[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jestem jej nieskończenie wdzięczny, że przyszła ci z pomocą. Jak ci wiadomo, mogło to wyglądać zupełnie inaczej,
ale może w końcu zaczynają mnie tu akceptować i darzyć zaufaniem.
Tak oto pojawiło się nieoczekiwane zagrożenie, które tylko jeszcze bardziej powiększyło wyrzuty Gillian.
- Nie trzeba - odezwała się szybko. - Miałam przy sobie sakiewkę, lecz ona nie chciała żadnej zapłaty. Zresztą
chyba bym tam nie trafiła. Mogę cię jednak zapewnić, że kobieta wyrażała się o tobie z szacunkiem. Sądzę, że
chyba przesadzasz z tym brakiem ufności u swoich poddanych, bo ja niczego takiego nie dostrzegłam.
Wyglądał na zadowolonego, ale spytał zaskoczony:
- Więc mówiła po angielsku?
Gillian była zła na siebie za tę wpadkę. Rory miał wszelkie powody, by jej nie ufać, mierny z niej spiskowiec.
- Nie. To znaczy troszeczkę. Skoro już musisz wiedzieć, to tak mnie bolało, kiedy rozcinała but, że nie zwracałam
na to uwagi. Jakoś się jednak porozumiałyśmy.
Odczuła prawdziwą ulgę, kiedy już dalej nie wypytywał, tylko nalegał, że zaniesie ją na górę. Gillian
poniewczasie odkrywała, że zna Kintyre a mniej, niż sądziła. Zachowywał się uprzejmie, i bardzo jej współczuł,
jednak nie sposób było przeniknąć jego prawdziwych myśli. Nieczyste sumienie sprawiało, że lękała się, czy nie
podejrzewał więcej, niż okazywał, lecz wyśmiała te obawy. W końcu nie miał podstaw do najmniejszych
podejrzeń, co więcej wykazywał pełną wiarę w jej słowa.
Uznała jednak, że chyba nadszedł czas, by poświęciła się temu, po co tu przyjechała, i dowiedziała, co kryje się
za spokojną twarzą hrabiego i jego doskonałymi manierami. Wyglądało na to, że po tygodniu spędzonym niemal
wyłącznie w jego towarzystwie, bardzo mało o nim wie.
A może dzięki temu zapomni też o znacznie bardziej skomplikowanym zagadkowym jegomościu, co tylko
wyjdzie jej na dobre.
11
Mimo sprzeciwu Gillian Kintyre nalegał, by posiać po lekarza, który obejrzałby jej chorą nogę. Na jej protesty,
że kostka jest tylko lekko nadwerężona, a ona nie potrzebuje ani nie życzy sobie, by ściągano tu doktora tylko po
to, by potwierdził jej diagnozę, Kintyre odparł z rzadkim u niego uśmiechem:
- Nie, nie, już postanowiłem. Możesz się na mnie boczyć, jeśli chcesz. Chcę, żeby McTavish upewnił mnie, że to
rzeczywiście nic groznego. Nigdy bym sobie nie darował, gdyby się okazało, że jest inaczej. Oczywiście,
McTavish nie umywa się do modnych londyńskich medyków, ale uważam go za dość rozsądnego lekarza.
Gillian w duchu pożałowała, że - choć ta troska była ogromnie wzruszająca - Kintyre nie traktuje całej sprawy
odrobinę lżej. Postąpiła niemądrze, poniosła tego konsekwencje i na tym rzecz powinna się skończyć. Po raz
pierwszy przeszło jej również przez myśl, że chociaż teraz podoba jej się opiekuńczość i nadskakiwanie hrabiego,
to gdyby jako żonę spowił ją w taki kokon troskliwości, szybko dostałaby szału.
Pomyślała, że jest niesprawiedliwa porównując go do pewnego beztroskiego rozbójnika, który kpił z jej głupoty i
bynajmniej nie zamierzał ustawić jej na piedestale, nieustannie oddając jej hołd. Zgoła nie pojmowała, jak może
takie zachowanie przedkładać nad spokojną dobroć Kintyre a, i obawiała się, że świadczy to o jej ogromnie
niezrównoważonym temperamencie. Im więcej jednak James robił wokół niej zamieszania, tym bardziej musiała
się powstrzymywać, by nie okazać mu zniecierpliwienia.
Wcale nie zamierzała też mu obiecać, że nigdy więcej nie wyruszy na przejażdżkę sama. Przykro jej było, że
przysporzyła mu tyle troski, lecz bez względu na to, czy go poślubi, czy nie, nie miała zamiaru rezygnować dla
niego ze swojej niezależności. Uznała też, że najlepiej od razu jasno postawić sprawę. Dlatego postanowiła
uczciwie przedstawić swoje zdanie, gdy Kintyre ponownie delikatnie poruszył tę kwestię, zwracając się do niej z
uśmiechem:
- Pamiętaj, że mam nadzieję wkrótce uważać twe bezpieczeństwo i szczęście za swą największą troskę.
- Mój drogi, wyznam szczerze, że wolałabym, gdybyś mnie zarzucił wymówkami albo wręcz się obraził, bo w
pełni na to zasłużyłam! Jeśli zaś chodzi o danie takiej obietnicy... W tej chwili szczerze żałuję, że niepotrzebnie cię
niepokoiłam, więc może bym ci to teraz obiecała. Lecz obawiam się, że nie dotrzymałabym słowa. Musisz
wiedzieć, że jestem ogromnie niezależna i wyjątkowo nie lubię być sprawdzana i nawet najdelikatniej kierowana.
Ufff! Przyznałam się do najgorszego. Może to i dobrze, że dowiedziałeś się prawdy, nim sprawy między nami
32
posuną się dalej. A teraz proszę, zaklinam, zapomnijmy o już o tym. To moja kolejna wada, ale nie znoszę, gdy
nieustannie przypomina mi się o głupstwach, jakie popełniłam. Widzisz, jaka jestem z tobą szczera? Zapewne
zmusiła mnie do tego sytuacja, lecz uwierz, że nigdy dotąd tak się nie obnażyłam. Cóż, pozostaje mi ufać, że
będziesz mnie podziwiał za mą otwartość.
- Szczerość uważam za prawdziwą cnotę - odparł Kintyre ze swą zwykłą, pełną serdeczności powagą. - Więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl