[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Będzie heca, jak nam zablokują koło mruknął, otwierając drzwi Rokitnickiej.
Niech tylko spróbują! Katarzyna wyciągnęła z tylnego siedzenia torbę z notatnikiem i
laptopem. Będą mieli ze mną do czynienia.
Garlicki tylko uśmiechnął się pod nosem. Uścisnął dłoń Rokitnickiej i razem weszli do
ogromnego, przeszkolonego biurowca.
Tuż za drzwiami znajdował się obszerny hol z dużą recepcją. Za ogromnym biurkiem
siedziały dwie młode dziewczyny, ubrane w szykownie skrojone granatowe kostiumy.
Witam państwa, w czym mogę pomóc? Siedząca bliżej wejścia blondynka podniosła się z
miejsca, prezentując w szerokim uśmiechu idealnie proste zęby.
My do firmy MPJ Partners odparł Garlicki, podchodząc do lady.
Zapraszam na jedenaste piętro. Proszę skorzystać z wind. Tutaj, po lewej.
Wyciągnęła rękę, by wskazać kierunek, a na nienaturalnie długich, kwiecistych paznokciach
błysnęły drobne kamyczki.
Zanim zamknęły się drzwi do windy, Garlicki zauważył kątem oka, że obie dziewczyny jak
na komendę chwyciły za pilniczki.
Mają dużo czasu, nie to, co my mruknął, wciskając guzik z jedenastką.
Ta pannica może chyba jeść szparagi w poprzek. Tak się cieszyła, że mało jej szczęka nie
wypadła zauważyła kwaśno Rokitnicka.
Kobiety!, zachichotał w duchu Garlicki.
MPJ Partners zajmowała całą kondygnację. W zamkniętych pokojach pracowały osoby na
wyższych stanowiskach, plebs urzędował w otwartych przestrzeniach z boksami, oddzielonych
półtorametrowymi ściankami. Zaraz przy windzie wisiała sporych rozmiarów tablica, na której
wypisano numery pomieszczeń oraz nazwiska i stanowiska poszczególnych pracowników.
Katarzyna pokrótce wyjaśniła, co ich sprowadza, a dziewczyna podniosła słuchawkę i
wybrała wewnętrzny numer.
Myślę, że pani Malicka będzie mogła pomóc. Poproszę do pokoju jedenaście dwadzieścia
trzy. Korytarzem na lewo.
Podziękowali i ruszyli jasnozieloną wykładziną w drobny wzorek. Jasnopomarańczowe
ściany przedzielały ciemne drzwi oraz wstawki z kremowej tapety. Gdzieniegdzie wisiały duże
antyramy z projektami wykonanych przez firmę reklam.
Drzwi do wskazanego czekały otwarte. W środku, za biurkiem, siedziała drobna kobieta
około czterdziestki.
Powitała gości uprzejmym uściskiem dłoni.
Cóż, nie wiem, czy się państwu na coś przydam. W naszej wcześniejszej siedzibie wybuchł
kilka lat temu pożar i straciliśmy większość dokumentacji. Ale proszę zaczekać, zapytam
informatyka, czy nie ma czegoś na dyskach zapasowych.
Wyszła z pokoju i kilka minut pózniej powróciła z pulchnym, łysym mężczyzną, wbitym w
nieco przyciasny, popielaty garnitur.
Mamy kopie umów z modelami i klientami zawartych po roku tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiątym drugim. Informatyk mówił bardzo wysokim głosem. Czy interesuje
państwa konkretne nazwisko, czy firma?
Interesują nas wszystkie dokumenty związane z Igą Kąkol. W tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiątym trzecim roku wystąpiła w promocji nowego proszku do prania. Udało nam
się znalezć nagranie w Internecie.
Jerzy wyciągnął z teczki kilka odbitek na pojedynczej kartce A4.
Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby udało się ustalić nośniki tej reklamy albo nazwiska osób,
z którymi współpracowała pani Kąkol.
Zebranie takich informacji może potrwać kilka godzin. Z tego, co się orientuję, dokumenty
skopiowane na dyski nie są posegregowane. Raczej skanowano wszystko i zapisywano na
zasadzie jak leci. Ale zaraz się za to wezmę. Młodzi mi pomogą. Ostatnio szukali jakiegoś
dokumentu sprzed dziesięciu lat, więc może będą coś pamiętać.
Katarzyna zapisała na kartce swój numer telefonu oraz adres mejlowy.
Bardzo nam zależy na czasie dodała, podając mężczyznie.
Ta kobieta coś nabroiła czy jak? zażartował, chowając numer do kieszeni koszuli.
Zamordowano ją kilka dni temu odparł Garlicki. Wyjątkowo brutalnie. A my staramy
się ująć sprawcę. Dlatego tak bardzo zależy nam i na czasie, i dyskrecji.
Informatyk wytrzeszczył oczy. Siedząca za biurkiem kobieta zmierzyła go niechętnym
wzrokiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]