[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nego ranka miał dostarczyć kurier.
Malec tak bardzo się tym cieszył, że zszedł
z plaży, zrezygnował z basenu, byle tylko przygo-
tować odpowiednie pomieszczenie dla swojej ar-
mii. Zabawa sprawiła, że nie przejmował się cało-
dzienną nieobecnością matki.
Za to książę nieco się niepokoił, czy z dziew-
czyną wszystko w porządku. Było już pózne popo-
łudnie, lecz zabiegi w salonie piękności muszą
potrwać. Wziął nożyczki, by przyciąć karton na
następną wieżę. Potrzebował zajęcia, chcąc od-
pędzić natrętne myśli.
- Czy mama ciągle przymierza nowe ubrania?
- spytał chłopczyk.
- To zajmuje paniom dużo czasu. Podobnie jak
czesanie.
- Mama robi to szybko.
- Teraz, kiedy jest księżną, będzie potrzebowa-
ła więcej czasu.
Malec spojrzał w kierunku otwierających się
drzwi willi.
- Mamusia! - wykrzyknął.
S
R
Rico podniósł wzrok i zaniemówił.
Ben podbiegł do dziewczyny, gdy znalazła się
na tarasie.
- Długo cię nie było! Zbudowałem z wujkiem
twierdzę dla rycerzy. Przyjadą jutro specjalnym
samochodem. To prezent, bo jestem grzeczny.
Chodz, zobacz!
Wziął ją za rękę i prowadził do stołu. Lizzy szła
niepewnie w nowych sandałkach, które - choć na
niezbyt wysokich obcasach - składały się tylko
z dwóch cieniutkich paseczków skóry.
- No, chodz - niecierpliwił się Ben.
Dziewczyna wcale nie miała ochoty zbliżyć się
do stołu, przy którym siedział Rico i patrzył na nią
osłupiały. Ogarnął ją niepokój. Czyżby tyle po-
święcenia i pracy specjalistów od kobiecej urody
na nic się nie przydało? Zwiadczył o tym wyraznie
wyraz twarzy księcia.
Trwało to wiele godzin. Pozwoliła na wszystko.
Niekończące się masaże, maseczki, mycie i cze-
sanie włosów, pielęgnację paznokci u nóg i rąk,
przymierzanie strojów. W końcu makijaż. Nie
miała pojęcia, jaki to wszystko dało efekt. Wi-
działa jedynie jasny lakier na paznokciach, czuła
miękkość skóry dłoni. Odnosiła wrażenie, że jej
włosy są jakieś inne, lżejsze. Miała na sobie cy-
namonową jedwabną kreację, powiewną i pięknie
S
R
podkreślającą talię wąskim paseczkiem. Nikt nie
zapytał, czy chce się przejrzeć, a ona była zbyt
nieśmiała, by poprosić o lustro.
Pewnie śmiesznie w tym wszystkim wyglądam,
pomyślała z rozpaczą i zaczerwieniła się. Powinna
była niczego nie zmieniać, pogodzić się z tym, jaka
jest.
Spojrzała na księcia i poczuła znajomy ucisk
w sercu. Miał na sobie szorty i białą koszulkę.
Pięknie wyglądał, ale niczego nie potrafiła wy-
czytać w jego oczach.
Spuściła wzrok, czując, że robi się jej gorąco.
Zdawało się, że traci równowagę, więc chwyciła
się krawędzi stołu, pragnąc, by coś wreszcie po-
wiedział.
- Aadna twierdza - pochwaliła.
- Zrobiliśmy ją z wujkiem. Ma dwie wieże
i zwodzony most, zobacz. Wujek wymyślił, że się
podnosi i opuszcza. Pokażę ci...
Zmusiła się, by popatrzeć, jak chłopczyk pocią-
ga za sznurki.
- Pięknie - powiedziała głuchym głosem.
Muszę spojrzeć mu w oczy, muszę, pomyślała.
- Wspaniała konstrukcja - mówiąc to, spojrza-
ła księciu prosto w twarz.
- Non credo... - odrzekł po włosku.
Nie mogła zrozumieć, w co nie wierzył. Czyżby
cały jej wysiłek poszedł na marne? Starała się
S
R
słuchać, jak Ben paple o swoich rycerzach, lecz
jego głosik ledwie do niej docierał. Za to książę
Rico ciągle siedział bez słowa.
Był w szoku, nie wierzył własnym oczom. To
nie mogła być ta sama kobieta. Niemożliwe. Skąd
się wzięła? Fantastyczne ciało, znakomita figura
o wciętej talii i krągłych biodrach... pełne, budzące
pożądanie piersi. Chciało się je od razu...
Podniósł wzrok wyżej i oniemiał. Co się stało
z jej włosami? Przestały się niesfornie skręcać.
Zwisały luzno w lśniących orzechowych pasmach,
odsłaniając regularne rysy twarzy i miękką falą
spływając na nagie ramiona. Jak mógł dotąd nie
zauważyć pięknych łuków brwiowych, głębokich
oczu o długich rzęsach i tego zgrabnego nosa?
Z trudem przełknął ślinę. Miała takie pociągają-
ce usta, wprost zapraszały do pocałunków...
Ktoś pociągnął go za rękaw.
- Wujku, nie słuchasz. Czy już czas na herbatę?
Mama wróciła, a ja jestem głodny.
- Tak, tak... oczywiście. Chcesz jeść -powie-
dział jeszcze coś po włosku całkiem bez związku.
Co się dzieje, pomyślał. Niemożliwe stało się
możliwe?
Dziewczyna coś mówiła, starając się, by jej głos
brzmiał zwyczajnie.
- Czy Ben był grzeczny? Przepraszam, że...
mnie tak długo nie było.
S
R
Rico spojrzał na nią jeszcze raz. Nie mógł
oderwać wzroku.
Lizzy nie zdołała dłużej wytrzymać. Odwróci-
ła się gotowa uciec dokądkolwiek. Zbiegła z ta-
rasu, minęła basen i znalazła się na ścieżce pro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl