[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wał, gotów przetrwać za wszelką cenę i unikając kompromisów z kimkolwiek, na-
wet z Elrykiem, którego czeka zapewne gdzieś tam ponury koniec w chwili, gdy
135
wypełni już swoje przeznaczenie, nieznane na razie ani jemu, ani nikomu inne-
mu, nawet temu czarnemu mieczowi nie żyjącemu w tej samej przeszłości, teraz-
niejszości ni przyszłości, co pozostałe istoty światów wszelkiej rangi, a jednak
tkającemu misternie swój własny wzór losu, odwołującemu się do sil niepojętych
i potężniejszych, niżby wyobraznia dopuszczała, w zamian zaś żądającemu jedynie
tych dusz, które spośród wielu pojmanych, nie trafiały do Ariocha. . .
 Elryku!
 Ojcze, obawiam się, że straciłem twą duszę. . . !
 Nie, synu, ty nigdy jej nie utracisz. . .
Nagły promień różowozłotego światła przesuwa się przed oczami niczym błysk
stali oręża, do tego mrozne powietrze chłodzi nagą skórę i jeszcze ten odgłos, tak
znany a rytmiczny, tak wspaniały w tej chwili, że aż łzy gorące przywołujący, łzy,
które jedna za drugą spływają po policzkach. . .
Gaynor podążył do Okrętu Bywszego,
swoim go uczynił.
A siostry trzy odkryły,
%7łe zasiąść pragnie na Chaosu tronie.
Pierwsza z nich była Kwietny Pąk, Druga zwyczajnie Pąk.
Trzecia zaś to Tajemny Cierń
I w krwi czerwieni jej mieszkanie.
Płacząc, Elryk padł w szeroko otwarte ramiona skarlałego, ale obdarzonego
wielkim sercem poety, mistrza Ernesta Wheldrake a.
 Kochany, stary przyjacielu! Witaj, książę Elryku! Coś cię goni?  spytał
poeta, wskazując na głębokie zaspy śnieżne okalające dolinę. Na gładkiej pokry-
wie śniegu widać było świeży trop, jakby Elryka, sugerujący, że przybył on gdzieś
z góry, ześlizgując się na dno kotlinki.
 Cieszy mnie twój widok, mistrzu Wheldrake.  Albinos otrzepał ubra-
nie ze śniegu zastanawiając się, nie po raz pierwszy zresztą, czy nie przyśniła
mu się przypadkiem ta podróż przez multiwersum. A może smoczy jad powoduje
jeszcze jakieś inne skutki poza pobudzeniem organizmu? Spojrzał na naznaczoną
świeżymi śladami przecinkę pomiędzy nagimi brzozami, gdzie niewinnie oparty
o drzewo czekał Zwiastun Burzy. Przez chwilę całkiem szczerze zapałał nienawi-
ścią do oręża, części jego własnej osoby, bez której nie potrafił już funkcjonować
lub też (jak podpowiadał jakiś cichy ale uparty głos dobywający się z mrocznego
zakątka umysłu) nawet i nie chciał, bowiem jedynie gorączka bitewna wyzwala-
na przez magiczne ostrze pozwalała mu znalezć chwilową ulgę i ucieczkę przed
ciężarem sumienia.
Z rozmyślną powolnością podszedł do drzewa, podniósł i przypasał broń, jak-
by był to najzwyczajniejszy miecz na świecie. Potem spojrzał uważnie na wymi-
zerowane oblicze przyjaciela.
136
 Jak się tu znalazłeś, mistrzu? Znasz ten plan?
 Dość dobrze, książę. Ty chyba zresztą też. Nadal jesteśmy w świecie Cięż-
kiego Morza.
Dopiero teraz Elryk zrozumiał, czego dokonał miecz  przyniósł ich z po-
wrotem do tego właśnie świata, z którego Arioch pragnął ich wygnać, co wska-
zywało, że Zwiastun Burzy miał własne powody, by pozostać tu razem ze swoim
panem. Albinos zachował te refleksje dla siebie, wysłuchał za to uważnie wyja-
śnień Wheldrake a na temat odszukania przez Charion Phatt jej wujka Fallogarda
i babki.
 Wciąż jednak nie wiadomo, co dzieje się z Koropithem  stwierdził poeta
pod koniec  lecz Fallogard twierdzi, że wyczuwa bliską obecność syna, tak
zatem mamy nadzieje, drogi książę, że już niedługo wszyscy ocaleli Phattowie
znów zaznają bezpieczeństwa ogniska domowego.  Obniżył piskliwy głos do
konspiracyjnego szeptu.  Poczynione zostały już pewne kroki w kwestii mojego
małżeństwa z kochaną Charion.
Zanim jednak zdążył zacząć przemawiać mową wiązaną, spomiędzy okrytych
śniegiem gałęzi wyłoniła się rzeczona Charion z rękami zajętymi dwiema przed-
nimi żerdziami lektyki, na której siedziała uśmiechnięta niczym królowa podczas
procesji matka Phatt. Z tyłu szedł jej wyraznie zaniedbany ostatnimi czasy syn,
który uśmiechnął się radośnie na widok albinosa, jakby ten ostatni był dawno nie
widzianym w tawernie kompanem. Tylko Charion wydawała się lekko speszona
przybyciem gościa.
 Rok temu wyczułam kres twego żywota  powiedziała cicho, ustawiw-
szy nosze na śniegu.  Zostałeś wypchnięty poza dostępne postrzeganiu grani-
ce egzystencji. Jak udało ci się przetrwać? A może jesteś Gaynorem lub jakimś
zmiennokształtnym pod postacią Elryka?
 Zapewniam cię, panno Phatt  odparł też nieco zmieszany Elryk  że
jestem wciąż tą samą, znaną ci osobą. Z jakiegoś powodu Los nie chciał jeszcze
mej zagłady, bo wyszedłem z niej nie dość że żywy, to jeszcze bez szwanku na
ciele i umyśle.
Ta ostatnia, ironiczna uwaga musiała przekonać nieco i uspokoić dziewczy-
nę. Nie oznaczało to jednak, że Charion zawierzyła albinosowi bez reszty i że
zrezygnuje z czujności.
 Zaiste, dziwny z ciebie gość, Elryku z Melniboné  powiedziaÅ‚a, odwra-
cajÄ…c siÄ™ do babki.
 Zwietnie, że znalazłeś nas, sir. Uzyskaliśmy właśnie pewne znakomite in-
formacje tyczące mego zaginionego syna  zawołał radośnie Fallogard niepomny
obaw swej córki.  Tak zatem, jak widzisz, z wolna znów zbieramy naszą gro-
madkę razem. Najpewniej słyszałeś już, co zamierza moja bratanica?
Charion Phatt spłonęła na to jak małolata, z miejsca zła na siebie za taką re-
akcję, jednak spojrzenie, jakie rzuciła na rudego kogucika, było dziwnie podobne
137
do tego, jakim ją samą zaszczycał niegdyś pewien ropuch. Nie od dziś dobrze
wiadomo, że kochankowie nie zważają na paradoksy. . .
Matka Phatt otworzyła uśmiechnięte usta, w których wciąż widniało kilka zę-
bów, i zawołała:
 Dzyń, dzyń, sześć dziewuch sprzedajnych, a smutnych! Dzyń, dzyń, czekać
im nie każmy!  Zupełnie, jakby w swej chorobie opętana została przez pomy-
loną papugę, machnęła jednak dłonią wyraznie aprobując wybór córki i mrugając
całkiem przytomnie do Elryka, który odpowiedział tym samym i gotów był przy-
siąc, że starsza pani się uśmiechnęła.  Czarne to dni dla chłopca niewinnego
jako ta lilija, jasne dni dla mrocznej radości! Ucztuje Zło, ucztuje Dobro, świę-
tuje plemię Chaosu. Ucztuje diabeł, ucztuje syn, ciemne dni dla rozjaśnionych
blaskiem. Bo kwiaty w puszczy kwitną po nocy, a statki miast po falach, żeglują
po lądzie. Dzyń, dzyń, dla chłopczyka białego jak lilia, dzyń, dzyń dla dobrych
i złych; dalej żegluj przez dziką puszczę, ziarno rzucaj w morze; Chaos przybył
do Krainy Trójcy.
Gdy jednak spytali, jaki sens kryje się w jej słowach, zachichotała jedynie
i zażądała herbaty.
 Matka Phatt to chciwa stara baba  zwierzyła się Elrykowi.  Ale zrobiła
już swoje w życiu, proszę pastora, i chyba się pan zgodzi. Matka Phatt usiadła pod
drzewem i zrodziła Wieczności pięciu silnych synów.
 Zatem Koropith jest gdzieś niedaleko?  spytał Elryk Fallogarda.  Mó-
wiłeś, że go wyczuwasz.
 Niestety, zbyt wiele tu Chaosu  wyjaśnił rosły jasnowidz potakując ener-
gicznie.  Trudno się przebić i zajrzeć głębiej. Trudno go wezwać czy usłyszeć
odpowiedz. Wszystko jest zamazane, niewyrazne. Kosmos zawsze tak wyglÄ…da,
gdy Chaos bierze się do dzieła. Nawet ten świat jest zagrożony. Najezdzcy są tu
już od dawna, ale najwyrazniej coś ich powstrzymuje.
Elryk ponownie pomyślał o runicznym mieczu, ale czuł wyraznie, że Zwiastun
Burzy sam w sobie nie ingeruje w bieg wypadków, jedynym jego działaniem był
dotąd samodzielny powrót do miejsca, w którym powinien się znalezć w określo-
nej chwili. Coś innego musiało blokować Chaosowi wstęp do tego świata. Może
trzy siostry mają w tym swój udział? Albinos wiedział o nich tylko tyle, że posia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl