[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miał wrażenie, że jej warga lekko zadrżała, ale może mu się przywidziało.
- Miałeś rację. Ja też mówiłam w złości.
- No cóż, nie popisałem się wtedy. Wywaliłaś się, a ja poleciałem do Mary Lynn.
Słusznie się zezłościłaś.
- Zostawmy to już.
- Zostawmy. - Podał jej wino, czekoladki i różę.
- Dziękuję.
Pocałowała go leciutko, a on zatęsknił za długim, namiętnym pocałunkiem. Dziwił się
sobie, ale naprawdę pragnął wziąć ją w ramiona, przytulić mocno, poczuć jej ciało. Czuł krew
szybciej pulsującą w żyłach. %7łeby tylko nie stało się nic złego, napominał się w duchu, a gdy
Hallie zapytała, czy nie ma ochoty napić się wina na tarasie, z wdzięcznością przyjął jej
propozycję. Przyda mu się ożywczy, otrzezwiający wietrzyk.
- Spotykasz się z Billem Gatesem? - zagadnął, gdy już rozsiedli się wygodnie.
Nazwisko szefa Microsoftu, najbogatszego Amerykanina, miało być aluzją do drogiego
samochodu jej nowego amanta.
- Bill Gates jest żonaty - odparła krótko, nie mając ochoty wdawać się w szczegóły.
- To kto jezdzi tym BMW?
- Ach, masz na myśli Arnolda Vance'a. Poznałam go przez  Twoją Randkę".
Spotkałeś go może?
- Nie. Kilka dni temu wyszedłem pobiegać i widziałem, jak podjeżdżał pod twój dom.
Kto to? -Wbrew własnej woli przyznawał się, że zżerała go ciekawość. - Sprawia wrażenie
idealnego kandydata na męża.
- Tak sądzisz? Arnold jest bardzo miły, ale między nami czegoś brakuje.
- I mimo to się z nim spotykasz? Pokiwała głową bez entuzjazmu.
- Jesteśmy umówieni na środę. Facet jest bez skazy, a przyprawia mnie o ziewanie. To
właśnie mnie złości.
Steve słuchał z poważną miną, lecz w duchu uśmiechał się od ucha do ucha. A więc
samochód nie czyni jeszcze człowieka.
- Donna ma ten sam problem. Spotyka się z jednym agentem od nieruchomości,
którego zna od lat. Wielkie pieniądze, super krawaty, ekstra wóz. I straszna nuda -
opowiadała Hallie.
- Ciekawe dlaczego.
- Gdybym wiedziała, nie siedziałabym tutaj i nie popijała z tobą wina.
- Brakowało ci mnie?
- Brakowało - powiedziała szczerze. - Robiłeś wszystko, żeby mnie unikać.
- To ty mnie unikałaś.
- Nie. Miałam tylko strasznie napięty rozkład zajęć, wychodziłam z domu o świcie.
Ale nie tylko brakowało mi ciebie, zżerały mnie też wyrzuty sumienia. Zadowolony? -
powiedziała z ciepłym uśmiechem, który rozgrzał mu serce.
- Ja czułem to samo - przyznał, rad, że rozmawiają szczerze.
Przez chwilę gawędzili o jakichś nieistotnych drobiazgach, w końcu pojawił się temat
wakacji.
- Wyjeżdżam na kilka dni w przyszłym tygodniu. Mógłbyś odbierać moją pocztę?
- Oczywiście - zaofiarował się Steve. Będzie odbierał pocztę, podlewał jej kwiaty i
tęsknił.
Upił kolejny łyk wina i spróbował spojrzeć na Hallie innym wzrokiem. Przypomniał
sobie, co Todd mówił kilka godzin wcześniej.
Kochankowie? On i Hallie?
Fakt, była atrakcyjna. Wpatrywał się w nią dłużej niż powinien. Na litość boską,
przecież to tylko Hallie, napominał się. Jego przyjaciółka i sąsiadka. Mówiła coś teraz, on zaś
słuchał jednym uchem, myślami bowiem był gdzie indziej. Na pewno nie na targach w San
Francisco, o których mu właśnie opowiadała. Ona mówiła, że ma zamiar tam pojechać, on
natomiast patrzył na nią uprzejmie i... widział rzeczy, których nie dostrzegał wcześniej.
Piękne usta. Nie ma takich żadna kobieta. Sposób w jaki zwilża je językiem... Szyja.
Nogi. Dłoń, smukłe palce jej dłoni...
- Mary Lynn wychodzi za mąż w tę niedzielę -wyrzucił z siebie niespodziewanie. Nie
wiedział, co go pchnęło do wypowiedzenia tych słów.
- Dobrze się czujesz, Steve? - zapytała łagodnie. Wzruszył ramionami.
- Nie mam wyboru. Muszę się z tym pogodzić.
- No tak... - Przez chwilę była zakłopotana. -A dzieci?
- Nieszczęśliwe, ale z czasem przywykną. Powiedziałem, żeby dały panu Dupkowi
szansę.
- Steve!
- Słucham?
- Nie nazwałeś chyba Kipa panem Dupkiem.
- Nie na głos - powiedział, po czym roześmiał się i podniósł oczy do nieba. - Mary
Lynn w łóżku z panem Dupkiem. Wyobrażasz sobie?
- Steve! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl