[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Delikatny, uważny, seksowny, na przemian subtelny i szalony...
Pokazał jej najprawdziwsze niebo, a potem sprowadził ją z
powrotem na ziemię, nie traktując jej jak nowicjuszki. Otoczył ją
166
ous
l
a
and
c
s
troską i czułością, nie onieśmielał jej swoim doświadczeniem.
Posłużył się nim, by ją przekonać, że jest tak samo godna pożądania
jak każda inna kobieta, z którą miał do czynienia. Równie warta tego,
żeby się z nią kochać.
Już za to samo zawsze będzie go kochała.
Teraz, zasłuchana w ciszę, przekonywała samą siebie, że
zasłużył na wdzięczność za to, iż nie zasypał jej łatwymi kłamstwami.
Mógł przecież powiedzieć: Kocham cię.
Dwa krótkie słowa wypowiadane w gorączce pożądania. Jej
przyjaciółki już je słyszały, by odkryć po czasie, że ich kochankowie
tak naprawdę mieli na myśli: Pragnę cię.
A jednocześnie spodziewali się zrozumienia. Przecież jej
przyjaciółki powinny wiedzieć, że to małe oszustwo, te dwa krótkie
słowa mężczyzna mówi do kobiety w chwili namiętności. Albo po to,
by ją do siebie przekonać.
Wrodzona uczciwość nie pozwalała Maksowi udawać.
Teraz Rosa nie czuła już bólu, tylko pustkę w sercu, która będzie
odbijać się echem przez wszystkie czekające ją lata.
Instynkt ostrzegał ją, że kiedy już włoży na głowę ciężką koronę
Niroli, złotą i wysadzaną perłami i brylantami, nigdy więcej Maksa
nie zobaczy.
On jest wart tych symboli. Jest na tyle silny, by nosić koronę i
berło z relikwią pierwszego króla, ogromnym rubinem, który zdobił
rękojeść jego miecza, gdy ów król zamienił w państwo wyspę,
rzezimieszków i wyzyskiwaczy.
167
ous
l
a
and
c
s
Rosa wiedziała, że nie jest tego warta. Byłaby tylko marionetką
posadzoną na tronie dla uspokojenia mieszkańców wyspy, stale
świadomą faktu, że jest wyłącznie substytutem.
- Dlaczego nie śpisz, Rosa? - spytał Max z sąsiedniego balkonu,
podnosząc głos na tyle, by go usłyszała.
Rosa wzdrygnęła się zaskoczona.
- Nie dam rady - oznajmiła z rozpaczą. Zacisnęła palce na
balustradzie i nie patrząc na niego, dodała: -Max, nie potrafiłabym
rządzić wioską, a co dopiero państwem.
Zapadła cisza, pełna napięcia i niewypowiedzianych słów. Rosa
ściskała kamienną balustradę, aż kłykcie jej pobielały.
- Wracaj do pokoju - poprosił cicho Max. - Tylko nie zapalaj
światła.
Rosa weszła do środka. Miała kompletny zamęt w głowie. Drzwi
się otworzyły i Max wsunął się bezszelestnie do jej sypialni. W
świetle księżyca przenikającym przez żaluzje dojrzała, że był ubrany.
Zanim się odezwał, powiedziała zawstydzona:
- Przepraszam. Masz dość swoich kłopotów, a ja jeszcze
marudzę. Idz do łóżka.
- Perspektywa rządzenia Niroli nie jest łatwa dla żadnego z nas. -
Podszedł, otoczył ją ramieniem i przytulił.
Z wdzięcznością przylgnęła do niego, czerpiąc odwagę z jego
siły.
- Pewnie przeżywasz prawdziwe piekło.
168
ous
l
a
and
c
s
- Jest ciężko - przyznał. - Wiem też, że dla mojej matki i dla
króla będzie to jeszcze trudniejszy orzech do zgryzienia, nawet jeśli
sprawa nie wyjdzie poza mury pałacu. Ale to nie tragedia. Nigdy nie
zależało mi na władzy.
- Mnie też, Max. Tak się boję. Ty przynajmniej znasz się na
biznesie, a ja wcale. Nie potrafiłabym zorganizować nic, co jest
większe od laboratorium.
Zaniepokojona niebezpiecznym drżeniem głosu, zacisnęła wargi,
ukrywając lęk.
- Właśnie tak się czułem, kiedy do mnie dotarło, że to ja jestem
następny w kolejce do tronu - rzekł Max.
- Ale ty masz chociaż doświadczenie w kierowaniu firmą -
jęknęła. - Ja nie mam żadnego. I jesteś urodzonym przywódcą. A ja
nie byłam nawet dyżurną w szkole.
- Cicho - szepnął, odsuwając jej włosy z czoła. -Jesteś
inteligentna i cieszysz się popularnością wśród mieszkańców wyspy.
Wszystkiego się nauczysz. - Objął ją mocniej, czuła teraz, jak bardzo
jest podniecony. - Jesteś potwornie spięta - stwierdził nieco
zachrypłym głosem. - Pomogę ci zapomnieć o kłopotach.
Otarła się o niego zmysłowo.
- Chcesz mnie zmanipulować seksem? - zapytała odważnie.
Jego uśmiech był wyzywający.
- Wygląda na to, że tak. Masz coś przeciwko temu?
- Ani trochę - odparła z udawaną skromnością. Max wziął ją na
ręce i zaniósł na łóżko.
169
ous
l
a
and
c
s
- Nie, nie ściągaj koszuli - powiedział, kiedy usiadła z takim
właśnie zamiarem.
Zastanawiała się, dlaczego o to prosił. Tymczasem zrzucił
ubranie, a ona przyglądała mu się z przyjemnością.
- Dlaczego mam zostać w koszuli? - spytała dziwnie
zaniepokojona, gdy już położył się obok niej.
- Ponieważ sobie nie ufam - odparł i zaczął ją całować, nie
pozwalając jej zadać kolejnego pytania.
Kiedy już leżała w jego ramionach, zsunął ramiączka z jej
ramion, odsłonił piersi i całował je bez pośpiechu.
To była prawdziwa rozkosz. Rosa nie myślała teraz prawie
wcale, że musiał mieć mnóstwo kobiet, skoro tak doskonale zna
kobiece ciało i jego reakcje.
Po chwili stało się to zupełnie nieistotne.
Max kochał się z nią z pełnym oddaniem. Jego wargi i palce
były delikatne, kiedy potrzebowała delikatności, i gwałtowne, gdy
oczekiwała żaru.
Ale Rosie nie pozwolił się dotknąć.
- Nie, to jest tylko dla ciebie.
Intensywne doznania zalewały ją fala za falą. Wiedziała już, co
to znaczy być czczoną przez czyjeś wargi i dłonie, a także namiętne,
szalone słowa. Jak to jest być całowaną od stóp do czubka głowy,
pieszczoną tak, aż jęczała z cudownej błogości. W końcu wargi Maksa
doprowadziły ją do spełnienia. Drżąca, wtuliła się w jego rozgrzane
ciało.
170
ous
l
a
and
c
s
- A ty? - szepnęła.
- Wszystko w porządku.
- Nie - sprzeciwiła się żywo. - To nie jest w porządku. Było
genialnie, ale muszę... chcę zrobić coś dla ciebie.
Milczał tak długo, że zaczęła się zastanawiać, czy powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl