[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na uboczu, by trafiali tu przypadkowi przechodnie.
Emma obrzuciła leniwym spojrzeniem morze - spokojne i
jasno turkusowe. Delikatny szum wody obmywającej piasek
był kojący, monotonny. Aatwo tu usnąć, pomyślała dziew-
czyna. I kiedy zbudziła się trzy godziny pózniej, była czer-
wona jak rak. Natychmiast ponownie natarła ciało olejkiem, a
potem ruszyła do wody. Wchodziła w nią ostrożnie i dopiero
gdy jej skóra oswoiła się z temperaturą, dała nurka w przej-
rzystą toń. Potem leżąc na plecach powoli oddalała się od
brzegu.
Przestała się dziwić ludziom, którzy - wyjechawszy na wy-
spy takie jak ta - nigdy już ich nie opuszczali. Londyński
zgiełk wydawał się być czymś nierealnym, odległym o tysią-
ce, tysiące kilometrów, zapewne o całe lata świetlne.
Emma poddała się pieszczocie fal, przymknęła oczy. Wy-
dawało się jej, iż spoczywa na rozległym, wodnym łożu. Wy-
ciągnęła ręce nad głową i z przyjemnością stwierdziła, że wo-
da ją unosi.
Coś uderzyło ją lekko w bok i dziewczyna otworzyła oczy.
Kiedy w chwilę pózniej wynurzył się z wody Conrad, w
oczach paliły mu się figlarne ogniki.
- A cóż ty tu, do diabła, robisz! - krzyknęła ogarnięta nagłą
furią Emma. Rozpaczliwie próbowała
29
S
R
zasłonić odkryte piersi i jednocześnie utrzymać głowę nad
wodą. -Jak długo tu jesteś? Nie masz nic lepszego do roboty
niż pętać się po okolicy i straszyć ludzi?
Prychała, sapała w pełni świadoma tego, że jej zaczerwie-
niona od słońca twarz nie prezentuje się najlepiej. Conrad na-
tomiast płynął spokojnie obok, a na ustach miał kpiący, pełen
samozadowolenia uśmieszek.
- Przeszkadzam?
Emma czuła, jak pod badawczym spojrzeniem mężczyzny
jej ciało zaczyna płonąć.
- Ależ skądże! - krzyknęła. Fukała ze złości, jej zielone
oczy błyskały gniewem. - Zawsze przepadałam za ludzmi,
którzy się podkradają i straszą mnie.
Zaczęła płynąć w stronę brzegu. Z przerażeniem skonsta-
towała, że cały czas towarzyszy jej Conrad. Opalone ramiona
mężczyzny rytmicznie rozgarniały wodę.
- Podejrzewam, że jako prawdziwy dżentelmen powinie-
nem teraz odwrócić głowę - stwierdził z krzywym uśmie-
chem, kiedy dopłynęli do plaży i dziewczyna wyszła z wody
zasłaniając ramionami piersi.
- Byłabym zobowiązana - odburknęła. - A skoro już jesteś
takim dżentelmenem, to wypłyń, proszę, w morze i płyń tak
długo, aż znajdziesz sobie inną wyspę. Ale ostrzegam, jeśli
zaczniesz tonąć, nie licz na moją pomoc.
Idąc w stronę ręcznika, słyszała za plecami śmiech Conra-
da. Kiedy wkładała stanik, ręce tak się jej trzęsły, że z trudem
poradziła sobie z zapięciem.
Usiadła sztywno i obserwowała mężczyznę, który ciągle
jeszcze stał nad wodą i gładził dłonią mokre włosy. Podej-
rzewała, że trudno będzie pozbyć się jego natrętnego towa-
rzystwa. A tak się cieszyła z tej chwili samotności...
30
S
R
Postanowiła traktować Conrada jak powietrze. Położyła się
na plecach, ale klęła samą siebie w duchu za to, że nie potrafi
oderwać od niego wzroku.
Poruszał się z zadziwiającą lekkością i wdziękiem. Nawet
ze sporej odległości wydawał się niebezpiecznie przystojny.
Emma zamknęła oczy. Starała się rozluznić.
- Czy masz coś przeciwko temu, bym przysiadł się do cie-
bie? - dobiegł Emmę jego głos.
- Mam.
Zignorował jej odpowiedz, rozłożył obok ręcznik i leniwie
się na nim wyciągnął.
Obserwowała go spod opuszczonych powiek. Na spalonym
słońcem ciele perliły się kropelki wody. Wpółprzymknięte
oczy okolone były długimi, czarnymi rzęsami, które w ze-
stawieniu z ostrymi rysami twarzy wzmagały jeszcze niepo-
kojącą męską zmysłowość, która od niego biła.
- Zrobiłaś duże wrażenie na Jacksonie  odezwał się pa-
trząc w inną stronę.
- Dobrze nam się razem pracuje, jeśli o to ci chodzi -
odparła chłodno, nie wdając się w dłuższe dywagacje.
- Wychwala cię pod niebiosa.
- Poznał się na mnie. Bo świetnie piszę na maszynie.
Odwróciła głowę i napotkała utkwione w siebie ogniste [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl