[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kiedy wróciłeś? - spytała w nikłej nadziei, że
dopiero przed chwilÄ….
- Około pierwszej.
Gabriella zacisnęła powieki, co oczywiście nic
nie dało. Kiedy je ponownie uchyliła, Rufus nadal
stał przed nią, jak najbardziej realny.
- WykorzystaÅ‚eÅ› mojÄ… nieÅ›wiadomość! - rzu­
ciła mu w twarz.
- Skądże. Po pierwsze, jesteś moją żoną, a po
drugie, wyraznie mówiłaś, czego chcesz.
- Myślałam, że kocham się z tobą we śnie.
- Często miewasz sny z moim udziałem?
- Tak. Przeważnie koszmarne! - odburknęła
w desperackiej próbie ratowania resztek honoru.
- %7Å‚yczyÅ‚bym sobie wiÄ™cej tego rodzaju kosz­
marów - odparł niezrażony, ze zniewalającym
uśmiechem.
- Mógłbyś wreszcie iść? Jedno upokorzenie na
dzień w zupełności wystarczy.
Uśmiech zgasł na ustach Rufusa. Popatrzył na
Gabrielle nieco uważniej. Jej chmurna mina na­
tychmiast sprowadziła go z obłoków na ziemię.
Zamiast speÅ‚nić wyrażone grobowym gÅ‚osem po­
lecenie, podszedł bliżej, usiadł na brzegu łóżka
i ujął jej dłoń.
- Nie zamierzałem cię upokorzyć, Gabriello
- zapewniÅ‚, zaglÄ…dajÄ…c jej gÅ‚Ä™boko w oczy. - Praw­
dę mówiąc, przyszedłem ci podziękować.
POPOAUDNIE NA MAJORCE
101
- Za co? - spytała niepewna, co dalej nastąpi.
Na wszelki wypadek wolnÄ… rÄ™kÄ… kurczowo przy­
trzymywała kołdrę pod brodą.
- Za radość, którÄ… mi dziÅ› sprawiÅ‚aÅ›. W No­
wym Jorku przeżyÅ‚em prawdziwy dramat. Jak pa­
miętasz, wyjechałem nagle, nie zdradziłem tylko
w jakiej sprawie. Otóż powiadomiono mnie, że
jeden z menedżerów tamtejszej filii, mój serdecz­
ny przyjaciel, uległ poważnemu wypadkowi.
Zmarł pięć dni temu. Wczoraj wyprawiono mu
pogrzeb. PatrzÄ…c bezradnie na rozpacz wdowy
i dwojga sierot, zatęskniłem za ciepłem domowego
ogniska. MarzyÅ‚em o bezpiecznej przystani. Zape­
wniłaś mi ją tej nocy. Twoja czułość wynagrodziła
mi smutne przeżycia.
Gabriella dopiero teraz dostrzegła napięcie
w jego twarzy. Rozumiała jego ból. Zaledwie trzy
miesiące wcześniej stracił ojca, jej ukochanego
ojczyma. Konieczność uczestnictwa w kolejnym
pogrzebie, kiedy jeszcze nie przebolaÅ‚ straty, przy­
wiodła na pamięć własną tragedię. Współczuła
Rufusowi. Teraz, kiedy pokazał ludzką twarz,
przestała żałować, że obdarzyła go rozkoszą.
- Bardzo mi przykro - wyszeptała, głęboko
poruszona. - O niczym nie wiedziałam.
Rufus tylko skinął głową. Nie czuł się na siłach
zadzwonić do niej z Nowego Jorku. Amerykańscy
współpracownicy przeżyli wstrzÄ…s na wieść o wy­
padku powszechnie szanowanego szefa. Wdowa
i dzieci również potrzebowały wsparcia Rufusa,
CAROLE MORTIMER
102
który nie zdążył dojść do siebie po śmierci ojca.
Gdyby usłyszał głos Gabrielli, jeszcze bardziej
ciągnęłoby go do domu. Kiedy tylko uznał, że
pogrążona w żaÅ‚obie zaprzyjazniona rodzina pora­
dzi sobie bez niego, wsiadł do samolotu i wrócił do
Anglii. Mimo niezbyt romantycznych powodów
zawarcia małżeństwa i podejrzeń o konszachty
z Tobym bardzo tęsknił za Gabriella. Wreszcie
przyznał sam przed sobą, że wrosła w jego życie,
stała się jego najważniejszą częścią.
Wstał i wsadził ręce do kieszeni.
- Chodz, zjemy razem Å›niadanie - zapropo­
nował.
Nagła zmiana nastroju zaskoczyła Gabrielle. Po
raz pierwszy w trakcie trwania znajomości okazał
jej na tyle zaufania, by powierzyć osobiste sprawy
i odczucia. Wyglądało na to, że szybko pożałował
chwili szczerości. Nie pozostało jej. nic innego,
tylko skinąć głową na znak zgody.
- Dobrze. Dołączę do ciebie, tylko się ubiorę
- dodała, widząc, że nie kwapi się do opuszczenia
sypialni.
- Zgoda. Czekam na ciebie na dole.
Kiedy zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi, Gabriella z po­
wrotem opadła na poduszki. Przez kilka minut
patrzyła w sufit, usiłując zebrać myśli. Podczas
nieobecnoÅ›ci Rufusa doskwieraÅ‚a jej tÄ™sknota. Po­
dobne do siebie dni wlokły się w nieskończoność,
choć przewidywała, że po powrocie będzie równie
podejrzliwy i przykry jak przed wyjazdem. Tym-
POPOAUDNIE NA MAJORCE
103
czasem nawet jeśli nadal jej nie ufał, tej nocy
potraktował ją niemal jak damę serca, jak nigdy
dotÄ…d. Przynajmniej zyskaÅ‚a pewność, że pożąda­
nie nie wygasło. Dziesięć minut pózniej zeszła do
jadalni. Zastała Rufusa przy stole nad filiżanką
kawy. Nalała sobie drugą, wzięła rogalika i usiadła
obok niego.
- Nie jesz śniadania?
- Nie mam ochoty. Mój zegar biologiczny jesz­
cze się nie przestawił na normalny rytm dnia.
Zresztą jedliśmy z Holly grzanki, zanim wyszła do
szkoły.
- Pewnie się bardzo ucieszyła, że wróciłeś.
- Przynajmniej miaÅ‚a komu naskarżyć na stra­
sznÄ… macochÄ™.
Nie wystraszyÅ‚ Gabrielli. Wyraznie sÅ‚yszaÅ‚a ap­
robatÄ™ w jego glosie. Gdy podniosÅ‚a wzrok, figlar­
ny uśmiech uspokoił ją do reszty.
- Cóż, nie zmiatałam jej pyłu spod stopek
- przyznała uczciwie. - Kiedy dwa dni po twoim
wyjezdzie odmówiÅ‚a schodzenia na posiÅ‚ki, za­
broniłam służbie zanosić jej jedzenie der pokoju.
Głodowała cały dzień, zanim pojęła, że nie rzucam
słów na wiatr. NastÄ™pnego ranka przyszÅ‚a na Å›nia­
danie do jadalni.
Wojna nerwów z upartą dziewczynką drogo
Gabrielle kosztowała. Holly przez cały tydzień nie
zamieniła z nią słowa podczas posiłku. Traktowała
Gabrielle jak powietrze. ZjadaÅ‚a swojÄ… porcjÄ™ i os­
tentacyjnie wychodziła.
104 CAROLE MORTIMER
Rufus popatrzył na Gabrielle z podziwem. Nie
spodziewał się, że podejmie trud wychowywania
rozkapryszonego dziecka, nie zważajÄ…c na trud­
noÅ›ci. ZaimponowaÅ‚a mu konsekwencjÄ… i wytrwa­
łością.
- Holly wytknęła mi, że zawiÄ…zaliÅ›my prze­
ciwko niej spisek, ponieważ posłuchałem twojej
rady i nie przywiozłem jej upominku z podróży
- dodał Rufus ze śmiechem.
Gabriella też nie powstrzymała uśmiechu.
- Wygląda na to, że twoja córka nie ma pojęcia,
jak wyglÄ…dajÄ… nasze wzajemne relacje.
Rufus przez chwilę obserwował Gabrielle spod
wpółprzymkniÄ™tych powiek. WyglÄ…daÅ‚a przepiÄ™k­
nie z rumieńcem na policzkach i czerwonymi,
napuchniętymi od pocałunków ustami.
- A ty jak je postrzegasz?
- Jak zimnÄ… wojnÄ™ z piÄ™knymi rozejmami w sy­
pialni - orzekła po chwili namysłu.
- Bardzo trafna ocena - przyznał ze śmiechem.
Gabriella nie poznawaÅ‚a Rufusa. Nie podejrze­
wała go o poczucie humoru. Po gorzkim rozstaniu
i trudnych dniach za granicą oczekiwałaby raczej
zaostrzenia konfliktu. On tymczasem sprawiał
wrażenie, jakby dążyÅ‚ do zawarcia trwalszego po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl