[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie będę więcej o tym teraz rozmawiać - wybuchła wściekle, oblewając
się rumieńcem. - Idę do domu.
Mikołaj pomyślał, że to wielka szkoda, że człowiek, któremu udało się
zaszczepić Abbey taką lojalność wobec siebie, nie był jej wart pod żadnym
względem. Zastanawiał się, jak zareaguje, gdy w końcu będzie musiała
pogodzić się z prawdą. Rzadko przejawiał współczucie, ale tym razem zrobił
wyjątek.
Abbey odpięła drżącymi dłońmi kolczyki i położyła je na marmurowym
stoliku. Z naszyjnikiem nie mogła sobie jednak poradzić i Mikołaj musiał jej
pomóc.
- To twoje. Dlaczego je zdejmujesz? - zapytał.
- Chyba kpisz. Nie mam zamiaru przyjmować od ciebie takich
królewskich prezentów. Nie jestem jedną z twoich plotkarskich panienek
zgarniających wszystko, co się tylko da. Teraz cię nienawidzę, ale to nie
znaczy, że połaszczę się na coś, co do mnie nie należy. Płać na czas rachunki
Support Systems. Niczego więcej od ciebie nie chcę.
Mikołaj popatrzył na nią ze zrozumieniem i sięgnął po telefon.
- Kierowca odwiezie cię do domu - powiedział.
Abbey wróciła do limuzyny. Ponownie przejrzała dossier. Dopadły ją
wątpliwości i obawy, których nie ujawniała w obecności Mikołaja. W nagłym
odruchu wyciągnęła komórkę i połączyła się z Caroline.
- Wiem, że jest pózno, przepraszam, ale muszę z tobą porozmawiać -
powiedziała. - Mogę przyjechać?
- Czy coś się stało?
- Powiem ci na miejscu - odparła i poleciła szoferowi zmienić trasę.
54
S
R
- Widziałam cię w telewizji, jak idziesz na premierę! - powitała ją
szwagierka już od progu. - Pokazywali cię razem w tym samym planie co
gwiazdy filmowe. Wyglądałaś cudownie. A gdzie podziałaś tę fantastyczną
biżuterię?
- Biżuteria była tylko pożyczona. Oddałam ją Mikołajowi. Spójrz na to -
powiedziała, wręczając Caroline dossier Jeffreya. - Chciałabym wiedzieć, co o
tym sądzisz.
- Co to jest, u licha? - zdziwiła się Caroline, a gdy po otwarciu teczki
przeczytała pierwsze zdania, krzyknęła piskliwie: - Boże drogi! Skąd to masz?
- Od Mikołaja. - Zapadła cisza, podczas której Abbey była tak spięta, że
zapierało jej dech.
Miała całkowite zaufanie do Caroline. Było nie do pomyślenia, by
szwagierka nie wiedziała o romansie brata, utrzymywanym przez tyle lat w ta-
jemnicy, tym bardziej, że byli z sobą bardzo zżyci.
- Jak on mógł ci to dać? - żachnęła się, czytając raport.
Abbey miała tak ściśnięte gardło, że nie mogła wydobyć głosu. Całą
uwagę skoncentrowała na Caroline, czekając w bolesnym napięciu na jej
słowa. Rozpaczliwie pragnęła, żeby rozproszyła jej wątpliwości i utwierdziła w
przekonaniu, że zawartość teczki to stek bredni.
Ale wyraz twarzy Caroline napełnił ją grozą. Nogi się pod nią ugięły i
opadła bezwładnie na stojącą z tyłu sofę.
- Powiedz mi, że to nieprawda - poprosiła błagalnie.
- Bardzo bym chciała - wyszeptała żałośnie Caroline.
Zaległa ciężka cisza. Abbey miała wrażenie, że została przeniesiona w
żywy koszmar. Skoro najlepsza przyjaciółka lękała się spojrzeć jej w oczy,
mogła się spodziewać najgorszego.
55
S
R
- Jeffrey miał romans przez wszystkie te lata? Nawet wtedy, gdy byłam
jego narzeczoną? - zapytała z drżeniem.
Caroline przytaknęła ruchem głowy. Jej konsternacja boleśnie rzucała się
w oczy.
Abbey czuła się, jakby wpadła pod ciężarówkę i miała pogruchotane
wszystkie kości. Milczące potwierdzenie Caroline - w końcu siostry Jeffreya i
jej najbliższej powiernicy, rozdzierało jej serce. Nie sposób było już niczemu
zaprzeczać.
- Ale dlaczego chciał się ze mną ożenić? - szepnęła. - Przecież to bez
sensu.
- Jane nie zamierzała opuścić męża, co rujnowało życie Jeffreya. Chciał
mieć dom, założyć rodzinę, nie miał żadnej nadziei na przyszłość z Jane.
Abbey zadygotała od stóp do głów. Wszystkie jej romantyczne wizje
rozsypywały się w pył. To Jane Morrell była miłością życia jej męża.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Nie zasługiwałam na ostrzeżenie?
- Jeffrey przysiągł, że to się skończy przed waszym ślubem i pozostanie
ci wierny...
- Ten bezwstydny weekend w Paryżu na kilka dni przed ślubem nie
oznaczał z pewnością końca ich romansu. Zapowiadał raczej jego dalsze trwa-
nie - powiedziała z goryczą Abbey. - Najwidoczniej Jeffrey nie mógł żyć bez
Jane. Wątpię, czy porzuciłby ją dla mnie.
- Tak bardzo go kochałaś. To go na pewno przyciągało do ciebie.
- Nie ma co owijać w bawełnę. Byłam młoda, głupiutka, nie znałam jego
przyjaciół i kolegów, więc mógł liczyć na to, że nie dojdą do mnie żadne
pogłoski o nim i o Jane. Nie zadawałam niewygodnych pytań, nie wymagałam
wiele i to mu bardzo odpowiadało. Cała nasza znajomość była jednym wielkim
kłamstwem, obrzydliwym, plugawym oszustwem, a ja padłam jego ofiarą.
56
S
R
- To nie tak. Jeffreyowi na tobie zależało - oponowała żywo Caroline.
- Byłam tylko środkiem do celu. Wyznaczono mi rolę kury domowej,
matki jego dzieci. On miał nadal przeżywać namiętne wzloty w ramionach
Jane. Wykorzystywał mnie. Czy Drew też wiedział o wszystkim?
- Nie. Nic nie wiedział. Ale twój ojciec chyba coś podejrzewał -
przyznała smętnie Caroline. - Pytałaś, dlaczego milczałam. Byłaś zupełnie
zwariowana na punkcie Jeffreya i zdawało ci się, że on zapewni ci to, czego
pragnęłaś. Sądziłam, że będzie wam ze sobą dobrze, że dasz mu szczęście.
- Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek tak się stało - westchnęła ciężko
Abbey, wracając myślą do przeszłości.
Cóż, łatwo dała się zwieść inteligencji i polotowi Jeffreya.
- Zostań u nas na noc - zaproponowała Caroline. - Musiało to tobą
wstrząsnąć. Drań z tego Orłowa, że pokazał ci te papiery.
- Nie uważam tak. Niezależnie od motywów Mikołaja dawno powinnam
poznać prawdę. Szkoda, że po śmierci Jeffreya zabrakło ci odwagi, żeby mnie
oświecić. Dziękuję za zaproszenie - powiedziała, wstając z miejsca i nie
patrząc na zmieszaną szwagierkę. - Wrócę do domu i spróbuję sama uporać się
z tym w moich czterech ścianach.
W limuzynie Abbey dostała gwałtownych dreszczy. Panowała nad sobą
ostatkiem sił. Dławiła się łzami. Człowiek, którego kochała, miał ją za nic.
Oszukiwał ją i robił z niej idiotkę. Ich stosunki stanowiły zagmatwaną szaradę,
którą mogłaby rozszyfrować tylko bardziej od niej doświadczona kobieta.
Jeffrey nie chciał spać z Abbey, bo cały czas spotykał się z tamtą.
Przypomniała sobie, jak pewnego dnia dotknął jej rudych włosów, po czym
zapytał, czy nie myślała nigdy o przefarbowaniu się na blondynkę. Gniew
eksplodował w niej jak granat w zamkniętym pomieszczeniu. Kto miał włosy
blond? Oczywiście lady Jane. Wsparta na ramieniu męża, ze skutą lodem
57
S
R
twarzą, stała nad grobem Jeffreya, a jej złociste loki spływały na ramiona
eleganckiego czarnego płaszcza.
Abbey przycisnęła lepkie od potu ręce do drżących policzków. Jej
najlepsza przyjaciółka przyglądała się spokojnie, jak ona bierze ślub z czło-
wiekiem sypiającym z kobietą należącą do innego. Ta myśl sprawiła, że nie
była już w stanie nadal uważać Caroline za swoją powiernicę. Została przez nią
haniebnie zdradzona.
Nawet się nie spostrzegła, kiedy limuzyna dowiozła ją do domu. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]