[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A więc przyznajesz. Dotychczasowe twoje umowy z panią 0'Shaughnessy oraz innymi nie są
wiążące! Koniec gry, Simon. Okropna Trójka - jeden, Simon Pre-scott - zero! A teraz naciśnij guzik i
pozwól mi wydostać się z tej koszmarnej klatki.
- Nie tak szybko, Mirando, nie tak szybko - powiedział, zdecydowany nadal bronić jej dostępu do
tablicy
Nad brzegiem oceanu
157
z przyciskami. - Przede wszystkim powiedz mi, dlaczego zdecydowałaś się wesprzeć Okropną
Trójkę?
- Przestań ich tak nazywać! - wybuchnęła, zapominając, że dopiero co sama ich tak nazwała.
Nagle uświadomiła sobie, iż nie jest bynajmniej przypadkiem, że Simon stoi w tym właśnie, a nie
innym kącie. Zagradzał jej drogę do tablicy z guzikami. Rozłożyła ręce na znak, że daje za wygraną.
Wiedziała już, że nie wydostanie się stąd, zanim wszystkiego mu nie powie.
- Użyłabym w stosunku do nich całkiem innych słów. Otóż kto zwraca się do swojej matki po imieniu
i przyznaje, że można przekupić ją diamentową bransoletką, ten nigdy nie zrozumie normalnych,
porządnych ludzi.
- Mylisz ze sobą dwie rzeczy, Mirando, całkowicie odrębne i niezależne od siebie. Sprawy prywatne,
kwestie osobowości i uczuć włączasz w rozmowę o interesie. Ponieważ jednak ta winda jest bardzo
szczególną oprawą dla naszej rozmowy, ja też powiem coś bardzo osobistego. - Na chwilę zawiesił
głos, jakby chciał wzmóc napięcie. - Wiesz, twoje włosy wyglądają na nieprawdopodobnie miękkie i
delikatne.
Chciał miłym słowem udobruchać Mirandę, załagodzić jej gniew, lecz zanim jeszcze dotarł do końca
zdania, już wiedział, że spudłował po raz drugi w tej szczególnej rozgrywce z obrończynią
uciskanych.
- Nigdy nie przekonasz się, jakie są naprawdę -skwitowała jego najlepsze intencje. - Ale trzymajmy
się odtąd wyłącznie zagadnień wiążących się z zasadniczym
158
WIOSENNE FANTAZJE
tematem. Przeproszę za moje osobiste aluzje, jeżeli ty przeprosisz za swoje.
Simon wzruszył ramionami.
- Nie mogę przecież powiedzieć, że nie masz jedwabistych, pachnących włosów. Mogę co najwyżej
obiecać, że do końca tej naszej rozmowy powstrzymam się od komplementów.
A pózniej? - pomyślała. Czy pózniej powie jej coś miłego?
Klasnęła w dłonie, jak gdyby pragnęła przegnać te zdradliwe myśli i przywołać siebie do porządku.
- Zacznijmy w takim razie od pani O'Shaughnessy - powiedziała, decydując się na mały spacer w tej
części celi, którą uznała za swoje terytorium. A że spacery na jednym metrze kwadratowym bywają
zazwyczaj nieudane, zrezygnowała po kilku krokach. - Bridget ma osiemdziesiąt laf, przy czym pięć
lat więcej lub mniej mieści się jak najbardziej w granicach dozwolonego błędu. Jej dokłacjny wiek
trudno jest określić, gdyż albo odmawia informacji na ten temat, albo wręcz sieje dezinformację. Tak
czy inaczej, mieszka w tym domu nad morzem od blisko pół wieku, podobnie zresztą jak pozostałe
osoby.
Przerwała, gdyż nagle zaprzątnęło jej myśli pytanie, czy jest rzeczą uczciwą i bezpieczną mówić o tym
wszystkim Simonowi. Z jednej strony miała nadzieję, że odmalowując mu kilkoma pociągnięciami
pędzla trójkę swoich przyjaciół, sprawi, iż przestaną być w jego oczach abstrakcyjnymi, a więc
wymienialnymi figurkami, i objawią mu się w całym swoim człowieczeństwie.
159
Z drugiej jednak obawiała się, czy czasami mimowolnie nie dostarcza mu amunicji przeciwko tym
samym ludziom, którym starała się dopomóc.
- A więc Bridget 0'Shaughnessy ma na pewno ponad dwadzieścia jeden lat i jest wieloletnią mieszkan-
ką Cape May - podsumował Simon. - Co jeszcze?
Miranda zagryzła usta. Posługiwał się ironią, to prawda, ale zarazem wyczuwała w nim wrodzoną
szlachetność i prawość. Prescott nie należał do ludzi, którzy dowiedziawszy się o czymś w zaufaniu,
wyzyskaliby pózniej cynicznie zdobyte informacje przeciwko osobie, która im zaufała.
- Bridget straciła męża przed ponad dwudziestu laty - kontynuowała. - Nie mieli dzieci. Z bliższych
krewnych pozostała jedynie siostrzenica, która mieszka w Kansas i odwiedza ciotkę każdego roku
latem. Już od dłuższego czasu chce ją zabrać do siebie i zaopiekować się nią, co jest bardzo szlachetne
z jej strony, ale Bridget zżyła się z oceanem i ani myśli pozbawiać się na starość jego widoku.
Twierdzi, że zachorowałaby na bezsenność, gdyby nie słyszała codziennie wieczorem szumu fal. Nie
wyobraża sobie życia w Kansas, oddalonym mniej więcej taki sam szmat drogi od obu oceanów,
Spokojnego i Atlantyku. Pieniądze, które ewentualnie otrzymałaby od ciebie, na nic by się jej nie
zdały, gdyż zawsze marzyła o tym, by pozostawić swój dom siostrzenicy.
Simon ani myślał zajmować się kwestią, czy Bridget kupi sobie nowy dom w Cape May, czy też
przeprowadzi się do Kansas i otrzymaną gotówkę przekaże sio-
160
WIOSENNE FANTAZJE
strzenicy. Zresztą rozmowa ta nie dotyczyła ani pieniędzy, ani rozfalowanych na wietrze
pszenicznych pól Kansas, które, z przymrużeniem oka, można byłoby porównać do rozkołysanej
powierzchni oceanu. Faktycznym jej tematem byli ludzie, a raczej o s o b y , którym, jako osobom
właśnie, Simon od początku negocjacji nie' poświęcił ani jednej myśli, wychodząc z założenia, że
dobra zapłata za własność załatwi cały problem. Nagle poczuł, że Miranda istotnie może mieć
powody, żeby go nie lubić.
- A pan Pantoni? - zapytał z jakąś łagodnością w głosie. -Co o nim możesz powiedzieć?
Uśmiech zaigrał na wargach Mirandy. Pan Angelo Pantoni, przysadkowaty, pulchny jegomość z
łysinką i tubalnym głosem, stanął jak żywy przed jej oczami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl