[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sponsorów, organizowali zbiórki i tym podobne. Hrabstwo potrzebuje nowoczesnego
szpitala, jak pani pewnie zauważyła.
Wszystkie drogi zdawały się prowadzić do szpitala. Bez względu na to, gdzie
zaczynałam, zawsze w końcu wypływał szpital.
 A chłopiec? Powiedział coś?  zapytałam ostrożnie,
świadoma, że rozmowność agentów skończy się lada moment, bez
szczególnej przyczyny.
 Jeszcze nie  odpowiedział Stuart.
 I na pewno, naprawdę jest bardzo dobrze strzeżony?
 Nawet lepiej  zapewnił Klavin.  Absolutnie nic mu nie grozi.
 Jego rodzina już przyjechała?
 Tak, zgłosili jego zaginięcie dzień przed tym, jak go
znaleziono. Znalezliśmy jego samochód na poboczu drogi, jakąś
milę od domu Almanda. Złapał gumę, a w bagażniku brak zapasu.
 To wiele wyjaśnia. Przy tej pogodzie z ulgą przyjął pewnie propozycję podrzucenia
do miasta, bez względu na to, jak bardzo by się bał.
 Dzieciaki są strasznie lekkomyślne  prychnął Stuart ponuro.  Ten wcześnie
przekonał się, że na świecie są zli ludzie. Już nigdy nie będzie taki sam.
 Rozważaliście przydzielenie ochrony Manfredowi
Bernardo?
 Jest dużo starszy od ofiar.
 Ale jest też bezpośrednio związany ze sprawą.
 Jest dorosły, siedzi w szpitalu z masą personelu  burknął Klavin.  I tak
przekroczyliśmy budżet.
 Dzięki za rozmowę, musimy jechać  pożegnałam się.
 Wiedziałaś, że tam będą?  zapytał Tolliver w drodze powrotnej.
 Coś ty? Chciałam tylko zobaczyć to miejsce, jak będzie puste.
 Puste?
 %7ładnych ciał. Tylko ziemia i drzewa.
Jakiś czas jechaliśmy w milczeniu.
 Tolliver?  odezwałam się.  Przypuśćmy, że wiedziałbyś, że zostaniesz oskarżony
o zabójstwo w ciągu następnych dwóch, trzech dni. No, nie byłbyś pewien dokładnie,
ale wiedziałbyś, że to nastąpi, jak byś się zachował?
 Uciekłbym.
 A gdyby to nie było takie pewne?
 Gdybym miał powody przypuszczać, że nie wskażą mnie na okazaniu albo coś w
tym stylu?
Przytaknęłam.
 Jeśli istniałaby szansa na zachowanie dotychczasowego
życia, wykorzystałbym ją  powiedział Tolliver po namyśle. 
Ucieczka staje się coraz trudniejsza w dobie komputeryzacji i kart
kredytowych. Płacenie gotówką nie jest aż tak popularne, łatwo
ten fakt zapamiętać. Prawo jazdy trzeba pokazywać na każdym
kroku. W Stanach trudno ot tak zniknąć, a przekroczyć granicę bez
paszportu jeszcze trudniej. Bez kryminalnej przeszłości, powiązań w środowisku
przestępczym praktycznie nie ma szans.
 W tym przypadku powiązania raczej odpadają. On nie jest
doświadczonym przestępcą, raczej zapalonym amatorem.
 Dobra, wynośmy się stąd  zakończył Tolliver.
Zamierzał ostatecznie zaprzestać spełniania moich kaprysów.
Miewaliśmy wcześniej sprzeczki, ale nigdy nie zawierały one
czynnika osobistego. Teraz jednak byliśmy więcej niż tylko managerem i
podopieczną, więcej niż bratem i siostrą, więcej niż dwojgiem ludzi walczących o
przetrwanie w brutalnym świecie.
Poza tym miał rację. Spełniliśmy nasze zadanie, reszta spoczywała w rękach policji,
a tej było wystarczająco dużo, żeby sobie poradzić. Jednak za każdym razem,
myśląc o Chucku Almandzie, o jego śmierci, która miała na celu pokazać mi jego
prawdziwe życie, życie z człowiekiem, który latami katował i zabijał chłopców&
Wmawiałam sobie, że jego poświęcenie nie poszło na marne. Doprowadził mnie do
rozwiązania tajemnicy, a wraz ze mną policję. Na pewno właśnie tego chciał. Teraz
pozostało mi odsunąć się, złożyć ten ciężar na barki odpowiednich ludzi, pozwolić im
pracować.
 Dobrze, jedzmy  powiedziałam.
Ramiona Tollivera opadły rozluznione. Nawet nie zdawałam
sobie sprawy, jaki był spięty.
Mieliśmy jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Podpisanie zeznań. Spodziewając się
kolejnego najazdu mediów, zadzwoniliśmy na posterunek z pytaniem, czy możemy
wjechać od tyłu. Dyspozytorka z miejsca odmówiła.
 Tam nie ma gdzie szpilki wcisnąć  tłumaczyła.  Na
parkingu stoją stanowi, kryminalistycy i kilku zastępców, którzy
dostali dodatkowe zmiany. Postawcie auto od frontu, wyślę kogoś po was.
Zatrzymaliśmy się przy krawężniku, za długim sznurem samochodów reporterskich.
Zdecydowanym krokiem przepchnęliśmy się przez tłumek, patrząc prosto przed
siebie. Kiedy dziennikarze się ocknęli, byliśmy prawie przy drzwiach. Ignorując
pytania, na które i tak bym nie odpowiedziała, skoncentrowałam wysiłki na dotarciu
do wejścia. Miałam nadzieję, że po raz ostatni przekraczam próg tego budynku.
Zastępca Rob Tidmarsh czekał przy drzwiach, żeby nam otworzyć. Odprowadził nas
do pokoju przesłuchań, tego samego zresztą, w którym nie tak dawno siedzieliśmy w
roli nieproszonych, kłopotliwych gości.
Tym razem w pomieszczeniu siedział młody człowiek z laptopem, gotów wprowadzić
informacje, jakie mu podamy. Opisaliśmy wydarzenia w stodole, po czym złożyliśmy
podpisy pod wydrukiem. Zajęło nam to jakieś półtorej godziny, czyli dwa razy dłużej,
niż zakładaliśmy. W tym czasie kilkakrotnie widzieliśmy przechodzącą obok Sandrę
Rockwell, ale najwyrazniej nie miała potrzeby z nami rozmawiać.
Tolliver wdał się w pogawędkę z protokolantem, młodym człowiekiem, na oko w
naszym wieku, a ja w tym czasie analizowałam kolejne etapy postępowania w
przebiegu śledztwa. W przypadku wielokrotnego zabójstwa procedury musiały być
czasochłonne i szczegółowe. Należało zebrać i połączyć masę różnych drobiazgów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl