[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdział 5
Podszedł pierwszy do drzwi, energicznie je otworzył. Jim ruszył za nim.
W alejce siedział Smrgol.
— Witaj, Magu! — huknął stary smok i skinął głową. — Być może nie pamię-
tasz mnie. Nazywam się Smrgol. Czy przypominasz sobie tę historię z olbrzymem
z Baszty Gormely? Widzę, że mój stryjeczny wnuk znalazł drogę do ciebie.
— Aha, tak, Smrgol. Pamiętam, pamiętam — odrzekł Carolinus. — To była
dobra robota.
— Miał zwyczaj po każdym ciosie opuszczać maczugę głowicą w dół — wy-
jaśnił Smrgol. — Spostrzegłem to w czwartej godzinie walki. Całkiem odsłaniał
się na tę jedną sekundę. Kiedy następnym razem chciał tak zrobić, zaskoczyłem
go i wydarłem mu biceps z prawego ramienia. Potem to już była tylko kwestia
dobicia.
— Pamiętam. Osiemdziesiąt trzy lata temu. A więc to jest twój stryjeczny
wnuk?
— Przyznaję, że trochę nierozgarnięty i w ogóle, ale to krew z mojej krwi, ma
się rozumieć. Jak ci z nim szło, Magu?
— Nieźle — sucho stwierdził Carolinus. — Ośmielę się nawet obiecać, że on
już nigdy nie będzie tym samym stryjecznym wnukiem co dotąd.
— Mam nadzieję — ożywił się Smrgol. — Każda zmiana jest zmianą na lep-
sze. Ale przynoszę złe wieści. Magu.
— Nie mów.
— Nie? — Smrgol stropił się.
— Powiedziałem to z sarkazmem. Ależ mów. Co zdarzyło się teraz?
— Tylko tyle, że ta glista, Bryagh, zbiegł wraz z naszym Jerzym.
— CO?! — wrzasnął Jim.
Kwiaty i trawa ugięły się jakby pod uderzeniem huraganu; Carolinus zachwiał
się, a Smrgol aż drgnął.
— Mój chłopcze — rzekł z wyrzutem. — Ile razy mam ci powtarzać, żebyś
nie krzyczał? Powiedziałem, że Bryagh porwał Jerzego. . .
— DOKĄD? — wykrzyknął Jim.
— Gorbash! — zaczął surowo Smrgol. — Skoro nie potrafisz rozmawiać na
32
ten temat w kulturalny sposób, wykluczymy cię z dalszej dyskusji. Nie rozumiem,
dlaczego zawsze, kiedy napomyka się o tym Jerzym, tak się denerwujesz.
— Posłuchaj — rzekł Jim. — Czas już, byś dowiedział się czegoś o mnie. Ów
Jerzy, jak ją nazywacie, jest kobietą, którą ja. . .
Nagle sparaliżowało mu krtań. Nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego
słowa więcej.
— . . . iż pewnością — szybko wtrącił Carolinus — jest to sprawa, która inte-
resuje nas wszystkich. Jak już mówiłem Gorbashowi, sytuacja jest i tak wystar-
czająco zła, więc nie należy jej jeszcze bardziej pogarszać. Hę, Gorbash?
Utkwił przenikliwy wzrok w Jimie.
— Chcemy być rozważni i nie pogarszać jeszcze bardziej naszego położenia,
nieprawdaż? Nie chcemy bardziej poplątać i tak już splątanego wątku zdarzeń.
W przeciwnym razie moja pomoc okaże się niewystarczająca.
Nieoczekiwanie dla samego Jima jego struny głosowe ponownie odzyskały
sprawność.
— Tak? Tak. . . oczywiście — powiedział odrobinę chrapliwie.
— No, już dobrze — powtórzył gładko Carolinus. — Gorbash zadał właściwe
pytanie. Dokąd Bryagh uprowadził tego, jak go zwiecie, Jerzego?
— Nikt nie wie — odpowiedział Smrgol. — Sądziłem, że może ty będziesz
wiedział. Magu.
— Proszę bardzo. Piętnaście funtów w złocie.
— Piętnaście funtów? — stary smok zachwiał się w widoczny sposób. —
Ależ, Magu! Sądziłem, że zechcesz nam pomóc. Sądziłem, że. . . Nie mam pięt-
nastu funtów złota. Swój skarb roztrwoniłem już dawno temu.
Cały roztrzęsiony zwrócił się do Jima:
— Chodź, Gorbash, to na nic.
— Nie — zawołał Jim. — Posłuchaj, Carolinus! Ja ci zapłacę. Jakoś zdobędę
te piętnaście funtów. . .
— Chłopcze, czyś ty chory? — przeraził się Smrgol. — To tylko jego cena
wywoławcza. Nie bądź w gorącej wodzie kąpany!
Odwrócił się do czarodzieja.
— Możliwe, że z trudem uda mi się uzbierać kilka funtów złota, Magu —
rzekł.
Przez kilka minut targowali się jak dwie przekupki, a Jim siedział drżąc z nie-
cierpliwości. W końcu stanęło na czterech funtach złota, jednym funcie srebra
i dużym porysowanym szmaragdzie.
— Załatwione! — stwierdził Carolinus. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl