[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdolny do takiego uczucia.
Miała ochotę krzyczeć. Albo coś stłuc. Myślała, że mają szansę ułożyć sobie
wspólnie życie, ale myliła się. Niech szlag trafi tego mężczyznę, za to że jej nie
kocha, tak jak ona to sobie zaplanowała i jak to sobie wymarzyła. Czy Jeff zdaje
sobie sprawę, jak bardzo pomieszał jej szyki, zaprzepaszczając jej wielką życiową
szansę? Od kiedy umarła jej siostra, pragnęła przede wszystkim czuć się znowu
bezpieczna. Przy Jeffie, który wystawiał się na niebezpieczeństwo, jakby siego
kule nie imały, nie było to możliwe.
Niestety...
Ashley zamarła na środku kuchni. Pochyliwszy głowę, wpatrywała się teraz w
podłogę.
A Jeff? Czyż i on nie miał prawa do swoich marzeń i pragnień? Do miłości
akceptującej jego całego, a nie tylko tę część, która jej się w nim podoba? Jakim
prawem chciała mu narzucić, jak ma żyć? Miał rację, wymawiając jej ostatniego
wieczoru, że od początku wiedziała, na czym polega jego praca. Dlaczego więc
raptem miała mu to za złe? Czy to możliwe, że oczekiwała od niego
bezwarunkowej miłości, nie odwzajemniając się taką samą?
Od pierwszej chwili, kiedy się spotkali, był oddany, uprzejmy i miły. Nie mając
doświadczenia jako mąż ani ojciec, pragnął stać się i jednym, i drugim. Gdy
powiedziała mu, że jest w ciąży, postanowił się natychmiast z nią ożenić. W ciągu
ostatnich paru miesięcy bardzo się zmienił stał się bardziej otwarty, uczuciowy.
Może sam nie wiedział, co dzieje się w jego sercu, a może nie potrafił tego ująć w
słowa. Wiedziała jednak, co czuje. Był mocno zaangażowany. Zachowywał się
przecież jak zakochany po uszy mężczyzna.
Jak mogła być taką idiotką? Czyżby naprawdę zamierzała pozwolić mu odejść
z jej życia? Albo zginąć z przeświadczeniem, że jest na niego wściekła? Miał w
sobie wszystko, czego pragnęła. Jak to możliwe, że chciała się z nim rozstać?
Zerknęła na zegarek. Nie miała zbyt wiele czasu.
Maggie! zawołała, biegnąc do bawialni. Musimy natychmiast wyjść.
Chcę, żebyśmy się pożegnały z Jeffem.
Jeff przeszedł do poczekalni. Samolot powinien wystartować za jakieś dziesięć
minut. Jego zespół był w komplecie. Sprawdzili po raz ostatni swój ekwipunek i
szykowali się do wejścia na pokład, gdy Jeff raptem usłyszał cieniutki głos.
Tatusiu! Chcemy się z tobą pożegnać.
Oszołomiony, odwrócił się powoli. Maggie oraz Ashley machały od wejścia do
budynku. Dziewczynka wyrwała się matce i puściła się pędem w jego stronę.
Wyciągnęła w górę rączki i rzuciła się mu w objęcia.
Mamusia jechała naprawdę bardzo szybko zwierzyła mu się Maggie, zanim
go pocałowała wilgotnymi usteczkami w policzek. Nie chciałyśmy się spóznić.
Jeff spojrzał na Ashley, szukając potwierdzenia. Wzruszyła z zakłopotaniem
ramionami.
Nie posądzaj mnie przypadkiem o brawurę. Starałam się pilnować
dozwolonej prędkości.
Już nie jesteś na mnie wściekła? zapytał, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego
zmieniła zdanie.
Podeszła bliżej i objęła go ramionami.
Przepraszam cię, Jeff. Nie powinnam robić ci wyrzutów. Uniosła wzrok i
uśmiechnęła się do niego. Nie zamierzam przestać cię kochać tylko dlatego, że
jesteś szaleńcem.
Jej słowa były balsamem dla jego zranionego serca.
Zresztą ciągnęła. Musisz wrócić, bo masz się ze mną ożenić. Maggie
chce, żebyś był jej ojcem, a ja pragnę, byś został moim mężem.
Postawił Maggie na ziemi i wziął ją za rękę.
Wiesz, kim jestem. Nie zamierzam się zmieniać. Jestem żołnierzem, Ashley.
Pewna część mnie nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Wiem o tym. Nie powiem, żebym była z tego powodu szczęśliwa, ale
akceptuję to, bo cię kocham takim, jakim jesteś. Tylko mi się nie waż zginąć. Będę
na ciebie wściekła. Dopadnę cię, choćby i na tamtym świecie.
Naprawdę?
Skinęła głową.
Rozumiem, dlaczego masz wątpliwości, Jeff. Przepraszam cię za swoje
zachowanie. Jesteś najwspanialszym mężczyzną ze wszystkich, jakich znam. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]