[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tajemnicy, aż do chwili przybycia papieża na wyspy. Niestety, nie było
wolą Pana Naszego, by tak się stało. -
251
Najbardziej przerażającą wiadomość zawierało ostatnie zdanie
opowieści sostituto: - Ten dziennikarz nie żyje.
Zdawało się, że Cinalli nie zrozumiał go, gdyż nadal nieruchomo
patrzył przed siebie.
Marco powtórzył raz jeszcze:
- Ten dziennikarz nie żyje. Był pijany do nieprzytomności. Z
informacji, jakie posiadam, wynika, że musiał on zacząć wymiotować i
udławił się własnymi wymiocinami. Związano go, więc możliwym jest,
że nie mógł się ruszać.
Cinalli wyszeptał kilka słów modlitwy do Matki Boskiej. Uczynił to
bezgłośnie, lecz Marco domyślił się, że kardynał błaga o przebaczenie i
o duchowe wsparcie.
- A Segretti? - zapytał.
- Jest bezpieczny. Nadal cię ochrania, eminencjo. Będzie milczał.
- Jest wiernym sługą Kościoła - Cinalli wypowiedział te słowa tak,
jakby nic się nie wydarzyło.
- Ciało dziennikarza może zostać odnalezione - ostrzegł Marco. -
Segrettì ma dopilnować, by eminencji w żaden sposób nie Å‚Ä…czono z
uprowadzeniem tego człowieka... ani z jego tragiczną śmiercią.
- Za wszelką cenę należy ochraniać Kościół - powiedział głucho
Cinalli.
Marco wiedział, że jego rozmówca zamknął się teraz w sobie. Musiał
temu przeciwdziałać, jeśli kardynał miał jeszcze cokolwiek uczynić.
- Eminencjo, musisz teraz uważnie wysłuchać tego, co powiem.
Postaraj się, proszę, dokładnie mnie zrozumieć.
Cinalli westchnął głęboko, uniósł swe dłonie z poręczy fotela, potem
opuścił je znowu, jakby zabrakło mu już sił.
- Dobrze - zgodził się półgłosem.
Oczy Marco patrzyły stanowczo, prosto w twarz sekretarza stanu.
- Mam najświeższe wiadomości z Jerozolimy. Ksiądz z kościoła
Wniebowstąpienia telefonował dzisiaj, prosząc o rozmowę z Jego
Zwiętobliwością. Labesse polecił swym braciom przygotować
spotkanie przedstawicieli różnych wyznań. Spotkanie odbyło się
wczoraj w nocy na szczycie Góry Oliwnej. Wyjawił tam część tego, co
zamierza ogłosić po przybyciu do Rzymu.
Cinalli ożywił się.
- Mów dalej.
252
. powiedział wiele. To, o czym powiem za chwilę, jest jednak
najważniejszym z jego stwierdzeń. Oświadczył, że wszystkie religie
świata są nierozdzielne. Muzułmański prorok Mahomet i Chrystus to
ta sama istota boska w dwu różnych postaciach. Powiedział też, iż Bóg
wielokrotnie zsyłał Swego Syna pod wieloma takimi postaciami. Jezus
Chrystus, Pan Nasz, był tylko jednym z takich wcieleń. Za każdym
razem byliśmy poddawani przez Boga próbie i zawsze sprawialiśmy
zawód. Albo nie rozpoznawaliśmy naszego "zbawcy", albo
niszczyliśmy go, tak jak %7łydzi uczynili z Jezusem. Nie ma żadnego
prawdziwego Kościoła Chrystusa. Wszystkie wyznania mają
jednakową wartość. Musimy uświadomić sobie, że chrześcijaństwo,
islam i judaizm sÄ… nierozdzielne. GÅ‚oszona przez Labesse'a herezja
rozrasta się z godziny na godzinę. On musi być powstrzymany!
Eminencjo, wiem, co należy z nim uczynić.
Cinalli skrył swą twarz w dłoniach.
- On jest naszym Szawłem - wyszeptał i spojrzał przenikliwie w twarz
swego sostituto. - On nas zniszczy! - Oczy kardynała napełniły się
strachem, choć wciąż jeszcze można w nich było dostrzec nadzieję. -
Ręka Pana dotknęła jednak Szawła...
- To nie ręka Boga dotknęła Labesse'a, eminencjo.
Rozległ się dzwonek telefonu. Cinalli spojrzał na Marco. Sostituto
siedział jednak nieporuszony, jakby nie słyszał natarczywego dzwięku.
Sekretarz stanu zrozumiał, że jego podwładny nie ma wcale zamiaru
przeprowadzać tej rozmowy. Kardynał wstał więc ociężale z fotela i
sam podniósł słuchawkę. Rozległa się seria trzasków, następnie
połączenie poprawiło się. W słuchawce dało się słyszeć mówiący po
włosku z wyraznym francuskim akcentem głos, który wymienił
nazwisko Cinallego.
Dzwoniący z Paryża francuski kardynał mówił ostrożnie, świadomy,
po wcześniejszej rozmowie telefonicznej z Marco, tego w jakim stanie
ducha i umysłu znajdował się sekretarz stanu.
- Giorgio. Pamiętasz o czym mówiliśmy podczas naszego ostatniego
spotkania? - pytał Francuz. - Powiedziałem ci wtedy: "Bóg powierzył
swój Kościół w nasze ręce. Jesteśmy jego strażnikami". Czy nadal się
ze mnÄ… zgadzasz?
Cinalli skinął głową, jakby stał przed swoim rozmówcą, potem
odpowiedział cicho:
- Pamiętam.
253
- Czy pamiętasz też, dlaczego tak powiedziałem, Giorgio? Czy
przypominasz sobie, że obawialiśmy się - my, strażnicy Kościoła
Bożego - że możemy nie mieć dość siły, by powstrzymać Labesse'a?
- Pamiętam - powtórzył Cinalli.
- Labesse przyjeżdża jutro do Rzymu - rzekł Francuz.
- Wiem o tym.
- Giorgio, proszę przypomnij sobie jeszcze swoje ostatnie słowa. To co
powiedziałeś mi, gdy byliśmy sami.
Cinalli stał, lekko chwiejąc się na nogach. Był zbyt zmęczony, by
myśleć. Nagle przypomniały mu się słowa, które przyszły mu na myśl
podczas tej pamiętnej rozmowy z Francuzem. Wypowiedział je
powoli:
- "Szatan obudził swego sługę, my musimy znalezć naszego".
- Tak, o te słowa mi chodziło - potwierdził francuski kardynał. Co
miałeś na myśli, wypowiadając je?
Cinalli oparł się o piękny stolik w stylu Ludwika XV.
- Mówiłem o ostatecznym rozwiązaniu, o zniszczeniu go.
- O zniszczeniu Labesse'a? - zapytał Francuz, chcąc zmusić Cinallego,
by ten wypowiedział głośno to nazwisko.
-Tak, Labesse'a.
- Kardynale sekretarzu - odezwał się Francuz, używając teraz
oficjalnego tonu. - Twój sostituto znalazł naszego rycerza... sługę
niebios.
Cinalli obrócił siew stronę Benito Marco i nagle, wydało mu się, że
zimny głos w słuchawce i nieruchome oczy przed nim należą do tego
samego człowieka. W każdym razie była to zmowa. Było już za pózno.
Musiał ustąpić.
- Słuchaj tego, co on będzie miał ci do powiedzenia - mówił do
Cinallego Francuz. - Zrób też to, co trzeba będzie uczynić. Nie ma
możliwości odwrotu.
"Nie ma też ucieczki" - pomyślał Cinalli, gdy połączenie zostało
przerwane. Zastanawiał się, dlaczego jest teraz taki słaby. Przecież
dotąd uważano go zawsze za "twardego człowieka". "To były tylko
pozory, udawanie. Moje ręce pocą się, zbiera mi się na wymioty.
Pogrążam się, zamiast płynąć do brzegu. Cóż takiego utraciłem, co
było we mnie wcześniej? Co pozwoliło mi zaplanować to wszystko?
Czy to na pewno był Bóg? Czy teraz Bóg mnie opuścił i dlatego jestem
jak Samson, gdy go ostrzyżono: słaby i godny po-260
żałowania? Panie, przywróć mi siłę. Pozwól mi iść naprzód. Spraw,
bym wykonał wszystko to, co musi zostać zrobione. Dla Ciebie."
Czekał w milczeniu, jakby na odpowiedz, albo znak z nieba. Na
próżno. Wreszcie wydusił z siebie to, co musiał powiedzieć:
- Co zatem mam uczynić?
Marco zaczął mówić.
Na polecenie sostituto zakonnica przyniosła ojcu Thomasowi nowe
ubranie. Miała go też wykąpać. Ale więzień nie mógł opuszczać
okrągłego pokoiku.
Thomas spał, gdy weszła, a za nią siostra - nowicjuszka z miednicą
pełną ciepłej wody i ręcznikami. Zakonnica zaraz odesłała nowicju-
szkę, pamiętała bowiem o czystości obowiązującej zakonnice i wie-
działa, że widok nagiego mężczyzny kosztowałby ją wiele dziewiczego
wstydu. Starsza siostra poznała mężczyzn, zanim Chrystus powołał ją
na swą służebnicę i męskie ciało nie było dla niej tajemnicą.
Powietrze w izdebce było gęste i zatęchłe, gdyż okna nie otwierały się.
Siostra kazała więc strażnikowi otworzyć na pięć minut szeroko
drzwi, a sama przyniosła inne potrzebne rzeczy. Przygotowawszy już
wszystko, zamknęła drzwi i uklękła przy polowym łóżku, by pomodlić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl