[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Bo ja nie idę na bal w ogóle, chyba powinieneś domyśleć się, czemu.
– Chodzi mi o co innego – powiedział pod nosem.
– Czyli? – Doskonale wiedziałam, o co, ale mimo to chciałam się mylić.
– Dlaczego nie chcesz chociaż spróbować być ze mną? – No i się doczekałam. I jak ja
mam mu to wytłumaczyć?
– Posłuchaj… naprawdę jesteś dla mnie bardzo ważny, ale traktuję cię jak brata… zro-
zum, że… nie mogę…
www.e-bookowo.pl
Kup książkę
Przeczytaj więcej o książce
I w o n a S o b o l e w s k a : C z a r n a o w c a
| 64
– Dobra, rozumiem, nie tłumacz się. Przynajmniej wiem, na czym stoję. Ale meczy
mnie jedno pytanie – przerwał mi w trakcie.
– Strzelaj.
– Powiedziałabyś mu to samo?
– Komu? – Nie zrozumiałam, o kogo może chodzić. Jego pytanie kompletnie mnie zdez-
orientowało.
– Nie no, błagam, jak komu? Mikołajowi. – No to nieźle i co teraz? Wpadłam. Szczerze
mówiąc, nie mam zielonego pojęcia o tym, co bym mu odpowiedziała. Pewnie zależy od
tego, jakby to rozegrał. Ale w ogóle, o czym ja gadam, przecież on na mnie nie zwraca
uwagi… moja cisza była chyba zbyt wymowna, albo zbyt długa, bo w końcu sam sobie
dopowiedział.
– Wiedziałem – powiedział przez zaciśnięte usta. – Cholerny Casanova. – Zrobiło mi się
głupio, ale właściwie nie wiem, dlaczego. Przez to, że zna moją tajemnicę? Czy przez to, że
zależy mi na nim w innym tego słowa znaczeniu jak jemu? Miałam mętlik w głowie, za
dużo się ostatnio działo. Jeszcze teraz nie będę miała, z kim o tym pogadać, bo Carla po-
jechała. Po prostu rewelacja. Najwyraźniej wybiła północ, bo niebo zasypał deszcz fajer-
werków. Gdyby nie mój już dosyć zepsuty humor podziwianie ich blasku i różnorodności
byłoby istną frajdą. Nowy Rok zaczął się fatalnie. Ciekawe, co jeszcze mnie w nim zasko-
czyć? Myślałam, że przeżyłam i widziałam już niemal wszystko, a tu proszę jednak nie.
Do kompletu mam teraz zawiedzionego chłopaka, którego nigdy nie chciałabym zranić
i złamane serce, a właściwie jego resztkę. A podobno Nowy Rok to nowe lepsze wyzwania.
Jasne! Stary był tragiczny, nikomu takiego nie życzę nawet największemu wrogowi,
a nowy… lepiej nie myśleć.
V
Wkrótce po świętach przyszły ferie zimowe. W innych okolicznościach może i byłoby mi
to na rękę, ale teraz oznaczało to dwa tygodnie siedzenia w domu i potwornego nudzenia
się. Nie żebym jakoś specjalnie tęskniła za widokiem wrednej Landryny czy coś, ale po
prostu w trakcie chodzenia do szkoły jakoś szybciej zlatywał mi dzień po dniu. Nie wie-
dząc, co ze sobą począć postanowiłam spędzić trochę czasu z Matyldą. Miała właśnie
dwugodzinną przerwę, bo jeden ze stałych uczniów był chory, a Przemek zaczynał dopiero
o czwartej. Słyszałam szuranie o podłogę, prawdopodobnie sztalugami, więc najpierw zaj-
rzałam do pracowni.
– Przeszkadzam?
– Nie, skąd – odparła Matylda.
– Przyszłam zobaczyć, co robisz, trochę mi się nudzi – przyznałam.
www.e-bookowo.pl
Kup książkę
Przeczytaj więcej o książce
I w o n a S o b o l e w s k a : C z a r n a o w c a
| 65
– Właśnie zabierałam się do malowania, może się przyłączysz?
– To może być nawet ciekawe. W końcu i ja wezmę lekcje.
– Tam są płótna i farby. – Wskazała ręką na szafki w rogu pomieszczenia. Wyciągnę-
łam całą paletę i dwa płótna. Hmm. To będzie interesujące. Nigdy nie malowałyśmy ra-
zem, przy okazji może czegoś się nauczę i moje obrazy nie będą takie marne jak do tej
pory. Niektórym się podobają, ale chyba tylko mówią tak z grzeczności. Osobiście nie wi-
dzę w nich nic niezwykłego, zawsze czegoś brakuje.
– Pamiętam do dzisiaj jak miałaś cztery latka… siedziałaś na moich kolanach i zasy-
pywałaś pytaniami. A po co to? A czemu tak? – wspomniała Matylda, kiedy zaczęłyśmy
malować.
– Eleonora coś mi kiedyś o tym mówiła… i o tym, że później już do nas nie przyjeżdża-
łaś…
– Tak, to prawda – przyznała.
– Dlaczego?
– Pokłóciłam się z twoją matką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl