[ Pobierz całość w formacie PDF ]

informacja do czegokolwiek się przyda.
Popatrzył na mnie jakby bardziej życzliwie.
-Więc teraz sam widzisz, że nie opłaca się kupić zajrzenia nawet za piętnaście
złotych. A może ty byś chciał za dwanaście? Za mało dajesz...
-Jedno zajrzenie nie opłaca się nawet za dziesięć - mruknąłem. - Ani nawet za
pięć.
-Ja wcale nie mówię, że się opłaca.
-Trzydzieści złotych za książkę - zaproponowałem znienacka.
-Trzydzieści złotych to jakby o dobre osiem złotych za mało - westchnął. -
Pomyśl, że możesz tu spędzić jeszcze kilka dni. Z pewnością wiele razy będziesz
chciał zajrzeć do środka. Co najmniej trzydzieści osiem razy...
Wyjąłem portfel i odliczyłem trzydzieści osiem złotych.
-Od razu widać, że nie lubisz się targować - uśmiechnął się. - A w tym jest
cały urok handlu. Byłem gotów sprzedać ci ją za trzydzieści pięć złotych, albo nawet
za trzydzieści cztery. A tak, twoja strata. No to sprawdz teraz, czy przynajmniej jest w
niej ta informacja, której szukasz.
Przekartkowałem indeks i otworzyłem na odpowiedniej stronie.
-Kamienica Sędziwoja została zburzona prawdopodobnie w końcu
osiemnastego wieku. W 1809 roku w tym miejscu wzniesiono budynek, który
rozebrano w 1908 by w jego miejscu wybudować gmach Towarzystwa Rolniczego -
zreferowałem zdobyte informacje.
-No widzisz. Jeśli ty teraz chcesz sprzedać mi tę książkę, to dam za nią
dwadzieścia dwa złote - uśmiechnął się chytrze.
Polubiłem go.
-Książka się przyda - powiedziałem chowając ją do torby. - Sam pan mówił,
że posiedzę tu jeszcze kilka dni. Przewodnik po tym pięknym mieście może być mi
potrzebny.
-Pan Samochodzik słusznie wybrał sobie ciebie na pomocnika - uśmiechnął
się - Ale jeszcze wiele musisz się nauczyć. Myślę, że powinieneś poczytać sobie
życiorys Sędziwoja. Może tam natrafisz na jakieś wskazówki prowadzące do jego
biblioteki. Tak czy siak, nawet jeśli była zamurowana gdzieś w jego kamienicy, to
została znaleziona znacznie wcześniej, niż do nas trafiła.
-No to przejdzmy do drugiej części mojego zadania. Czy któraś z książek
Storma trafiła do handlu po wojnie?
Palce antykwariusza zatańczyły po klawiaturze. Stukał w klawisze z
szybkością karabinu maszynowego. Wreszcie na monitorze wyświetliła się lista.
-Ze stu sześćdziesięciu pozycji, które przed wojną sprzedano Stormowi, przez
mój antykwariat przeszło ponad osiemdziesiąt - powiedział. - Wszystkie praktycznie
zaraz po wojnie, gdy kupowałem księgi na Kazimierzu. Pózniej trafiało do mnie nie
więcej niż jedna co dwa-trzy lata. Oczywiście należałoby sprawdzić też w innych
antykwariatach, sądzę, że trafiła tam po prostu reszta. Mieszkanie Storma przez jakiś
czas stało zapewne otwarte i ktoś je wyrabował. Książki w większości przypadków
były zapisane łacińskim alfabetem, dlatego nie zostały zniszczone.
-Rozumiem.
-Ale jest jeszcze coś. W moich spisach nie występuje ani jedno dzieło
Sędziwoja.
-A to oznacza, może oznaczać, że najcenniejsze egzemplarze kolekcji gdzieś
ukrył.
-Ma pan rację. Tak widocznie musiało być. Może uda się wam je odnalezć.
-Właściwie to sam już nie wiem czego szukam - mruknąłem. - Szef chce
chyba odnalezć "Niemą Księgę", ale nie po to żeby ją mieć, a tylko w tym celu, aby
dowiedzieć się do czego tym dwu miłym dziewczętom potrzebny jest atanator.
Stary antykwariusz mrugnął oczyma.
-A ty nie chcesz się tego dowiedzieć?
Zamyśliłem się.
-Chcę - odpowiedziałem. - Bo czuję, że tu chodzi o coś więcej. Pan
Samochodzik sądzi, że to może być zagadka dawnych technologii, ale przecież mamy
analizę chemiczną i komputerową symulację procesów chemicznych... bo przecież
nawet osiemnastoletnia dziewczyna nie jest na tyle głupia, żeby wierzyć w możliwość
zamiany ołowiu w złoto.
-Sędziwój ponoć umiał to zrobić - wyblakłe oczy zalśniły. - Zdecydowanie
powinieneś bliżej zaznajomić się z tym człowiekiem.
-Wspomniał pan o życiorysie? - przypomniałem sobie.
-Aha. Trochę sfatygowany - wyciągnął z regału niedużą książkę wydaną w
latach pięćdziesiątych. - Za to kosztuje doprawdy niewiele. Tylko dwadzieścia pięć
złotych.
-Bardzo sfatygowany - zauważyłem. - Oprawa introligatorska będzie
kosztowała...
-Mam też książkę o konserwacji starych druków i dokumentów - wyjął
kolejny tom. - Kosztuje wprawdzie aż czterdzieści, ale za to będziesz mógł tamtą
zakonserwować i oprawić własnoręcznie, a przy okazji poduczysz się przydatnego
fachu. Do równych siedemdziesięciu złotych mogę dołożyć jeszcze broszurę
zawierającą wzory różnych gatunków papieru.
-Siedemdziesiąt złotych to sporo pieniędzy. W ministerstwie kiepsko płacą -
zauważyłem.
-No to dorzucę do kompletu jeszcze powieść przygodową dla dzieci autorstwa
niejakiego Nienackiego. Bardzo sfatygowana, ale dobrze się czyta.
-Niech będzie - westchnąłem.
Zapakowałem kupione książki do torby i zapłaciłem. Zbierałem się już do wyjścia,
gdy nieoczekiwanie otworzyły się drzwi i do ciemnego wnętrza antykwariatu weszła
ciemnowłosa dziewczyna. Poznałem ją od razu. To była ta tajemnicza Stasia, która
poprzedniego dnia wieczorem wymieniła krzyżyk kuzynki na bezcenny manuskrypt.
-Witam klientkę - uśmiechnął się pan Aaron. - Czym tym razem mogę służyć?
Spostrzegła mnie, ale nie speszona zajęła wolne krzesło przed ladą.
-Potrzebuję jakichś wspomnień dawnych mieszkańców Kazimierza -
powiedziała. - Szczególnie z kręgów chasydzkich.
Mówiła w jidysz, ale dzięki dobrej znajomości niemieckiego łapałem sens
wypowiedzi. Mówiła powoli, jidysz nie mógł być jej językiem ojczystym. Zapewne
użyła go, żeby utrudnić mi zrozumienie.
-Zaraz czegoś poszukam - uśmiechnął się i zniknął na zapleczu.
-Znowu się spotykamy - powiedziałem.
Obrzuciła mnie obojętnym spojrzeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl