam z tym poważne problemy.
Przecież nie kłamie.
Nie. Ale chyba nie mówi nam wszystkiego. Może zapada w okresy letargu trwające
całe lata?
Zapytamy ją?
Nie teraz.
Zdjęła dławik z samowara i przez chwilę dmuchała, by na nowo rozpalić żar. Monika
wracała do nich. Otarła odruchowo wargi, jednak nawet wcześniej nie było na nich widać
śladów posoki. Wyglądała na ożywioną.
Udało się Katarzyna raczej stwierdziła niż zapytała.
Tak. Myślę, że klacz niczego nie poczuła odparła księżniczka siadając sobie po
turecku na kawałku karimaty. W każdym razie sprawdziłam zanim odeszłam, czy nie
uszkodziłam jej niczego. Zresztą to zwykła żyła, nie mogę tego robić na głównych, bo
zwierzę by się wykrwawiło...
Nalała sobie filiżankę aromatycznego napoju i łyknęła pospiesznie.
Krew ma obrzydliwy smak powiedziała jakby tonem usprawiedliwienia.
A teraz co, zaśniesz na dziesięć lat, aby w spokoju przetrawić? zagadnęła Katarzyna.
Dobrze by było westchnęło wampirzątko. Niestety nie potrafimy tego. Czasem,
gdy wpadałam w pułapkę, myślałam jak by to było, gdybym mogła przespać choć z rok
ukryta w jakiejś grocie, albo jak to pisali w książkach, w krypcie pod zamkiem czy
kościołem... Poczekać aż wrogowie odejdą, poczekać aż dobiegnie końca kolejna wojna...
W jej głosie słychać było smutek i zmęczenie. Mówiła prawdę. Zobaczyła leżący na
serwecie suwak logarytmiczny i uśmiechnęła się do jakichś swoich wspomnień.
Twoje doświadczenie życiowe jest trzy razy dłuższe niż moje powiedziała
Stanisława spokojnie. Zastanów się, jak należy odszukać alchemika? Może potrafisz nam
pomóc?
Dziewczyna zamyśliła się głęboko.
Zakładamy, że jest w Krakowie?
Albo był tu zupełnie niedawno. Wyprodukował sztabę złota i sprzedał ją natychmiast...
Potrzebuje pieniędzy i to w dużych ilościach mruknęła Katarzyna.
Księżniczka przez chwilę milczała.
Przybył niedawno stwierdziła. Instaluje się na dłuższy pobyt. Dlatego zaszalał i
zrobił kilogram kruszcu. Potrzebuje funduszy, by wynająć sobie mieszkanie na co najmniej
pół roku. Ma tu coś do załatwienia albo chce odpocząć. W pierwszym przypadku należy się
zastanowić, co zamierza zrobić. W drugim, jakie są jego ulubione rozrywki.
Była agentka kiwnęła głową. Wnioski bośniackiej księżniczki, urodzonej tysiąc dwieście
lat temu, były zupełnie zbieżne z jej koncepcjami...
W Krakowie żyje jeszcze jeden człowiek Sędziwoja powiedziała Stanisława.
Niejaki Dymitr...
Co o nim wiadomo? Katarzyna przywykła do analizowania informacji.
Był czeladnikiem alchemika. Dostał identyczną porcję tynktury, jak my. Teraz chyba
się stoczył, gdy go spotkałam był zalany w pestkę... Lubił podpijać wódkę w pracowni. Może
chla bez przerwy od czterystu lat?
Katarzyna wykonała kilka szybkich obliczeń.
Mało prawdopodobne stwierdziła. Alkohol błyskawicznie powoduje rozmycie
podstawowych funkcji osobowości. Przerobiłby cały zapas proszku na złoto, a złoto przepił.
Co sugerujesz? zaniepokoiła się Stanisława.
Widziałaś go kiedyś w ciągu tych czterystu lat?
Nie, dopiero kilka tygodni temu. Sądzisz, że zaczął pić niedawno?
Może. W chwili, gdy zorientował się, że zapas tynktury skończył mu się definitywnie.
Nie wytrzymał napięcia i zaczął tankować jak nigdy wcześniej. Jeszcze jedno. Spotkałaś go
raz i był pijany. To nie musi oznaczać, że ciągle jest. Ale znał Sędziwoja i może być nam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]