[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niczego by to nie zmieniło. Baby zawsze trzymają się razem.
Jedno, co lubił w Sophie, to jej samodzielność, indywidualność. Ale on miał
porachunki z całym babskim rodem, a Sophie wydawała mu się w tej chwili cał-
kiem łatwym i wygodnym celem. Może nawet zbyt łatwym. Jakby sama wchodziła
mu w ręce.
Zabawa zacznie się jutro. Nie miał wątpliwości, że księżniczka dostanie od
niego w końcu to, na co sobie zasłużyła.
31
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Aleks czekał punkt o dziewiątej w holu, tak jak się umówili.
Sophie była wewnętrznie rozdarta. Przez całą noc zmagała się na przemian to
z uczuciem rozczarowania, to z wyczekiwaniem na to spotkanie. Czasem myślała
sobie, że może zostanie w ostatniej chwili, wczesnym rankiem, odwołana na jakieś
ważne spotkanie biznesowe, ale nic takiego się nie stało. Dzisiejszy dzień dane jej
więc będzie spędzić jednak z Aleksem.
Na dodatek Rutledge wydawał jej się tego ranka wyjątkowo atrakcyjny i
przystojny. Miał na sobie luzne, szare spodnie i czarną, jedwabną koszulę z ręka-
wami podwiniętymi do łokci. Dwa guziki pod szyją były niezapięte i odsłaniały
nieco klatkę piersiową. Czy nadal była tak delikatna i kształtna? Silna? I gorąca?
Gdyby tak wpiła w nią swe dłonie...
Odepchnęła od siebie te myśli. Nie, wcale nie chce tego wiedzieć.
- Dobrze spałeś? - spytała uprzejmie.
- Najlepiej od miesięcy.
Naprawdę wyglądał na wypoczętego i radosnego. Ona zaś spała bardzo nie-
spokojnie i z pewnością nie wyglądała nawet w połowie tak korzystnie jak on.
- Pamiętam, że jak ostatni raz spędzałem w tym łóżku noc, to prawie oka nie
zmrużyłem. - Mrugnął porozumiewawczo. - Tyle że wtedy miałem towarzystwo.
Ona też pamiętała tamtą noc. Każdy szczegół. Dotyk jego rąk. Ich nagie,
splecione ciała.
Ale nie chciała, by wiedział, jak bardzo ją to wspomnienie poruszyło.
- Dawne dzieje. Ledwie co pamiętam - skwitowała jego aluzję ze znudzoną
miną.
Uśmiechnął się, jak gdyby przejrzał ją na wylot.
- Gotowy? - upewniła się.
- Zawsze, księżniczko!
32
S
R
Debil. Mógłby się już przestać wygłupiać. Inaczej będzie to dla niej naprawdę
ciężki dzień.
Poprowadziła go do tylnego wyjścia, gdzie czekał samochód. Jej ochroniarz
przytrzymał drzwi, kiedy wsiadali, a potem sam zajął miejsce z przodu, obok kie-
rowcy.
- Co mamy na dzisiaj w planie? - spytał Aleks, kiedy ruszyli.
- Najpierw Zajazd Królewski. W części hotelu wciąż trwa remont, ale więk-
szość jest już gotowa. Zjemy tam lunch, potem rozejrzymy się po okolicy. A wie-
czorem kolacja w pałacu.
- A jutro?
- Muzeum historii naturalnej i ośrodek naukowy. A jak nam zostanie trochę
czasu, to pojedziemy na wybrzeże.
- A czas na relaks? Będzie w ogóle jakiś?
- Golf z Filipem w środę o siódmej rano. W czwartek zabierze cię z kolei na
drugą stronę wyspy. Na tereny łowieckie. Postrzelacie sobie trochę. W sobotę Filip
i Hannah biorą cię na rejs jachtem.
- A co z wieczorami? - Coś ciepłego, a jednocześnie dzikiego błysnęło w jego
oczach.
Nie, proszę. Czy on nie mógłby być trochę bardziej subtelny?
Posłała mu uprzejmy uśmieszek.
- Jestem dziwnie spokojna, że znajdziesz sobie jakieś atrakcje we własnym
zakresie.
Nie obraził się, a jedynie zaśmiał.
- Filip wspominał coś o jakimś wieczorze dobroczynnym.
- Tak. W piątek.
- Będziesz?
- Oczywiście.
- W takim razie zamawiam sobie u ciebie taniec.
33
S
R
Kiwnęła głową, że się zgadza.
- Księżniczko, czy to jest właśnie twoja praca? - spytał, zmieniając nagle te-
mat.
- O co ci chodzi?
- No, gdybyś nie była tu teraz ze mną, to co byś robiła?
- Coś w tym samym stylu. - Wzruszyła ramionami. - Jestem ambasadorką do-
brej woli.
- Czyli co? Obwozisz ludzi po wyspie?
- Między innymi. Prócz tego organizuję różne imprezy dobroczynne i biorę w
nich udział, planuję kolacje, spotkania.
- To z pewnością niezwykle ekscytujące.
Dosłyszała w jego głosie nieskrywany sarkazm. A kim on jest, żeby ją sądzić?
Jakby umyślnie starał się ją wytrącić z równowagi. I to wtedy, gdy ona robi, co
może, żeby stosunki między nimi były naprawdę w porządku. A może on to robi
specjalnie? Może ma coś na celu?
- Ma prawo ci się nie podobać - odparła najbardziej obojętnym głosem, na ja-
ki umiała się zdobyć.
- Myślałem, że robisz coś bardziej... bardziej... ambitnego. Dziesięć lat temu
miałaś ogromne aspiracje.
W każdej innej sytuacji bez wahania przyznałaby, że to, co robi, nie jest speł-
nieniem jej ambicji, ale teraz zdecydowała się bronić swojej pozycji.
- To, co robię, jest i ważne, i niezbędne. I wcale nie takie miałkie, jak by ci się
mogło wydawać.
- Wiem o tym. Zastanawiałem się tylko, czy i ty wiesz.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Była jak ogłuszona.
- Po co te wszystkie głupie pytania? - spytała ostrym tonem i zaraz tego po-
żałowała.
Co się ze mną dzieje? Nigdy wcześniej nie dopuszczałam do tego, by męż-
34
S
R
czyzna aż tak zalazł mi za skórę.
Ale też nikt, czy to mężczyzna czy kobieta, nie zwracał się do niej tak otwar-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]