[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kto tak twierdzi? - spytała z kpiną.
- Ja - odparł i otworzył przed nią drzwi.
- A to co? Kazanie według świętego Jareda z Walsh?
- Zgadza się-zachichotał.
Dotarli do sali odpraw, która powoli wypełniała się policjantami.
Maggie zajęła swe miejsce, a Jared usiadł obok niej.
- Udzielę ci moralnego wsparcia - wyszeptał.
- Jak możesz udzielić mi moralnego wsparcia, skoro jesteś całkowicie
niemoralny? - odpaliła.
Jeden z sierżantów przemówił do zebranych, a po piętnastu minutach
poprosił o zabranie głosu Maggie. Kiedy wstała, wrogie spojrzenia rzucane
w jej kierunku ostrzegły ją, że musi postępować ostrożnie. Zerknęła na
swoje notatki, ale po chwili namysłu odłożyła je na bok. Jeżeli miała dotrzeć
do siedzących przed nią mężczyzn, musiała mówić prosto z serca.
- Wszyscy wiecie - zaczęła - że przysłano mnie tu, abym usprawniła
pracę policji. Do tej pory nie udało mi się tego dokonać. Chciałabym jednak
wam uświadomić, że nie jestem waszym wrogiem. Moim jedynym celem
jest uczynić waszą pracę łatwiejszą i wydajniejszą.
Słysząc głosy pomruku, Maggie podniosła rękę.
151
RS
- Dajcie mi szansę i posłuchajcie, co mam do powiedzenia. Narzekacie
na dodatkowe obowiązki, niestety, nie da się ich uniknąć. Ale wczoraj
próbowałam zrobić dla was coś pozytywnego. Razem z burmistrzem
uczestniczyłam w zebraniu zarządu miasta i zdołałam przekonać radnych, że
powinno się wam wynagrodzić dodatkową pracę. Budżet miasta jest bardzo
napięty w tej chwili, ale moje argumenty trafiły do nich i już dzisiaj
otrzymacie podwyżkę. Dokładne informacje zostaną umieszczone na tablicy
ogłoszeń.
Przerwała w oczekiwaniu na reakcję policjantów. Z początku dały się
słyszeć tylko pojedyncze głosy aprobaty, ale po chwili na sali rozległ się
głośny aplauz i zapanował weselszy nastrój.
Maggie odetchnęła z ulgą. Stwierdziwszy, że nadszedł odpowiedni
moment, poprosiła o spokój i znów zwróciła się do zebranych.
- Proszę was o współpracę. Jeżeli mi pomożecie, to zapewne uda nam
się wypracować model, który będzie mógł być zaakceptowany przez
wszystkich.
Uśmiechnęła się do otaczających ją twarzy, po raz pierwszy nie
dostrzegając w nich wrogości.
Po skończonej odprawie Maggie wyczerpana, ale zadowolona usiadła
powoli na krześle.
- Zwietnie ci poszło. - Dobiegła do niej pochwała Jareda.
- Człowiek uczy się na własnych błędach. - Posłała mu znużone
spojrzenie.
- Wyjęłaś mi to z ust - powiedział i uszczypnął ją lekko w ramię. - A ja
myślałem, że będziesz się ze mną sprzeczać.
- Jesteś wstrętnym typem - odrzekła. - Nie masz litości.
152
RS
- No nie - westchnął głośno. - Dostanę zawrotu głowy od twoich
komplementów.
- Już dobrze, poddaję się - odparła zrezygnowana, opierając się ciężko
o biurko.
- Zwietnie.
Podszedł do dziewczyny od tyłu, nachylił się nad nią i prosto do ucha
wyszeptał:
- A może spędzilibyśmy ten weekend razem? Pojechalibyśmy dziś
wieczorem do Twin Lakes na doroczny piknik policjantów.
- Może, ale chyba zapomniałeś, że już nie masz wolnych weekendów.
- Zamieniłem się z kolegą.
- Hm - Maggie rozważała jego propozycję. - Dobrze. Policyjny piknik
- to brzmi zachęcająco. Ale dlaczego chcesz wyjechać już dziś wieczorem?
- Bo wtedy będziemy mieli dla siebie cały jutrzejszy dzień. A poza tym
wiele innych osób jedzie już dziś, więc możemy się wspólnie zabawić
wieczorem.
- Nie bardzo mnie przekonałeś.
- Możesz dostać oddzielny pokój - rzucił, jakby czytał w jej myślach.
- Nie o to chodzi, Jared.
- Ależ właśnie o to, nie oszukuj mnie.
- W porządku, nie chcę znów skończyć z tobą w łóżku -przyznała. -
Trudno ci się oprzeć, a to, co robimy, bardzo wszystko komplikuje.
- O co ci chodzi?
- Nie chcę związku opartego wyłącznie na seksie, Jared.Nie trudno
zauważyć, że moje podejście do tych spraw znacznie się różni od twojego.
- O czym ty mówisz?
153
RS
- Ty wierzysz w ulotna chwilę. Gdy ona mija, z powrotem trzymasz
mnie na dystans. Nie mogę tego zaakceptować.
- Sprawę seksu potraktujmy więc oddzielnie - zaproponował i podszedł
do Maggie bardzo blisko.
- Ale ja nie potrafię. Ja chcę się kochać, a nie uprawiać seks.
- Kochać się? Nie znoszę tego wyrażenia - rzekł, zaciskając usta.
- Co takiego? - Cofnęła się, zwiększając odległość między nimi.
- To, co słyszałaś. Miłość nie ma nic wspólnego z seksem.
- Jak możesz mówić coś takiego? - oburzyła się. - Miłość i seks są
nierozerwalne.
- Jestem innego zdania.
Maggie nie mogła opanować wybuchu gniewu.
- Nie rozumiem ciebie! - krzyknęła. - Denerwujesz mnie bardziej niż
ktokolwiek inny.
- Dlaczego? Bo jestem z tobą szczery? - uśmiechnął się ironicznie.
- Nie! Bo mnie upokarzasz!
- Jak możesz tak twierdzić - sprzeciwił się.
- To proste. Z tego, co mówisz, wynika, że tak naprawdę wcale cię nie
obchodzę.
- Wprost przeciwnie, obchodzisz mnie cholernie - podniósł głos. -
Przecież jestem tutaj, prawda? Kiedy jestem sam, myślę tylko o tobie. A
kiedy się kochamy...
- Aha!
- Co aha? - przerwał, nie rozumiejąc.
- Powiedziałeś  kochamy się". Jared zamilkł na chwilę zaskoczony.
- Przecież nie powiedziałem tego.
154
RS
- Owszem, powiedziałeś - uśmiechnęła się. -I wiesz, co ci powiem?
Tak dużo czasu zabiera ci udawanie twardego faceta, że zapominasz, iż
jesteś takim samym człowiekiem, jak wszyscy inni.
- A tobie sprawia przyjemność uleganie emocjom? - zapytał
sarkastycznie.
- Czasami znajomość z tobą przeraża mnie, ale w końcu... ja też tu
jestem.
Zakrył rekami jej dłonie i odezwał się ciepło:
- Oboje tu jesteśmy, prawda?
Kiedy nagle do sali wszedł jakiś policjant, Jared odruchowo cofnął swe
ręce.
- Więc jaka jest twoja odpowiedz? Pojedziesz ze mną na piknik?
- Z przyjemnością - odpowiedziała szczerze Maggie. Twarz sierżanta
zajaśniała uśmiechem.
- Jedziesz ze mną dziś po południu? - Padło jego następne pytanie.
- Nie mogę - potrząsnęła głową. - Mam jeszcze trochę pracy. Może
spotkamy się tutaj, gdy skończysz zmianę?
- Dobrze. Zobaczymy się wieczorem. Pochylił się i lekko pocałował ją
na pożegnanie. Maggie powróciła do swego biurka i zabrała się do pisania
raportów. Było ich tak dużo, że zrezygnowała z obiadu. Godziny mijały w
szybkim tempie. Gdy Jared pojawił się z powrotem, dziewczyna spojrzała na
niego zdziwiona.
- Czyżby już koniec zmiany? To niemożliwe!
- Możliwe - odrzekł, wskazując na zegar. - Chodzmy -ponaglił ją. -
Najpierw pojedziemy do ciebie i spakujesz się, a potem do mnie.
155
RS
Powinniśmy wyruszyć w drogę za godzinę, wtedy dotrzemy na miejsce
przed pierwszą w nocy.
- A może byłoby lepiej pojechać jednak jutro? - wyraziła swoje
wątpliwości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl