[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podczas gdy ona, nie mając o tym pojęcia, już
posiadała środki, by się od niego uwolnić!
Ale i Wade Benedict budził w niej gniewne
odczucia. ZadaÅ‚a sobie wiele trudu, by za­
akceptować życie w Hazaristanie, by odnalezć
w tym sens, a ten czÅ‚owiek wszystko znisz­
czył i zburzył jej spokój, mamiąc ją mirażami
wolnoÅ›ci, jakiej nigdy dotÄ…d nie zaznaÅ‚a. Po­
nieważ zaoferowaÅ‚ jej niemal rajskÄ… przy­
szłość w Stanach, otaczająca ją brutalna co-
80 Bramy raju
dzienność stała się praktycznie nie do zniesienia.
Nienawidziła go za to prawie tak samo jak
swego przyrodniego brata.
Rano okazaÅ‚o siÄ™, że Ahmad cierpi z powo­
du przejedzenia po kolacji z przyjaciółmi,
więc nie wybiera się do Kaszi. Naprawdę
dokuczaÅ‚a mu niestrawność, czy raczej pil­
nował Chloe? Przez cały dzień przykładnie
krzątała się po domu, wypełniając wszelkie
obowiązki, by nie budzić żadnych podejrzeń.
Potulność i sumienność opłaciły się, gdyż
w dzień jej planowanego spotkania z Wade'em
Ahmad wyszedÅ‚ o Å›wicie, dlatego mogÅ‚a wczes­
nym przedpoÅ‚udniem udać siÄ™ do Willi. Od­
prowadził ją tylko Ismael, gdyż Treeria nie
czuła się najlepiej.
Willa, przedsiÄ™biorcza, energiczna i odważ­
na, nie tylko oddała pokój dzienny na prowadze-
nie tajnego nauczania, ale też urządziła mały
salon kosmetyczny w izdebce na tyłach domu,
gdzie nakładała na twarze i włosy zakazane
maseczki, robiÅ‚a zakazany makijaż albo zakaza­
ny manicure. Kobiety przychodziły do Willi na
zabiegi upiększające, które jednocześnie dawały
im pewną pociechę, a zarazem stanowiły jedną
z form oporu.
Chloe przywitała się z gospodynią i usiadła,
by wraz z nią napić się herbaty. Czekając, aż
uczennice się zbiorą, rozmawiały o ostatnich
Jennifer Blake 81
wydarzeniach, szczególnie o ich wspólnej znajo­
mej, której w ramach kary za malowanie pazno­
kci obcięto kciuk.
- Droga przyjaciółko, wyglądasz tak blado.
- Willa delikatnie dotknęła policzka Chloe.
- Czy wszystko dobrze?
- Niestety nie.
Opowiedziała o ostatnich wydarzeniach, zaś
matka Ismaela przyglądała jej się z rosnącą
konsternacjÄ….
- Och! Będzie nam cię bardzo brakować.
- Powiedziałam, że Amerykanin przyjechał
mnie zabrać, ale nie powiedziałam, że z nim
wyjadÄ™.
- Jak to? Nie pragniesz chyba... Nie, to
niemożliwe, byś chciała poślubić mężczyznę,
którego wybrał dla ciebie brat.
- Ani tego, ani żadnego innego - oÅ›wiad­
czyła zdecydowanie.
- Zamierzasz więc przeciwstawić się woli
Ahmada? - spytała ściszonym głosem Willa.
- Na razie nie wspominał nic o małżeństwie.
Dopóki to nie nastÄ…pi, nie ma sensu siÄ™ zamart­
wiać, prawda?
- Lecz gdy nastąpi, nie będzie już żadnego
wyboru. Czemu nie wyjedziesz teraz, póki jesz­
cze nie jest za pózno?
Chloe wskazała w stronę pokoju służącego
jako klasa szkolna.
82 Bramy raju
- Jak mogłabym wyjechać, skoro tu jestem
tak potrzebna?
- A jeśli to kismet? A jeśli ten człowiek jest
narzędziem przeznaczenia? Może właśnie masz
wrócić do Ameryki, by jeszcze lepiej przysłużyć
siÄ™ naszej sprawie.
- W jaki sposób?
- BÄ™dziesz opowiadać, przez co tutaj prze­
chodzimy. BÄ™dziesz szukać dla nas sprzy­
mierzeńców. Jesteś przecież jedną z nich,
tobie uwierzÄ….
- Albo i nie - ucięła Chloe. - Tamtym krajem
też rzÄ…dzÄ… mężczyzni, którzy zajmujÄ… siÄ™ waż­
niejszymi, w swoim mniemaniu, sprawami niż
cierpienia kobiet.
- A ja myślę, że ich serca nie są aż tak twarde.
Naprawdę nie znalazłabyś w Luizjanie, o której
tak często opowiadałaś, dzielnych i dobrych
ludzi, pragnÄ…cych nam pomóc, ulżyć nam w na­
szej niedoli? Pomyśl!
Czy rzeczywiście mogłaby wrócić do Luiz-
jany i nie odczuwać z tego powodu wyrzutów
sumienia? Tak bardzo pragnęła znowu ją ujrzeć,
przekonać się, czy rzeczywiście jest rajem na
ziemi, czy tylko idealizowaÅ‚a jÄ… w swych wspo­
mnieniach. UdawaÅ‚a przed Wade'em, że niewie­
le pamięta, gdyż tak było dla niej bezpieczniej.
Nie mogła się przed nim zdradzić, jak często jej
myśli biegły do kempingu nad jeziorem, gdzie
Jennifer Blake 83
spÄ™dziÅ‚a cudowne, niezapomniane lato, otoczo­
na miłością ojca. Ta bujna, soczysta zieleń, te
długie, złociste dni nad spokojnym, błękitnym
jeziorem... Gdyby Amerykanin wiedział, jak
gorąco do tego wszystkiego tęskniła, użyłby tej
wiedzy przeciwko niej.
- Ale najważniejsza walka toczy się tutaj!
-Zacisnęła pięści, desperacko próbując odegnać
od siebie wspomnienie Luizjany oraz otwartej
twarzy i przenikliwych oczu Wade'a. - To tu
muszę stawiać opór!
- Ahmadowi? On cię złamie. Wiesz, jaką ma
władzę nad członkami rodziny.
-- Wiem.
Już dawno nauczyła się posłuszeństwa,
a przynajmniej tak sądził brat. W rzeczywistości
nauczyła się tylko je udawać, podczas gdy
w duchu żywiÅ‚a do niego coraz wiÄ™kszÄ… niena­
wiść. Jej woli nigdy nie uda mu się złamać.
- Tak, lepiej udać uległość, gdy biją, i zabić
po cichu, gdy zasną - rzekła cicho matka
Ismaela.
Spojrzały sobie w oczy, myśląc o tym samym.
Nie tak dawno jedna z kobiet otruła męża po
tym, jak ją pobił, a ona przez to poroniła. Inna,
starsza, spiÅ‚a swojego drÄ™czyciela, pijanego za­
szyła w prześcieradło i zatłukła na śmierć kijem
od szczotki.
- A jednak boję się o ciebie - ciągnęła Willa.
84 Bramy raju
- Udajesz potulną, ale ponieważ urodziłaś się
w zupełnie innym kraju, jesteś zbyt niezależna,
zbyt zuchwała, zbyt skłonna do działania pod
wpływem chwili. W końcu powiesz albo zrobisz
coÅ›, przez co zginiesz.
- Jak moja matka - dokończyła smutno
Chloe, wiedząc, co przyjaciółka próbuje jej
uświadomić.
- Tak. Dlatego rozważ to wszystko. A jeśli
Allah zsyła ci dużo pieniędzy właśnie po to, byś
użyła ich dla dobra naszej sprawy?
- NaprawdÄ™ myÅ›lisz, że powinnam wyje­
chać? - Spuściła wzrok, by Willa nie wyczytała
nic w jej oczach.
- Nie odpowiem ci na to. Musisz spytać
swego serca i sama zadecydować, co będzie
najlepsze.
Chloe wolaÅ‚aby usÅ‚yszeć konkretnÄ… wskazów­
kę, która pomogłaby jej podjąć decyzję. Miała na
to bardzo mało czasu, ponieważ wyznaczyła
Wade'owi spotkanie tego dnia przed południem.
Jeśli postanowi zobaczyć się z nim, musi iść po
lekcjach na bazar.
W progu pokoju pojawiła się kilkuletnia
dziewczynka i uśmiechnęła się nieśmiało, choć
spojrzenie miała rezolutne.
- Czcigodna nauczycielko, twe pokorne
uczennice czekajÄ….
Chloe uznała to za omen. Podziękowała Willi
Jennifer Blake
za herbatę i udała się do  klasy". Tego dnia
uczyÅ‚a dziewczynki na pamięć nazw europej­
skich stolic, bo kraje już poznały. Musiały
wiedzieć, że świat nie kończy się na Hazari-
stanie, że jest wielki i różnorodny. Z prawdziwą
dumÄ… patrzyÅ‚a na swe podopieczne, które chci­
wie chłonęły wiedzę, zapamiętywały wszystko
w mig, a widać było, że to ledwie ułamek ich
możliwoÅ›ci. Pomaganie tym dzieciom byÅ‚o war­
te każdego poÅ›wiÄ™cenia, wiÄ™c jeÅ›li Wade Bene­
dict uważał ją za męczennicę, to proszę bardzo,
zostanie nią. Owszem, było jej przykro, że
znowu będzie czekać nadaremnie i na pewno się
zdenerwuje, ale lepiej zawieść jego niż te dziew­
czynki. Przecież mogła dostarczyć im broni
w postaci wiedzy oraz większej wiary w siebie,
podczas gdy Wade potrzebował jej tylko po to,
by nie złamać danego słowa.
Od frontowych drzwi dobiegł odgłos gongu.
Chloe wykonaÅ‚a szybki gest, ucinajÄ…c recytowa­
nie nazw miast, otworzyła leżący obok niej
Koran i przeczytała pierwszy werset modlitwy
otwierajÄ…cej surÄ™. Dziewczynki chórem powta­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl