[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To bardzo trudne w przypadku Grome a. Spośród wszystkich Władców %7ływiołów
najmniej potrafi myśleć, choć być może jest zarazem najpotężniejszy.
Jednakże postępując tak z nami, łamie z pewnością układ, jaki zawarł nie-
gdyÅ› ze swym bratem.
Nie, nie sądzę. Król Straasha ostrzegał nas, że to może się wydarzyć. Ufaj-
my tylko, że Grome wyczerpie wszystkie swe siły, a okręt przetrwa, jak przetrwał-
by zwykły sztorm na morzu.
To o wiele gorsze niż sztorm, Elryku!
Elryk skinął głową, przyznając mu rację. Nie zdążył jednak odpowiedzieć,
gdyż pokład przechylił się gwałtownie i musiał chwycić się mocno obiema ręka-
mi poręczy, by utrzymać się na nogach. Panującą wokół ciszę przerwało głośne
dudnienie i podobny do śmiechu ryk.
Królu Grome! krzyknął Elryk. Królu Grome! Pozwól nam żyć! Nie
czynimy ci żadnej krzywdy!
82
Zmiech stał się jeszcze głośniejszy; cały statek zadygotał. Ziemia wokół niego
uniosła się i opadła; drzewa, wzgórza i skały runęły w jego stronę, po czym odsu-
nęły się, nie wyrządzając mu żadnej szkody. Grome z pewnością chciał odzyskać
swój statek nietknięty.
Grome! Nie masz powodu do zatargu ze śmiertelnikami! krzyknął znów
Elryk. Pozwól nam żyć! %7łądaj od nas przysługi, jeśli musisz, lecz nagródz nas
tym samym!
Elryk wykrzykiwał niemal wszystko, co przychodziło mu do głowy. Nie miał
wielkich nadziei, że bóg Ziemi go usłyszy, nie oczekiwał też, by król Grome ze-
chciał go wysłuchać, nawet jeśli usłyszy go żywioł. Musiał jednak coś zrobić,
a nie można było uczynić nic więcej.
Grome! Grome! Grome! Posłuchaj mnie!
Jedyną odpowiedzią był jeszcze głośniejszy wybuch śmiechu, który poruszał
w Elryku każdy nerw. A ziemia unosiła się coraz wyżej i zapadała się coraz głę-
biej. Okręt kręcił się w kółko i Elryk poczuł, że za chwilę straci przytomność.
Królu Grome! Królu Grome! Czy chcesz zabić tych, którzy nigdy nie wy-
rzÄ…dzili ci krzywdy?! wykrzyknÄ…Å‚ rozpaczliwie.
I wtedy kołysanie ziemi ustało, a okręt znieruchomiał. Przed nimi stała ogrom-
na brunatna postać i spoglądała z góry na statek. Olbrzym wyglądał jak rozłożysty
stary dąb. Jego włosy i broda miały barwę liści, a oczy kolor żyły złota; zęby przy-
pominały granit, a stopy były niczym korzenie. Jego skóra zdawała się być pokryta
zamiast owłosienia drobnymi zielonymi pędami. Król Grome, Władca %7ływiołów
Ziemi pachniał butwiejącą roślinnością i dobrem.
Wciągnął nosem powietrze, zmarszczył brwi i miękkim, potężnym głosem,
w którym wciąż jeszcze pobrzmiewał gniew, powiedział:
Chcę mego okrętu!
To nie jest nasz okręt, byśmy mogli ci go oddać, królu Grome odparł
Elryk.
Rozdrażnienie olbrzyma wzrosło.
Chcę mego okrętu powtórzył wolno. Chcę go. Jest mój.
Czy czerpiesz z niego jakiś pożytek, królu Grome?
Pożytek? On jest mój, mój.
Grome tupnął i ziemia zakołysała się.
To okręt twego brata, królu Grome! krzyknął Elryk z rozpaczą w gło-
sie. To okręt króla Straashy. Dał ci część swego królestwa, a ty pozwoliłeś mu
zatrzymać okręt. Taki był układ.
Nic nie wiem o żadnym układzie. Okręt jest mój.
Wiesz dobrze, że jeśli zabierzesz statek, król Straasha będzie musiał ode-
brać ci ziemię, jaką ci niegdyś ofiarował.
Chcę mego okrętu! Olbrzym poruszył się i z jego ciała oderwały się
grudy ziemi, padając z głuchym odgłosem na pokład.
83
Musisz więc nas zabić, jeśli chcesz go dostać powiedział Elryk.
Zabić? Grome nie zabija śmiertelnych. Nie zabija nikogo. Grome buduje.
Grome daje życie!
Władca Ziemi ściągnął brwi i z głośnym szumem podrapał się w wielką głowę.
Grome nie zabija powtórzył.
Król Grome zabił przypomniał mu Elryk. Zginęło trzech ludzi.
Grome chrzÄ…knÄ…Å‚.
Ale ja chcę mego okrętu.
Ten okręt pożyczył nam twój brat. Nie możemy ci go dać. Zresztą płyniemy
nim, by osiągnąć pewien cel. Szlachetny cel, jak sądzę. My. . .
Nie wiem nic o celach i nie obchodzÄ… mnie wasze sprawy. ChcÄ™ mego
statku. Mój brat nie powinien wam go pożyczać. Już niemal o nim zapomniałem,
ale teraz znów pamiętam i chcę go.
A może przyjmiesz coś w darze w zamian za ten okręt, królu Grome?
spytał nagle Dyvim Tvar.
Cóż może mi ofiarować śmiertelnik? Grome potrząsnął olbrzymią gło-
wą. To oni ciągle coś ze mnie biorą. Kradną moje kości, moją krew i moje
ciało. Czy możesz zwrócić mi wszystko, co mi zabraliście?
Czyż nie ma takiej rzeczy, którą byś od nas przyjął? zapytał Elryk.
Grome przymknÄ…Å‚ oczy.
Cenne kruszce, może klejnoty kusił Dyvim Tvar. Mamy ich wiele
w Melniboné.
Posiadam ich mnóstwo odparł król Grome.
Elryk wzruszył ramionami w rozpaczy.
Jak układać się z bogiem, Dyvim Tvar? uśmiechnął się gorzko. Czego
może pragnąć Władca Gleby? Więcej słońca, więcej deszczu? Tego dać przecież
nie możemy.
Jestem prostym bogiem, jeśli rzeczywiście nim jestem powiedział Gro-
me. Nie zamierzałem jednak zabijać waszych towarzyszy. Już wiem! Dajcie
mi ciała zabitych. Zakopcie je w mojej ziemi.
Serce Elryka zabiło nadzieją.
Tylko tyle od nas żądasz?
Dla mnie to wiele.
I pozwolisz nam płynąć dalej?
Po wodzie, owszem warknÄ…Å‚ Grome. Nie widzÄ™ jednak powodu, dla-
czego miałbym pozwolić wam płynąć nad ziemią. Zbyt dużo ode mnie wyma-
gacie. Możecie dopłynąć do tamtego jeziora. Od tej wszakże chwili okręt będzie
miał tylko te cechy, którymi obdarzył go mój brat Straasha. Nie będzie już poru-
szał się po moim królestwie.
Ależ królu Grome, potrzebujemy tego okrętu! Kierują nami ważne powody.
Musimy dostać się do tamtego miasta. Elryk wskazał w stronę Dhoz-Kam.
84
Możecie płynąć do jeziora, ale potem okręt będzie się poruszał tylko po
wodzie. Teraz dajcie mi to, czego chcÄ™.
Elryk odwrócił się do bosmana, który po raz pierwszy zdawał się być zdumio-
ny tym, co widzi.
Przynieście z dołu ciała zabitych.
Grome wyciągnął wielką rękę i podniósł z pokładu trzech martwych żeglarzy.
Dziękuję wam mruknął. %7łegnajcie.
Powoli jego sylwetka zaczęła znikać. Olbrzymi Władca %7ływiołów cal po calu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]