[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie  machnął ręką  nic nie chcę wiedzieć, bo jestem przekonany, że
głowa by mi spuchła. To są moje rozważania teoretyczne. . . Wolę trzymać się te-
go, co mi powiedział doktor Otrębus.  Grzebał roztargniony w papierach łypiąc
na nas czujnym okiem.
 Co ja jeszcze miałem wam powiedzieć. . . A. . . tu mam zapisane. Dzisiaj,
o godzinie siedemnastej, macie zebranie.
 Zebranie?
 W szpitalu, gabinet dyrektora. Doktor Otrębus prosi, żebym was delegował.
Więc deleguję was. Jutro złożycie mi sprawozdanie.
 Nie!. . .  jęknął Zyzio z rozpaczą w oczach.
 Co takiego?!  podniósł głos Oberon.
 Nic, panie dyrektorze  spłoszył się Zyzio.
 Chciałeś coś powiedzieć.
 Chciałem powiedzieć, że. . . że to już zupełna heca!
Rozdział XII  TAJEMNICZA
SPRAWA ADELI
Zebranie aktywu PCK odbyło się w atmosferze niepokoju i podniecenia. Już
na wstępie doktor Otrębus zaznaczył, że zaszły pewne przykre wypadki, które
zmusiły go do nagłego zwołania posiedzenia. Bałem się, czy mimo wszystko nie
chodzi tu o wczorajsze wybryki Zyzia i moje, okazało się jednak, że Otrębus ma
znacznie poważniejsze zmartwienia na swojej posiwiałej głowie.
 Ostrzegałem  mówił  straszyłem, uprzedzałem, że stan sanitarny tego
miasta jest poniżej dopuszczalnego krajowego minimum, co ja mówię, poniżej
wszelkiej krytyki! Walczyłem całe dwa lata, o filtry, o oczyszczalnie ścieków,
o nowoczesne umywalnie i szalety miejskie, o higienę w bufetach, barach, restau-
racjach i stołówkach, nie mówiąc już o szkołach, przedszkolach i żłobkach 
wszystko groch o ścianę. Inne okoliczne miasta i osady zrobiły wielki krok na-
przód, a u nas nic się nie zmieniło, a raczej zmieniło się na gorsze, bo ludzi przy-
było i przybyło brudasów, a inwestycji sanitarnych ani na lekarstwo. . . No i stało
się to, co się stać musiało. Mamy epidemię. . .
Zapanowała chwila nieprzyjemnej ciszy. Wszyscy znieruchomieli na swoich
miejscach.
 Epidemię?! Jaką epidemię?!
 %7łółtaczki. Ta biedna Renia nie była ani pierwsza, ani ostatnia. . . To epide-
mia, moi drodzy!
Nie wszyscy wiedzieli, co to jest żółtaczka, i Otrębus musiał wyjaśnić w kilku
zdaniach objawy i przebieg tej choroby. Szczególnie zaakcentował, że jest to cho-
roba wirusowa i że wirus żółtaczki jest wyjątkowo odporny. Zrozumieliśmy także,
iż między innymi objawami chorobę tę w jej rozwiniętym stadium poznaje się po
żółtym zabarwieniu powłok cielesnych pacjenta. Mimo woli każdy z nas powiódł
okiem po pozostałych uczestnikach zebrania, ale na szczęście nikt z obecnych nie
wyróżniał się specjalnie żółtym kolorem, wszyscy natomiast byli nienaturalnie
bladzi.
Doktor Otrębus odchrząknął.
102
 Oczywiście, nie ma powodu do paniki  dodał.  Jak dotąd, mamy tylko
pięć wypadków zachorowań, jeśli jednak nie zabierzemy się energicznie do wal-
ki. . . no. . . to może być gorzej. . . znacznie gorzej. . . powiedziałbym, tragicznie.
Następnie roztoczywszy przed nami ogrom niebezpieczeństwa powiedział, że
niezależnie od wszystkich administracyjnych posunięć i postawienia służby zdro-
wia w stan alarmu  liczy na młodzież. Potem przeszedł do zadań, jakie nas
czekają, do wzmożenia walki o higienę w naszym środowisku, zwłaszcza w szko-
le. Było nam bardzo przykro, bo oświadczył w tym miejscu, w obecności licznej
delegacji naszych wrogów  Defonsiaków i, co jeszcze gorsze  w obecności
Adeli, że najgorzej sytuacja przedstawia się u Rejtana, to znaczy w naszej bu-
dzie. A potem zrobiło się nam z kolei niesamowicie głupio, bo powiedział, że,
na szczęście, na tle czarnej sytuacji w naszej szkole maluje się jaśniejsza plama
i tą plamą jest działalność niejakiego Zygmunta Gnackiego oraz Tomasza Okista.
 Koledzy ci od dwu dni znalezli się w czołówce działaczy PCK . Następnie opo-
wiedział w paru słowach o naszej zadziwiającej aktywności na tym polu i udzielił
nam publicznie pochwały. My tymczasem przeżywaliśmy chwilę, mówiąc oględ-
nie, niepokoju, ponieważ akurat wtedy weszła do gabinetu nasza dobra znajoma,
siostra Celestyna. Odwróciliśmy czym prędzej twarze do ściany udając, że za-
interesowała nas pajęczyna zwisająca z sufitu. Siostra Celestyna rozglądała się
przez chwilę dookoła, z widoczną niechęcią przesuwając wzrok po zgromadzo-
nych dziewczętach i chłopcach.
Dyrektor Otrębus przerwał swoje peany na naszą cześć.
 Co się stało, siostro?  zapytał z niepokojem.  Jakieś złe nowiny? Nowe
zachorowania?
 Na razie jedno  odburknęła Gruba Cesia.
 Kto?
 Doktor Malina.
 Ma żółtaczkę?!  przestraszył się Otrębus.
 %7łółtaczkę?!  Gruba Cesia zaśmiała się niskim głosem.  Nie, to coś
jeszcze gorszego.  Nachyliła się nad dyrektorem i przez chwilę szeptała mu coś
do ucha.
 Co też siostra?!  skrzywił się Otrębus.  Jak siostra może takie rzeczy. . .
Mamy epidemię, a siostra z takimi głupstwami! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl