[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brzmiał niezobowiązująco, zdawał sobie sprawę z napięcia, w
jakim czeka teraz na odpowiedz.
- Niestety, nie - rzekł tonem pozbawionym emocji.
- Dlaczego? - Oparła łokcie o blat stołu.
- To chyba wręcz oczywiste.
- Nie dla mnie.
Popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Zbyt wiele przeszkód stanęłoby nam na drodze.
- Mianowicie jakich?
- Nie wygłupiaj się, Aly. Przecież wiesz.
- Wcale się nie wygłupiam. Chciałabym dowiedzieć się, jakie
to przeszkody masz na myśli?
- Chociażby twojego stryja. Alison zmarszczyła brwi.
- A stryjowi co do tego, że wpadliśmy sobie w oko?
Zwiadomość, że Aly podziela jego głęboko skrywane
uczucia, przyniosła Gavinowi ulgę, chociaż rozum kazał mu
brnąć dalej raz obraną drogą.
- Niby nic, ale...
- Sam widzisz, że to, co do siebie czujemy, jest wyłącznie
naszą prywatną sprawą.
Pokręcił głową ze smutkiem.
- Nieprawda. Rodzina zawsze będzie odgrywała w twoim
życiu ważną rolę, nawet jeśli teraz jeszcze nie do końca to sobie
uświadamiasz.
- Może masz rację. Wezmy na przykład Romea i Ju-lic...
- Właśnie. - Chociaż nie bardzo widział związek między
sytuacją, w jakiej się znalezli, a tragedią szekspirowskich
kochanków, ucieszył się, że przynajmniej dotarło do niej
znaczenie wsparcia ze strony najbliższych. - Tymczasem twój
stryj ledwie mnie toleruje jako pracownika. Więc chyba nie
RS
99
przypuszczasz, że mógłby zaakceptować mnie w jakimkolwiek
innym charakterze?
- Zbyt łatwo się poddajesz.
- Wcale nie. Po prostu jestem realistą.
- Olivier nie może się wtrącać w moje prywatne sprawy -
upierała się Aly. - Lecz na razie zostawmy ten temat. Powiedz
mi, jakie jeszcze przeszkody przychodzą ci do głowy?
- %7ładne z nas nie ma czasu. - Nie?
- Poświęciłem się medycynie. Całkowicie wypełnia mi życie.
- Podobno przyjechałeś tutaj ze względu na Pete'a. Ręczę ci za
to, że on wcale nie chciałby widzieć cię stale ze stetoskopem na
szyi. Dla mnie praca też ma ogromne znaczenie, ale to nie
znaczy, że zamierzam zrezygnować z normalnego życia. Muszę
mieć czas, żeby spotkać się z rodziną, znajomymi albo wybrać
się na jakiś koncert.
- Twoja mama twierdzi, że jest akurat odwrotnie.
- Bo zanim przyjechałeś, miałam rzeczywiście mnóstwo
pracy. Ale teraz, kiedy ten sam ciężar rozkłada się na troje,
będzie nam o wiele łatwiej.
- Niezupełnie na troje, bo Olivier nie może pracować pełną
parą. A to znaczy, że każde z nas co drugą noc ma zajętą. W
ogóle nie mielibyśmy czasu dla siebie.
- Innym się jakoś udaje.
- Czyżby? - Gavin wrócił myślami do czasów własnego
dzieciństwa. Rodzice prawie nie bywali w domu, a jak już
wrócili, każde siedziało zamknięte w swoim pokoju.
- Oczywiście. Poza tym moja mama, na przykład, chętnie
pomoże nam przy dzieciach.
- Przy dzieciach? - Wydawało mu się, że przynajmniej na
razie rozmowa dotyczyła możliwości wspólnego spędzania
czasu.
- A co? Nie będziesz chciał zostać ojcem?
- Mówisz tak, jakbyś zapomniała, że już teraz czasami ledwie
się trzymasz na nogach. Pracujesz, opiekujesz się mamą i
RS
100
stryjem, więc skąd, do cholery, miałabyś wziąć czas dla męża i
dzieci?
- Prowadziłam dotąd taki tryb życia, bo nie miałam wyboru.
Ale możesz mi wierzyć, że z radością zwolnię tempo, choćby po
to, żeby wybrać się na spacer na łąkę.
Od momentu, kiedy się poznali, Gavin nie mógł się nadziwić,
że ktoś tak aktywny jak Alison uwielbia też rozkoszować się
spokojem na łonie natury. Wydawałoby się, że osoba o jej
usposobieniu chciałaby stale znajdować się w centrum uwagi.
Tymczasem Alison równie dobrze czuła się w rolach
pierwszoplanowych, jak i na widowni.
Przyjrzała się mu uważnie.
- Czyżbyś obawiał się, że nie znajdę dla ciebie czasu?
- Mówię tylko, że w twoim życiu nie ma już dla nikogo
miejsca. Praca i opieka nad bliskimi wypełnia ci je w stu
procentach.
Na spokojnej dotąd twarzy Alison pojawił się wyraz
rozczarowania.
- Dowiedz się - powiedziała, podnosząc się z krzesła - że
zawsze znajduję czas na to, co naprawdę ważne.
Podejrzewał, że Aly nie ma pojęcia, jak bardzo chciałby jej
wierzyć. Ale jeszcze bardziej obawiał się powtórzenia błędów
popełnionych przez własnych rodziców. Mimo że pokusa była
tak silna, nadal żywił głębokie przekonanie, że ani on sam, ani
Alison nie potrafią sprostać tak trudnemu wyzwaniu.
- Nie rozumiesz, jak wiele oboje tracimy? - zapytała, oparłszy
się biodrem o blat stołu.
- Co masz na myśli?
- Może nie powinnam tego ci mówić - uśmiechnęła się - ale
jesteś niezwykle atrakcyjnym mężczyzną. Trzy lata temu, kiedy
cię poznałam, wydawało mi się, że pasujemy do siebie jak dwie
połówki jabłka. Słuchaliśmy podobnej muzyki, smakowały nam
te same, przyprawione na ostro potrawy, a nawet oboje
lubiliśmy podziwiać zachód słońca z werandy. Wiesz, jak
RS
101 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl