[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzeczywistości chciałam wrócić do pracy, bo ją lubiłam. Udało mi się
dostać miejsce w przyszpitalnym żłobku i chociaż Tim robił mi awanturę
za każdym razem, kiedy się spózniłam albo w domu był bałagan,
uważałam, że wszystko się dobrze układa.
Przerwała, starając się opanować. Gdy podjęła swoją opowieść,
mówiła coraz szybciej, w miarę jak przypominała sobie różne szczegóły.
- Wieczorem Andrew trochę posapywał, ale pomyślałam, że to
zwyczajne przeziębienie. Kiedy rano wyjeżdżałam do pracy, wioząc go
jednocześnie do żłobka, spał. Z radia dowiedziałam się, że z powodu
jakiegoś wypadku muszę jechać dłuższą drogą. Trwało to mniej więcej pół
godziny. Kiedy skręcając na szpitalny parking, zerknęłam we wsteczne
lusterko, od razu wiedziałam, że z dzieckiem coś jest nie w porządku. Nick
objął ją i mocno do siebie przytulił.
- Podjechałam na sygnale pod oddział nagłych przypadków.
Reanimowali go przez pół godziny, ale było już za pózno. Lekarz orzekł,
że zgon nastąpił wkrótce po naszym wyjezdzie z domu.
- Ciii, skarbie...
130
RS
- Tim twierdził, że to moja wina. Gdybym siedziała w domu, zamiast
zajmować się cudzymi dziećmi... Powiedział, powiedział...
Rozszlochała się na dobre. Nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa
więcej.
Kiedy nieco się opanowała, spostrzegła, że siedzi na kolanach Nicka,
który tuli ją do swojej piersi. Mimo to wstydziła się swojego wybuchu
szczerości.
- Przepraszam - szepnęła. - Nigdy... jeszcze nigdy tak się nie
zachowałam.
- To znaczy, że przyszła na to pora - oświadczył stanowczym tonem.
Zacisnął uścisk, kiedy usiłowała się wyswobodzić. - Nie było nikogo, z
kim mogłabyś porozmawiać? Szpital nie skontaktował cię z poradnią?
- Nie chciałam. Nie mogłam o tym mówić.
- Więc zdusiłaś to w sobie...
- Ty zrobiłeś to samo - szepnęła. - Zamknąłeś się w sobie ze swoim
bólem.
- Tylko tak potrafiłem temu zaradzić - westchnął.
- Jeżeli nikogo nie dopuszczę zbyt blisko, nikt mnie nie zrani.
Powinnam wracać do domu.
Starała się znalezć wyjście z krępującej sytuacji.Nick zajął się nią,
zaoferował prysznic i posiłek, a ona odpłaca mu się płaczem. Na pewno
ma jej dosyć i wolałby, żeby już sobie poszła.
- Nigdzie nie pójdziesz, tylko na górę, do łóżka.
- Co takiego? - szepnęła zdumiona.
131
RS
Oniemiała. Przypomniała sobie jego wspaniałe ciało, które poznała
tamtej nocy.
- Bo ci mucha wleci! - zawołał i palcem dotknął jej brody, sugerując,
by zamknęła usta.
- Powiedziałeś, że...
- %7łe masz iść na górę do łóżka - powtórzył. - Jesteś zmęczona i nie
powinnaś wyprawiać się teraz do domu. Chyba że nie chcesz tu nocować,
albo wolisz spać we własnym łóżku. W takim razie mogę cię odwiezć.
- Ale... ?-zapytała zaczepnym tonem.
Czując, że serce zaczęło jej bić szybciej, podziwiała tempo
odradzania się ludzkiego organizmu.
- Co mówisz?
- Wydawało mi się, że słyszałam jakieś  ale" na końcu twojej
wypowiedzi.
W przyćmionym świetle lampy zobaczyła, że lekko się zaczerwienił.
- Ale jeżeli chcesz tu zostać... ze mną... Jeżeli... - urwał. Polly
poczuła drżenie jego ramion. - Jeżeli chcesz być ze mną w jednym łóżku,
żebym mógł zaopiekować się tobą, tak jak ty zaopiekowałaś się mną,
kiedy tego potrzebowałem...
- Jeżeli... ? - powtórzyła, uśmiechając się szeroko.
- Niczego bardziej nie pragnę, niczego bardziej nie potrzebuję.
Jakiś wewnętrzny głos ostrzegał ją, że taka szczerość może
sprowadzić na nią nowy ból, ale po raz pierwszy od pięciu lat nie przejęła
się tą przestrogą.
132
RS
Przypomniała sobie, że żadne nie wspomniało o miłości, ale
wierzyła, że świat znowu nabierze barw, jeżeli ona nie odrzuci tej szansy.
Być może Nick nie jest w stanie przeboleć straty Deanne i ich
dziecka, być może ona sama nigdy nie zdecyduje się na drugą ciążę, ale
przez jakiś czas będą mieli w sobie oparcie, a potem... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl