[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z dotychczasowych informacji, jakie zebrałem rzekł porucznik wynika, że poza kolegami z
pracy pan widywał się z Borowiczem najczęściej. Czy zwierzał się panu z jakichś swoich kłopotów, rozma-
wiał z panem szczerze?
Taka strata... Jakiż to był kryształowy człowiek, szlachetny, a zarazem życzliwy wypowiedział
Kolański to, co mu widocznie leżało na sercu. Tak, myślę, że rozmawiał ze mną szczerze...
Czy mógł mieć jakichś wrogów? spytał porucznik.
Nie, chyba nic. Może z wyjątkiem mniej utalentowanych kolegów, którzy mu zazdrościli. Ale tych
nie nazwałbym wrogami. W aktorstwie zawiści są normalne i nic doprowadzają do dramatycznych spięć.
Kończą się na robieniu plotek, złej kroi. Od tej strony nie demonizowałbym ewentualnych .rywali.
Wie pan coś o kobietach, które go odwiedzały?
Nie wiem nawet, czy zdarzały się takie wypadki... Jeśli tak, to musiał organizować te wizyty nie-
zwykle dyskretnie. Powiem panu, że on dbał o dobrą opinię, jak zwykły mieszczanin za dawnych czasów.
Nic było w nim nic z nawyków artystycznej bohemy. Pewien fakt świadczyłby zarówno o jego zasadach
moralnych, jak i chęci pomagania zwykłym ludziom...
Jaki to fakt?
Pracował u nich w teatrze młody człowiek. Zatrudniony był jako pomocnik mechanika sceny. Był
pijakiem. Bił żonę, lękliwą, delikatną dziewczynę, która przychodziła czasem do teatru w dniu, kiedy otrzy-
mywał pensję, błagając, by wrócił do domu tego samego dnia i w stanie przytomnym. Raz, przy okazji takiej
wizyty ów pijak pobił ją tak dotkliwie, że wozna teatralna musiała opatrywać ją środkami z apteczki pierw-
szej pomocy. Po tym fakcie Borowicz, do którego przecież ta sprawa nie należała, poszedł do mieszkania
tych ludzi. Oświadczył chuliganowi, że zostanie zwolniony z teatru i sprawa będzie skierowana do milicji,
jeśli jeszcze raz podobny fakt się powtórzy. Opowiadał mi to Borowicz, dokładnie, ponieważ historia miała
jeszcze swój dalszy ciąg. Młody pijak znów pobił swoja, żonę, tym razem przed teatrem. Borowicza wtedy
nie było. ale widocznie tamten zapamiętał go sobie z owej wizyty, złożonej im przez Borowicza uprzednio,
bo wykrzykiwał jego nazwisko, wygrażając, że jego jeszcze lepiej urządzi. Zaraz potem awanturnik zwol-
niony został z pracy w teatrze, którego dyrekcja zawiadomiła milicję o chuligańskich wyczynach tamtego.
Zdaje się, że siedział nawet w areszcie czterdzieści osiem godzin, po czym dostał cztery tysiące grzywny na
kolegium. Wiem jeszcze, że ze ściągnięciem grzywny były kłopoty, bo początkowo uciekł z domu w nie-
wiadomym kierunku, potem został ujęty i grzywnę zapłacił.
Nie zna pan nazwiska tego młodzieńca? spytał porucznik.
Nie, ale w teatrze z pewnością je panu podadzą.
W teatrze zastał porucznik akurat wozną Kudelską:
Tak. doskonale sobie przypominam, jak opatrywałam rany tej biednej dziewczynie. Jak się nazywa-
ją? Zawidowscy. Jemu było Andrzej Zawidowski, pracował jako pomocnik mechanika sceny. Ale jaki tam z
niego był pracownik! Pijus był. panie komisarzu, i chuligan! %7łeby takie chuchro uderzyć! Ja bym takiego z
mamra nie wypuszczała nigdy! A co, znów ją pobił?
Potrzebny mi jest jego adres i miejsce pracy rzekł porucznik. Nie jest wykluczone, że bę-
dziemy musieli się nim zająć.
Gdzie on mieszka, to ja nie wiem odparła wozna ale słyszałam, że on coś tam robił przy ta-
kim młodzieżowym zespole tanecznym w knajpie Lola", gdzieś na Czerniakowie
Knajpę Lola" udało się porucznikowi odnalezć bez większego trudu. Informacji o Zawidowskim za-
sięgnął u kierownika lokalu.
Jest taki, zgadza się. Ale on nie pracuje u nas. tylko w zespole młodzieżowym Teksas Bazooka
Band. nic wiem nawet dokładnie, co to znaczy, ale tak się nazywają. On tam konserwuje aparaturę nagła-
śniającą. Grali tu do polowy sierpnia, ale potem nic chcieli przedłużyć kontraktu z gastronomią, bo ktoś za-
ofiarował im podobno bardzo intratną chałturę: objazd po wybrzeżu.
Będą jezdzili przez miesiąc. Tu nawet kumpel, jeden kelner od nas, dostał niedawno kartkę z miejsco-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]